Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2013, 05:44   #442
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Z początku Dirith był bardzo sceptyczny odnośnie prób wytresowania goblina. Szczególnie jak widział, jak goblin patrzy się na to co napisał jak wół na malowane wrota. Tracąc już powoli cierpliwość zamierzał spróbować dorysować jakąś kolumnę i spróbować jakoś mu pokazać, że chodzi o takie napisy na kolumnie, jednak niewolnik w końcu zajarzył. Albo przynajmniej wyglądał jakby domyślił się o co chodzi i zaczął prowadzić. Po tym jak pewnie porusza się oo tunelach można było bez problemu wywnioskować, że mieszka w nich już jakiś dłuższy czas. Była zatem nadzieja, że przewodnik dobrze zrozumiał intencje i prowadzi w odpowiednie miejsce. Po drodze dało się znaleźć kolejne ciała. Tak samo jak wcześniej każde z nich było inne. Goblin nie zwracał na nie zbytniej uwag, więc można było uznać, że ciała nie wstaną i nie zaatakują. Inaczej przewodnik nie zachowywałby się tak pewnie z uwagi na to do jak tchórzliwej rasy należał. Mimo to drow czasem przeskanował niektóre trupy i otoczenie za pomocą infrawizji. Przeciskając się tunelem nie był za bardzo zadowolony, jednak na szczęście dla goblina szybko odnalazł odpowiednie pomieszczenie z kolumnami oraz właściwą kolumnę.
Z uwagi na to, że spisał się nieźle zamierzał i zakończył swoją przydatność Dirith zamierzał go zabić szybko i w miarę bezboleśnie. Wpierw wziął się jednak do odczytania zawartości kolumny i dokładnego zapamiętania hasła. Dodatkowo było sporo informacji odnośnie konfliktu jaki się tutaj rozegrał oraz ogólnie sprawy w jakie właśnie trzeba było się wmieszać aby dotrzeć do źródła. Te ostatnie mogły się okazać dość przydatne jeśli przyjdzie ponownie dogadywać z jakąś zjawą z przeszłości lub inną istotą mającą obsesje na punkcie tych wydarzeń jak Irrlyn. W komnacie była jeszcze tarcza, jednak zanim Dirith skończył czytać Kiti już zabrała się za próby założenia jej na siebie. Co prawda zawsze mógł przytoczyć argument, że skoro nie ma rąk to za mocno ta tarcza jej się nie przyda, jednak jednocześnie był trochę ciekawy jak sobie będzie z nią radzić. Poza tym, samemu nie lubił używać tarcz. Może i dało się takim ustrojstwem świetnie blokować ciosy, jednak nie można było dobrze nią zaatakować poza uderzeniem kantem lub pchnięciem. Nie wspominając jeszcze jak częściowo zmienia się środek ciężkości wojownika posługującego się tarczą. A Dirith dobrze wiedział jak wykorzystać do bloku zarówno sztylet jak i miecz i do tego wiedział jak wyprowadzić błyskawiczny kontratak, czego za mocno nie dało się zrobić z tarczą. Widział dla niej zastosowanie tylko przeciwko łucznikom, ale to i tak było za mało, żeby trudzić się z noszeniem jej. Dlatego nie zamierzał protestować kiedy Kiti sobie ją przywłaszczyła.
Zamiast tego rozejrzał się jeszcze i rzucił okiem na pozostałe kolumny i zapisany na nich tekst. Stanął jak wryty i momentalnie spiął się kiedy dotarło do niego, że to nie było przywidzenie gdy jego wzrok przeleciał po doskonale znanym imieniu. Nieświadomie zacisnął pięści kiedy wymawiał przez zęby imię swojego byłego władcy.
- Ritkel... Nie... to niemożliwe żeby był aż tak stary... - powiedział bardziej do siebie niż do kogoś innego po raz kolejny czytając drowie pismo aby mieć pewność, że dobrze je przeczytał. W tym momencie to on zachowywał się obsesyjnie i badał dokładnie kolumnę starając się określić jak stary jest to wpis w porównaniu do pisma Irrlyna. Używał również infrawizji aby mieć pewność, że nie przeoczy jakiegoś szczegółu przeznaczonego tylko dla drowich oczu. Po znalezieniu tego wpisu powrócił do poprzednich kolumn i ponownie je przeczytał. Tyl razem dokładniej, nie przeskakując żadnej linijki aby być bardziej niż pewnym, że nie przeoczy kolejnego fragmentu mogącego dotyczyć jego twórcy lub wspomnianego ucznia. Przeszukał również część gruzów leżących pod kolumnami aby zobaczyć czy na którymś odłamku nie ma czegoś zapisanego.
Kiedy wreszcie skończył przeszukiwania pomieszczenia rzucił tylko okiem czy Kiti była gotowa do dalszej drogi i ruszył dalej zastanawiając się bardziej nad tym o którego z uczniów Riktela chodziło, niż nad tym jak wydostać się z miasta i co czeka za zamkniętymi drzwiami. Co prawda starał się nieco skradać, jednak w panującym w mieście chaosie nie było to bardzo konieczne z uwagi na to, że wszelkie odgłosy były zagłuszane przez hałas dziwnej pogoni. Może nie do końca był to dobry czas na przekradanie się po mieście, bo którykolwiek z mieszkańców jakby ich zauważył to wszcząłby alarm biorąc Diritha i Kiti za najeźdźców gonionych przez resztę miasta, jednak częściowo było to również na rękę. A to dlatego, że uwaga mieszkańców była skupiona bardziej na wnętrzu miasta, wiec wystarczyło tylko w miarę sprawnie się z niego wydostać i nie trzeba było robić kolejnych dywersji aby odwrócić uwagę od drogi którą obrali. Tym razem jednak nie wszystko poszło tak sprawnie jak w przypadku wejścia do miasta, gdyż do uszy drowa docierały odgłosy pościgu poruszającego się za nimi w tunelu, jednak na szczęście nie było to jeszcze na tyle blisko aby stanowiło to zagrożenie. Bardziej był zdziwiony, że ktoś zdecydował się za nimi pójść i pozostawić "atakowane" miasto zamiast pozostać i wpierw uporać się z wrogiem znajdującym się w środku miasta... ale nawet wśród drowów znajdowali się tchórze, którzy zamiast bronić swojego miasta lub domu woleli "ruszyć w pościg za uciekającym wrogiem", który z reguły trzymał się z dala od bitwy.
Nie było to jednak ważne. Ważniejsze dla Diritha było to, o którego ucznia Riktela chodziło. I czy faktycznie chodziło o tego samego Ritkela, który go stworzył. Z tego co wiedział, jego pan nie był zbyt religijny i nie wyznawał Lolth zbyt gorliwie, a jego dom nie posiadał żadnej kapłanki. Po prostu starał się nie bluźnić przeciwko niej, żeby nie rozzłościć żadnej z kapłanek, a szczególnie Matek Opiekunek stojących na czele innych domów. Co prawda samo to, że stał na czele swojego domu zdawało się być bluźnierstwem, jednak jakimś cudem udawało mu się utrzymać dom w dolnej części hierarchii oraz ujść przy tym z życiem. Prawdopodobnie przez to, że część z tworzonych przez niego chimer oddawał do silniejszych domów jako bardzo przydatne łapówki...
Miał co prawda paru pomocników, jednak Dirith zawsze myślał, że są to tylko zwykli służący tacy jak drowi strażnicy pilnujący bramy i nie zwracał na nich zbytniej uwagi. Tym bardziej dlatego, że właśnie tak się zachowywali i bezzwłocznie oraz dokładnie wykonywali polecenia Riktela oraz jego chimer. Dlatego zdawało się do Dirithowi jeszcze bardziej dziwne aby któryś z nich doznał zaszczytu porozmawiania z samą Lolth, która nie zawsze odzywała się do najwyższych kapłanek nie mówiąc już o jakimkolwiek mężczyźnie. Bardziej prawdopodobne, że to był jakiś demon podszywający się pod Lolth niż sama pajęcza królowa... o ile to co było zapisane na kolumnie było prawdą. Oraz o co dokładnie chodziło, o sposób na co? Wskrzeszenie Riktela? Ponowne zniewolenie Diritha? Stworzenie lepszej chimery od niego? Tego drow mógł się tylko domyślać... W tej chwili miał jednak za mało informacji aby rozwiązać tą zagadkę, dlatego był tym nieco zirytowany. Jego myśli również ciągle do tego powracały co irytowało go jeszcze bardziej.
Kiedy dotarł w końcu do drzwi rozejrzał się dość dokładnie i przez chwilę nasłuchiwał jak daleko znajduje się ścigająca ich grupa. Byli dostatecznie daleko aby spróbować dostać się do świątyni i zamknąć za sobą wrota aby tym samym odciąć od siebie pościg. Wypowiedział więc zaklęcie i obserwował co działo się dalej. Był jednak czujny w razie jakiś nieprzyjemnych niespodzianek.
Gdy wrota były już otwarte ruszył zamierzając wejść do środka, jednak wilczyca zaczęła panikować jakby zauważyła w korytarzu jakieś czające się niebezpieczeństwo.
- O co ci chodzi? Nic tam przecież nie ma... - stwierdził sceptycznie i dla pewności przyjrzał się korytarzowi dodatkowo w infrawizji.
- Świetnie, lepszego momentu na omamy wybrać nie mogłaś? - zapytał zerkając nieco krzywo na Kiti, jednak nie przyglądał się jej zbyt długo i spojrzał z powrotem w korytarz na wypadek jakby mówiła prawdę. - Tak czy siak wejść tam musimy nie tylko dlatego, że tam jest to cholerne źródło, ale żeby zgubić kolejny oddział miejscowych ibilithów... - powiedział spoglądając na goblina, który jak gdyby nigdy nic gapił się w otwarte przejście. Nie zastanawiał się więc dłużej, tylko postanowił mimo wszystko wejść do środka. Zamierzał jednak zastosować starą dobrą taktykę, którą wykorzystywał jeszcze kiedy służył swojemu panu. A nazywała się ona "mięso armatnie przodem" i polegała na puszczeniu przodem oddziału złożonego ze zwykłych drowów, mającego na celu zaatakowanie wroga w pierwszej kolejności podczas ataku na inny dom. Nie był to z reguły zbyt liczny oddział, gdyż miał on tylko za zadanie oczyszczenie chimerom drogi z wszelkim pułapek jakie mogły być zastawione. Wszystko po to, żeby nie marnować efektów nie tanich eksperymentów na odkrycie tak proste rzeczy jak mina lub zapadnia z palami. Tym jednak razem rolę mięsa armatniego miał przyjąć goblin.
Dirith podszedł więc do niego i złapał go za kark. Jako, że nie było to zbyt duże stworzenie mógł go wrzucić do zalanego korytarza i obserwować co się dzieje oraz czy są uruchamiane jakieś pułapki. W razie jakichkolwiek protestów zamierzał goblinowi pogrozić sztyletem i nakazać wejście dalej. Jeśli zwiadowca zamierzał uciekać przed swoimi obowiązkami, wtedy zamierzał w końcu się go pozbyć zabijając żeby przypadkiem nie wpadło do głowy niewolnikowi powrót do miasta i przyprowadzenie jakiegoś oddziału mającego ponownie pojmać elfa. Nie czekał jednak długo na efekty, tylko samemu również ruszył do środka.
Kiedy wszedł do korytarza zaczął rozglądać się nad jakąś dźwignią mogącą służyć do zamknięcia wrót. Przed jej użyciem odczekał jednak aż również Kiti znajdzie się w środku. Jeśli żadnej nie znajdzie, to spróbuje ponownie użyć zaklęcia lub w ostateczności samemu zamknąć drzwi. Następnie nie pozostanie już nic innego jak dalsza eksploracja korytarza. Poruszał się jednak ostrożnie na wypadek jakby omamy wilczycy nagle się z manifestowały i trzeba było z nimi walczyć. Po drodze przyjrzał się jeszcze dziwnej krwi, jednak zamierzał po niej nie stąpać.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline