Anraniel nie musiała długo szukać. Tyle wejście było widoczne jak na dłoni i dokładnie tam gdzie można się go było spodziewać. Znajdowała się tam też dwuskrzydłowa klapa do typowych schodów prowadzących pod dom. Zanim zdążyła wybrać drogę krew znów w niej zamarła, gdy usłyszała jakiś szelest za swymi plecami w głębi lasu. Jedno szybkie spojrzenie by mogła dostrzec coś więcej....
...poczuła jak cała jej skóra napina się ze strachu gdy zobaczyła oczy w głębi lasu. Nie by to zwierze, ani człowiek... oczy znajdowały się w konarze drzewa. Nagle konar zaczął się uwypuklać i przyjmować kobiecą sylwetkę stworzoną z poszarpanego drewna. Minęła zaledwie chwila gdy postać szybko zaczęła zbliżać się do elfki. Anraniel nie panowała nad własnym ciałem otwierając w pośpiechu klapę od piwnicy. Pędem wpadła do środka po schodach, a skrzydła klapy zamknęły się za nią z hukiem z rozpędu. O mały włos spadła by ze schodów zbiegając na dół.
Tymczasem Wernhar czekając czujnie pod głównym wejściem, wyraźnie usłyszał huk za domem i szybkie kroki pod domem...
__________________ "Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego" |