Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2013, 10:55   #1
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Zew Cthulhu - Przypadek Malvina Bernarda Badocka

Wiadomości o śmierci bliskiej osoby pobudzają umysł do snucia wspomnień, do sięgania w przeszłość i głąb siebie.
Nie inaczej było z trójką przyjaciół Malvina Bernarda Badocka. Każdy z nich jadąc na pogrzeb przyjaciela, przypominał sobie sceny z czasów, kiedy spędzali razem mnóstwo czasu. Czas młodości, czas w którym człowiek czuje się panem świata i wierzy, że może zrobić i osiągnąć wszystko. Cudowny czas nieskrępowanej wolności i swobody. Nikt wtedy nie myślał o podatkach, o światowym kryzysie, czy globalnym ociepleniu. Wtedy zajmowały ich zupełnie inne sprawy i zupełnie inny świat.
To Malvin stał się katalizatorem ich zainteresowania okultyzmem i metafizyką. To on rozbudzał i rozpalał ich wyobraźnię, opowiadając historię pełne tajemnicy, grozy i niebezpieczeństwa. To on zasiał w nich ziarno zwątpienia w świat materialny i rozpalił wiarę w to, że można odszukać drzwi do tego drugiego świata. Zajrzeć za kurtynę i odkryć coś co nie śniło się filozofom.
Te lata były jak drugie dzieciństwo. Naiwna wiara i łapczywe poszukiwania każdej informacji o niewyjaśniony, czy tajemniczych zdarzeniach.

Jednak ten cudowny i niewinny świat został zniszczony ledwo opuścili bramę uniwersytecką. Realne życie wciągnęło ich w swoje nieznające litości tryby i pochłonęło bez reszty.
I choć obiecywali sobie, że będą się trzymać razem i nie zapomną o sobie, to stało się zupełnie inaczej.
Teraz, gdy każdy z nich otrzymał informacje o śmierci Malvina, wypominali to sobie i bardzo żałowali, że nie zrobili nic aby dotrzymać słowa.
Teraz było jednak za późno i nie pozostawało nic innego, jak spełnić ostatnią wolę przyjaciela i godnie go pożegnać.

Raccoon Creek to mała, zabita dechami mieścina, jakich pełno w Alabamie. Nie ma się co silić na poetyckie porównania i próbować przekonywać o urokach wiejskiego życia. W tym mieście dobrze czuli się jedynie samotnicy i ludzie nienawidzący współczesnej cywilizacji. Niewielka i nieczynna od lat stacja kolejowa, jedna główna ulica i dwa skrzyżowania, kościół, sklep rodem z dzikiego Zachodu, gdzie można było kupić zarówno puszkę fasoli, jak i strzelbę na niedźwiedzie, pub, mały ratusz i posterunek policji oraz kilka domów plus następnych kilkanaście domostw rozrzuconych wokół oto całe miasteczko o jakże dumnej nazwie Raccoon Creek.
W tym miejscy wyglądało na to, że czas zatrzymał się jakieś sto lat temu. Nic zatem dziwnego, że to właśnie miejsce na świecie Malvin Badock wybrał na swój dom.
Choć każdy z trójki przyjaciół Malvina przybył inną drogą i w innym czasie, to wszyscy spotkali się na obiedzie w pensjonacie “Matylda”
Pensjonat ten był jedynym miejscem w mieście, gdzie przejezdni mogli się zatrzymać na noc. Nie był to ani luksusowy, ani nawet komfortowy hotel. Był to zwykły dom mieszkalny z początku wieku XX przerobiony na pensjonat. Dwa piętra, łazienki na korytarzu, szwankująca elektryczność i kłopotliwe i kapryśne ogrzewanie. Wystrój także pozostawiał wiele do życzenia. Wiele mebli na pewno, gdyby mogło mówić opowiedziałoby nie jedną ciekawą historię z przeszłości. Jedno trzeba było gospodyni zostawić, porządek był wręcz idealny. Pani Matylda Fairway dbała o to, żeby kurz z każdej półeczki był wytarty, dywany wytrzepane, a podłoga umyta. Pani Matylda miała jeszcze jedną zaletę. Była mianowicie doskonałą kucharką i trójka przyjaciół mogła tego doświadczyć już na powitalnym kolacji..
Co prawda nie wszyscy mieli ochotę na posiłek, ale zapachy była nader zachęcające, a pani Matylda stanowczo nalegała, że po tak długiej podróży trzeba się posilić i odmowa nie wchodzi w grę.

Tak, więc trójka przyjaciół spotkała się po raz pierwszy od wielu lat, właśnie w jadalni pensjonatu “Matylda” przy długim dębowym stole. Oprócz nich przy stole zasiadł jeszcze jeden starszy mężczyzna o niezwykle chudej posturze. Gdyby nie fakt, że właśnie siedzi nad talerzem gorącej zupy i powoli ją zajada, można by pomyśleć, że jest strasznie głodny gdyż nie jadł od wielu dni, jeśli nie tygodni.
Przyjaciele usiedli blisko siebie i smakując wybornej zupy grzybowej wspominali stare czasy i nieobecnego wśród nich Malvina.

Za oknem zrobiło się szaro i mgliście. Zaczął padać drobny deszczyk, który delikatnie dzwonił o szyby. Trójka przyjaciół najedzona po domowej kolacji raczyła się cydrem, który wedle słów pani Matyldy był wyrobem jej męża wedle jego tajnej receptury. Aromatyczny alkohol szybko rozgrzewał i wprawiał w dobry nastrój. Zapach jabłkowego soku unosił się w powietrzu i przywodził na myśl wspomnienia z dzieciństwa.
Miłą rozmowę o dawnych latach, przerwało przybycie adwokata, pana Victora Terenbacha.
Mężczyzna pozdrowił zebranych na skinięciem dłoni, po czym przez dłuższą chwilę jego wzrok spoczął na staruszku ciągle siedzącym w rogu stołu. Pani Matylda odebrała płaszcz adwokata i jego kapelusz i podała jeszcze jedną zdobioną szklankę.
- Witajcie szanowni państwo - odezwał się mężczyzna - Nazywam się Victor Terenbach i jestem adwokatem oraz wykonawcą ostatniej woli waszego zmarłego przyjaciela. Przyjmijcie moje najszczersze kondolencje. Cieszę się, że przybyliście wszyscy. Znałem Malvina bardzo dobrze i wiem, jak bardzo ucieszyłby go ten fakt.
Adwokat upił łyk cydru i ponownie spojrzał na staruszka, siedzącego po drugiej stronie stołu. Po chwili jednak znowu przemówił:
- Pozwólcie jednak państwo, że przejdę do rzeczy. Po pierwsze z powodu dość niezwykłych okoliczności pogrzeb zostanie przełożony o jeden dzień. Mam nadzieję, że nie sprawi to państwo problemów. Dostałem jednak informację od córki pana Badocka, że utknąła na lotnisku w Toronto i nie zdąży na czas. Dlatego też na jej prośbę przełożyłem pogrzeb o jeden dzień. Drugą sprawą, którą chciałem omówić jest kwestia testamentu. Jestem jego wykonawcą i dlatego też prosiłbym, aby po pogrzebie pozostali państwo w Raccoon Creek. Zapewniam, że odczytania testamentu nie zajmie wiele czasu. Wiem, że każdy z państwa jest wymieniony w tym dokumencie i chciałbym znać zdanie państwa w pewnych kwestiach. Na razie jednak nie mogę o nich mówić. Uprzedzam jednak z góry, ażebyście mogli sobie państwo zaplanować czas. Jeżeli macie jakieś pytania służę oczywiście pomocą. Nasze miasto nie ma zbyt wielu atrakcji, ale gdybyście państwo sobie życzyli, to mogę służyć za przewodnika.
W tym momencie staruszek, siedzący w drugim końcu stołu wstał z głośnym rumorem krzesła. Z jeszcze większym hałasem dosunął krzesło do stołu, po czym ostentacyjnie wyszedł.
Adwokat spojrzał za wychodzącym mężczyzną i rzekł szybko:
- Jeżeli nie macie państwo żadnych pytań, to ja pozwolę sobie oddalić się. Jakbyście czegoś potrzebowali, to tutaj jest mój adres i telefon.
Adwokat położył na stolę wizytówkę i szybko zabierając z wieszaka płaszcz i kapelusz wyszedł z jadalni.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.

Ostatnio edytowane przez brody : 16-10-2013 o 11:32.
brody jest offline