Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2013, 20:34   #110
obce
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Długie włosy, które normalnie miałyby nasycony kolor dębowej kory, teraz są brudne i matowe, pozlepiane w strąki. Ma pokrytą sińcami twarz i szczupłą sylwetkę zgiętą rezygnacją i rozpaczą jak złamana w pół gałązka. Dla starych oczu szeptunki jest przerażająco młoda i całkowicie zagubiona. Wysoko, ponad jej głową, ptaki tworzą ciemny wir pełen trzepotu ciemnych skrzydeł i ostrych, przenikliwych krzyków.

Jej Źródło, którego szukała od tak dawna.

Chce krzyknąć, podejść, sięgnąć do dziewczyny. Zamiast tego zaciska mocniej palce na kosturze, układa usta w ciasno sznurowaną kreskę. Wzdycha głęboko, powoli. Odsuwa się w cień jednej z bram, opiera o chłodną, kamienną ścianę. Zamyka piekące oczy.

Dziewczyna jest niewinna.

Nie kontroluje mocy, która przez nią przechodzi i bardziej od Źródła jest Żagwią, która spala się wraz z każdym oddechem, każdą wywoływaną przez siebie zmianą. Ta przedziwna siła prześlizguje się po pomarszczonej skórze szeptunki chłodno-gorącymi falami, jak płonący lód, jak płynny piasek. Ostrzega, odpycha, przyciąga jednocześnie. I na przekór wszystkiemu daje nadzieję tam, gdzie do tej pory mieszkał tylko stary smutek i równie stara rozpacz

Irga czeka, zaciskając usta.
Tłum rozstępuje się przed strażnikami prowadzącycmi dziewczynę o brązowych włosach w kierunku lochu.

Co dalej?
...wieszać będą…
Otulony chmurą pachnideł kupiec przetacza się tuż obok niej w asyście dwóch służących i odzianej w żałobną czerń kobiety. Przy jej sukni umiera powoli ścięta niedawno róża.
...kto to widział brewerie takie z powodu jednej piz…
...zarazę sprowadziła, czarostwem się parała, to i zadynda…
Spódnice dwóch zażywnych kobiet jak wężowe ogony zamiatają uliczny bruk, ich obcasy wystukują nerwowy rytm. Ciasno związane włosy odsłaniają pokryte warstwą bielidła twarze.
…syd od Zimowej Ballady też przyjechał, widziałam jego wóz przy południowej bramie…
Ludzie przelewają się wkoło niej jak żywa, rwąca rzeka, jak niekończący się pleń. Ostre krzyki ptaków odbijają się od murowanych ścian, strzępy obcych rozmów rozwijały się wkoło niej jak poszarpane chorągwie.
...ma gorączkę, tak się boję, a jeśli to zaraza…
...krwi sukinsynowi upuszczę jak jeszcze raz łapę na mojej żonie położy…
Zadziwia ją jak śmierć przytłaczana jest przez życie. Jak zagłuszana jest radosną muzyką, kuglarskimi sztuczkami, które zdają się niemal magią, jak codzienność zamienia się w święto, bo ktoś ma umrzeć.
...słyszałem, że niewinna…
...nie gadaj. Dwóch zjadaczy grzechów ponoć ściągnęli i jednego prawdodzierżcę, by świadczył prze…
...a córka Zamelnschafta? Ta dopiero chętna była. Brałem ją w każdy dzurę, mówię…

Irga patrzy za nimi, ale widzi tylko włosy jak kora dębu, widzi tylko smukłą sylwetkę znikającą w ciemnym wejściu do lochów. Nie wie co powinna zrobić. Po raz pierwszy od wielu lat - nie wie. Wszystko jest rozedrgane, wszystko głośne, niezrozumiałe do końca. Nie potrafi rozpoznać tego świata. Nieśmiały uśmiech Kruczej Córki wraca do niej niechciany, nieproszony, przywołany skojarzeniem, którego nie potrafi wskazać.

Waha się, czeka.
Nie potrafi wybrać właściwej ścieżki.
Jeszcze nie.
...wiedźma?...
...nie, to nie tak!...
...rozumiecie?...
...dlaczego?...
Obraca głowę, słysząc znajomy głos. Kamień znów stoi nachylony nad Brzozą jak rozłożysty dąb nad młodym drzewkiem. Obydwoje są równie wzburzeni, obydwoje równie zaaferowani. I choć do szeptunki docierają ledwie okruchy ich rozmowy wie, że padają między nimi słowa, które są ważne, które są potrzebne, które - być może - muszą zostać powiedziane. Wstrzymuje się więc, powściąga niecierpliwość, sama zdziwiona jak wyraźnie czuje jej na wpół zapomniany już smak. Czeka.


* * *


Chwilę później trzyma w pokrzywionych, drżących palcach twarz kata i jest w tym geście cała tkliwość matczynego dotyku.

Przygląda mu się z bliska i swoim czarnym okiem widzi życzliwość osadzoną - jak rzeczny piasek - w zmarszczkach koło jego szarych oczu. Widzi spokojną rozwagę, jaką posiadać może tylko człowiek niosący na barkach wiele dziesiątek lat. Pod opuszkami palców czuje wibrującą siłę, jaka kryje się pod jego powoli więdnącą skórą, jakby ktoś do spękanej, wysłużonej pochwy wsunął ostre jak brzytwa ostrze, jakby ktoś w miękką łupinę orzecha wsunął wygładzony przez rzekę życia kamyk. Pozornie gładki, pozornie bezbronny - niemożliwy do skruszenia.
Każda kobieta chciałaby takiego mężczyznę, szepce w jej wyschniętym ciele głos kobiety, którą kiedyś była.
Przygląda mu się z bliska i swoim białym, martwym okiem widzi inne ścieżki jego życia, widzi kim mógłby być, gdyby ziściły się tkwiące w nim ziarna wielkości, gdyby jego los obrał odrobinę inną ścieżkę.
Mogłeś być wodzem, mogłeś prowadzić ludzi do walki, a oni szliby za tobą i nigdy cię nie zwiedli, szepcze w jej wyschniętym ciele głos kobiety, którą kiedyś była. Mogłeś być żercą, ulubieńcem wielkich duchów, powiernikiem silnych i obrońcą słabych.
Jej palce są ciepłe na jego policzkach i ciężkie od smutku, którego on nigdy nie zrozumie.
Mogłeś zmieniać świat, myśli stara Irga. I prawie, prawie zostało ci do dane.
A jednak zmarszczki układają się płynnymi liniami na jego twarzy, jego oczy patrzą pewnie, spokojnie i na ich dnie nie ma żółci, nie ma goryczy, nie ma złości. Jest za to ślad tęsknoty, cień niespełnienia, jakaś samotność i nieufność której przyczyny Irga nie potrafi i nie chce określić.

Wie natomiast z całą pewnością, że nawet jeśli nie jest kamieniem z jej snu, jest opoką, na której mogłaby wesprzeć się Brzoza. Jeśli go nie odrzuci, jeśli się nie odsunie.

I tym bardziej chce mu pomóc.
Już nie tylko dziewczynie o brązowych włosach, już nie tylko Brzozie o jasnej twarzy.
Ale także jemu.

Nie chciała z jego szczęścia składać daniny losowi.


* * *


Gdy wraca do Kruczego Gniazda ciało sprzeciwia się pośpiesznym krokom - bolą stopy, bolą przeżarte starością stawy. Ten ból jednak zna doskonale, ten ból jest jak stary przyjaciel, którego wita chętnie. Nawykła do niego, nauczyła się traktować go jak codzienną zapłatę za długie życie, za wszystkie uśmiechy losu. Idzie więc szybko, zdecydowanie, z werwą, której nie czuła od dawna. Coś pcha ją, coś ją goni, niemal słyszy krople, które uderzają o spokojną taflę wody rozsyłając dookoła kolejne kręgi.
Kap. Kap. Kap.
Te krople przelewają się jak piasek w klepsydrze, odmierzają pozostały dziewczynie z lochów czas. A jednak to nie do niej się śpieszy, lecz do Kruczej Córki i jej nieśmiałego uśmiechu, którego nie potrafi zapomnieć, który jakoś znalazł klucz do wyschniętego serca starej szeptunki.

Wraca więc prędko, wraca pośpiesznie. Wślizguje się do Gniazda drzwiami do służby, przez ramię niemal posyła prostemu jak struna, dyskretnie pełnemu odrazy Gorye roztargniony półuśmiech. Wita się cicho z każdym służącym i zaraz skręca w korytarz, w którym znajduje się pokój Kruczej Panny.

Srebrzona, zdobiona ptakami klamka jest zimna pod jej dłonią, gdy otwiera drzwi.
 
__________________
"[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat."

Ostatnio edytowane przez obce : 24-10-2013 o 06:51.
obce jest offline