Pożałowała nieco drążenia tematu. Bądź co bądź natręctwo nie należało do ideałów, które wychwalała, więc chcąc rozładować napięcie powiedziała szybko:
- Oczywiście, w każdym razie dziękujemy pani. Rozumie pani, to dla nas ciężka i przykra sytuacja. Mam nadzieję, że nie nadużyliśmy pani cierpliwości. Jedzenie i cydr były wyśmienite, teraz chyba rzeczywiście czas odetchnąć świeżym powietrzem... - skinęła głową do Charlesa.
Musiała uciec spod obciążającego spojrzenia Matyldy. Nie lubiła dymu i nie do końca rozumiała ludzi, którzy w paleniu odnajdują przyjemność. Teraz jednak nawet niemiłe uczucie w podrażnionym nosie i płucach było lepsze, niż pozostanie w gęstej atmosferze domu. Ubrawszy płaszcz, wyszła na ganek do Władimira. Szkoda, że w pośpiechu zapomniała wziąć z domu parasola.
- Chyba zdenerwowaliśmy gospodynię - zagadnęła na początek do Bazhukova, obróciwszy się, aby sprawdzić, czy nikt niepowołany jej nie słyszy. - Malvin, Malvin... - westchnęła już bardziej do siebie - co przeskrobałeś? - Jednak zamiast dać temu retorycznemu pytaniu wybrzmieć, dodała od razu: - Pogoda nie zachęca do spacerów, ale może przeszlibyśmy się po tej... dziurze? - ucieszyło ją, że otaczają ją znajomi, przy których może sobie pozwolić na luźniejsze słownictwo. Miły akcent w ponurej rzeczywistości.
__________________ "We train young men to drop fire on people, but their commanders won't allow them to write "fuck" on their aeroplanes because it's obscene." Apocalypse Now |