Czekaj zatrzymam się... - Marcjan zatrzymał swojego stalowego rumaka którego czasy świetności minęły już wiele lat temu, słowo rumak było wręcz przesadą - słowo chabeta oddawało lepiej stan faktyczny.
Kiedy odruchowo wystukiwał na malutkim telefoniku dobrze znany mu numer rozglądnął się po okolicy. Odgłos oczekiwania na połączenie zmył mu się z ledwo słyszalnymi w oddali syrenami radiowozów. -Doil? Gdzie jesteś? Byłbym u ciebie za jakieś piętnaście- Marcjan rzucił z krytyczną miną na motocykl i Shivę - Za dwadzieścia minut z okładem będę u ciebie. Chatę tą nową mi ostrzelali jacyś ludzie. Nie, nie jestem pewien czy ludzie, rejestracje ich furgonetki olałem i tak samochód pewnie kradziony. Pociągnij za język jakiegoś brzydala dla mnie co? - Gangrel przerwał połączenie i zaczoł się bawić aparatem nim oddał go Shivie wsiadając z powrotem na motocykl. -Łap, dzięki. Numer Doila skasowałem, bez urazy ale minimalizujemy sytuacje kiedy trzeba go zmienić. No, to jak? Ograniczymy się do kocich oczu i mam cie wysadzić pod tym twoim klubem czy jedziesz ze mną przespacerować się w otoczeniu nieco większych kociaków? Myśle że tam przenocu... ech, prześpię się do rana. Doil chyba nie będzie miał... cholerny silnik... nic przeciwko jakbyś też tam miała legnąć do zmierzchu. Więc? |