Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2013, 14:31   #33
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Nikodemus był odważny jak jasna cholera, wskoczył w mroczny otwór w podłodze i jakoś ta cała odwaga zaczęła go opuszczać i to bardzo szybko. Serce biło raz za razem, lecz w tempie takim że aż głowa poczęła boleć od ciśnienia w żyłach. Żal się robiło trochę, bo myśli czarodzieja nagle owiała chłodna bryza rozsądku... trzeba było puścić Konrada przodem, a nie pchać się samemu pod nóż. Teraz było już jednak za późno. Korytarz był wąski i nie było sposobu by się zamienić miejscami, dlatego Schultz ruszył z sercem w gardle, przestał prawie oddychać ze strachu... bo jakież potworności mogły kryć się na końcu owego tunelu? Pewnym było że nie czekało ich tam nic dobrego.

Jęki, krzyki i tajemnicze modlitwy, coś bardziej jak zaklinanie, inkantacja spaczonej energii, Schultz wyczuł to od razu. To nie były słowa prośby, to było przywoływanie sił zła. Już wkrótce wszystko nabrało kształtów, a to za sprawą oświetlenia w komnacie na końcu korytarza. Makabra sceny jaka ukazała się Nikodemusowi i jego towarzyszom, zmroziła krew w żyłach.

Ołtarz, krew, ból, akolici przeklętych bóstw zniszczenia i ich krwawa ofiara... to jednak było niczym w porównaniu z heretyckim tworem jaki zawisł w eterycznym kłębie nad ciałem ofiary... to było plugawe oko, które czerpało pewnie wiele radości z obserwowania katorżniczego rytuału. Nikodemus zaklął pod nosem, a później wezwał niszczące siły agshy by spopielić zło czające się w tej przestrzeni. Magister czuł jak oko zwarca się ku ościeżnicy i spogląda na grupę intuzów, którzy choć w charakterach neutralni to teraz na pewno poczuli chęć bycia mieczami sprawiedliwości, choć może i nie, ale Nikodemus tak czuł się na pewno. Odeszły gdzieś w dal wszelkie narzekania i bolączki, oto teraz przed siłą dobra czaiła się w ciemności siła zła i ta musiała zostać zniszczona za wszelką cenę. Nauki Arcymaga Thyrusa nie poszły na marne, Schultz czuł w sobie powołanie by stać się ognistą tarczą Imperium. Jak za dawnych lat.

Twór spaczony musiał być niezadowolony, i to on właśnie ściągał całą uwagę na siebie. Mały triumf otchałni lecz tylko na czas potrzebny by serce tchnęło więcej tlenu do mózgu. Nikodemus oderwał wzrok od oka i przeniósł go na nagie kobiety, zmienione ich ramiona i przyrodzenia które stanowiły ewidentny dowód ich oddania Chaosowi. Demony w najczystszej postaci.


Teraz już czekać na co nie było. Strumienie ciepłego i czerwonego jak krew, wiatru agshy, poczęły kumulować się w centrum komanty na wezwanie Schultza. Każda płonąca w pomieszczeniu świeca była teraz źródłem z którego Nikodemus mógł czerpać niczym z wodę z niewielkiego acz wartkiego strumienia. Choć nikt inny tego nie widział to z każdej świecy ruszyła wiązka czerwonej energii i komanata w oczach magistra kolegium ognia wyglądała jakby oplotła ją krwawa i płomienna pajęczyna. Skumulowana moc została wciągnięta przez dłoń maga, którego oczy zapłonęły pomarańczowym światłem.

Wiedźmi wzrok spoczął na spaczonych istotach rodem z najgłębszych otchłani. Nikodemus szukał celu dla zebranej w sobie mocy... i znalazł go. Coś nakazało mu by skupił się na jednej z demonicznych istot o ramionach kraba, na niczym innym... tylko na tej właśnie jednej istocie. Jednak i stór dostrzegł celującego w niego maga. Zmutowana kobieta, bo to coś kiedyś nią było, spojrzała na Nikodemusa i ryknęła przeciągle, po czym ruszyła w oszałamiającym tempie do ataku, lecz było to zbyt wolne w porównaniu do wiązki energii która ruszyła na spotkanie swego celu.

Schultz skierował rękę w stwora który zebrał się do biegu. Stanął na szeroko rozstawionych nogach i krzyknął.

- Veneficus aculeus - sagittus! - Ognista siła wystrzeliła z dłoni czarodzieja z ogromną mocą, znacznie większą niż przy próbie zniszczenia zamka w bramie na zewnątrz. Tu było wystarczająco dużo źródeł ognia by magister bursztynowego kolegium mógł zwielokrotnić swą moc.

Magiczny pocisk trafił kreaturę i zatrzymał ją. Zdziwiony demon cofnął się o krok a chwilę po tym, jego klatka piersiowa otworzyła się z głuchym trzaskiem. Piersi rozerwało, krew buchnęła z wnętrza potwora i zrosiła posadzkę śmierdząca wydzieliną. Demon był martwy w oka mgnieniu. Dopiero teraz Nikodemus mógł spojrzeć na to co dzieje się poza swym wygranym pojedynkiem. Reszta komapnii również radziła sobie doskonale. Pokonywali wroga ze skutecznością godną wspaniałych magów i łowców czarownic. Sława im za to. Chwilę później wróg został strzaskany a strzępy ich ciał rozrzucone były wokół. Połączone moce trójki magów zasiały zniszenie w sali. Nikodemus odetchnął głęboko.

Pozostało oko, wstrętne i wściekłe. Schultz podszedł do ciała, tego które leżało teraz bez głowy obok ołtarza i schylił się by podnieść leżący obok owego ciała mroczny sztylet. Chwycił go przez kawałek szaty który musiał oderwać. Wstał i spojrzał porozumiewawczo na Konrada który chyba również szykował się by zniszczyć oko zła.

- Sigamrze Zjednoczycielu... Karlu Franzu Obrońco Imperium i ty, Thyrusie Płomieniu Cesarstwa... chrońcie nas. Jesteśmy za daleko by się cofnąć. - Schultz prosił przychylne moce o ochronę. Wziął zamach znad głowy i uderzył ostrzem.

- Gińńń!!! - Krzyczał.
 
VIX jest offline