Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2013, 22:25   #19
Ali
 
Ali's Avatar
 
Reputacja: 1 Ali jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwu
Nie skomentowała kłótni Władimira z Malvinem. Chciała spytać, o co poszło, ale obawiała się, że wtedy musiałaby przyznać, że ją też coś mocno poróżniło ze świętej pamięci przyjacielem. Rozpad rodziny był natomiast tematem przykrym, ale skoro do tego doszło, to wiadomo było, że na Bazhukovie nie ciążyła słodycz posiadania dzieci. Sama nie wyobrażała sobie, by miała kazać wychowywać się Roberto i Gabrieli bez obojga rodziców. Postanowiła więc uderzyć w żartobliwą nutę:
- Nie wiem, jak możecie znosić te rozpieszczone, wymagające baby… - powiedziała przekornie oburzonym tonem, choć nie mogła zaprzeczać oczywistościom. Tak, lubiła być rozpieszczana. Tak, uważała, że mężowie są to winni żonom i nie, nie powinni zachowywać się jak jej rozmówca. Toteż nie dziwiła się byłej pani Bazhukov, choć sama nie zdecydowałaby się na taki krok.
- Tacy przystojni, a tacy samotni - westchnęła teatralnie, ale zaraz żywo zainteresowała się interesem Brooksa, a jeszcze bardziej tym, że miał w rękach jej publikację.
- Dziękuję, Charles, i nie śmiałabym się złościć. Biochemia, biogenetyka… na piśmie to nudy, zapraszam do laboratorium. - Wysłuchaszy uwagi kolegi, dodała: - Ale badanie przeszłości ma w sobie więcej romantyzmu, prawda? Najważniejsze, by robić to, co się kocha.

Zachowanie Bazhukova zdenerwowało ją na tyle, że, występując kilka kroków napród, rzuciła mu gniewne spojrzenie i pozwoliła sobie na zadziwiająco ostry ton:
- Uspokój się, Władimir. Malvin nie był typem, który żartowałby ze śmierci. Mnie również nie jest do śmiechu i nie pozwolę, abyś wygadywał takie bzdury, nawet jeśli sama nie byłam z nim w najlepszych… - urwała, łapiąc się na tym, że za bardzo dała się ponieść nerwom. - Ja również jestem zmęczona, panowie, dziękuję za miły spacer - powiedziała boleśnie oficjalnym tonem, pełnym wymuszonej, ale perfekcyjnie wyuczonej grzeczności.

Wraz z tymi słowami ruszyła szybkim krokiem w stronę pensjonatu. Kałuże rozpryskiwały się pod jej butami, delikatnie ochlapując spód drogiego płaszcza. Przez tę chwilę straciła ochotę na towarzystwo przyjaciół. Rzeczywiście, sen był chyba najrozsądniejszym rozwiązaniem, kiedy w grę wchodziło uspokojenie szalejących emocji.
Nie mogła przestać zastanawiać się, co by było, gdyby sama próbowała przepraszać Badocka. Czy zostałaby potraktowana tak samo jak Rosjanin? Teraz nie miało to znaczenia. Nie należało rozdrapywać ran, skoro i tak nie było jak naprawić błędów.
Ciężkie krople odbijały się od ramion Olivii, a chustka na jej głowie już dawno przemokła, nadwyrężając starannie ułożoną fryzurę. Widok tej przeklętej przez pogodę mieściny dobijał ją. Czuła niewytłumaczalny niepokój, ale nie wiedziała, czy to przez zapowiedź jutrzejszego pogrzebu, czy aurę tego miejsca. Drżała - być może z chłodu. Teraz miała ochotę tylko na ciepły prysznic i grubą kołdrę podwiniętą pod samą szyję. Przydałaby się gorąca herbata, a jednak skręcało ją na samą myśl o rozmowie z panią Matyldą.
 
__________________
"We train young men to drop fire on people, but their commanders won't allow them to write "fuck" on their aeroplanes because it's obscene." Apocalypse Now
Ali jest offline