Widok nie wpłynął zbytnio na żołądek Grarr'a. Poczuł zaledwie coś na kształt wzdęcia na widok brzydkiej kompozycji flaków i ich dziecięcych właścicieli. Smród śmierci przytępiał dość wrażliwy nos Narsaina.
Nawet bardziej niż gówna miejskie kilka dni temu w Errden.
To świadczyło o jednym. O świeżości trupów i spaczonym humorze oprawców tworzącym artystyczną wizję masakry.
Jednak nozdrza nie były tropicielowi potrzebne do usłyszenia posapywań i stęknięć przeplatanych brząkaniem czegoś metalowego. Wyciągnięty z juków, krótki łuk z dużym refleksem (dzięki któremu można było przebić dzika na wylot) oparł między końskimi uszami. Szepnął oczywiście konikowi kilka słów na uspokojenie w relaksujących tonach. Grot strzały założonej na cięciwę nie był uszykowany na ludzi. Służył on do poskramiania rozzłoszczonych miśków które nie zdecydowały się uciec przed humanoidem z powodu głodu.
Trwało to krótko bo wszystko było pod ręką ale i tak Grarr dziękował wszelkim bóstwom, że dwójka zdecydowała się wpierw werbalnie zakomunikować swe zdziwienie.
Nim więc groźba, której kwintesencją była pauza dająca rozmówcom pole do popisu pod względem wyobraźni i tego co "inaczej...", na dobre zadomowiła się w dźwiękach otaczających wszystkich zgliszcz, strzała z cichym lekko gwiżdżącym świstem pomknęła ku najmniej objuczonemu z pary.
Ta szybka analiza oraz instynkt, pozwoliły Narsainowi tak, a nie inaczej ocenić poziom zagrożenia ze strony niespodziewanych gości.
Nim do pewnych siebie i trochę przyblokowanych zdobyczami złodziei dotarło co, jak i dlaczego, pięty tropiciela wbiły się mocno w końskie boki. Wymuszając w czworonogu zerwanie się z miejsca do galopu. Celem oczywiście był drugi z przybyłych, a "ogrom" placu ułatwił mu zbliżenie się do sepleniącego w dosłownie kilka susów.
Wszystko w niezmąconym milczeniu. No bo na chuj się odzywać?
__________________ Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy. |