Rozejrzała się, szukając jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Ten człowiek umierał i Jade nie wierzyła, że jej się uda. Nie miała niczego. Nawet wody, mimo panującej wokół wilgoci. Wstała, podchodząc do najbliższych krzaków z dużymi liśćmi. Ostrożnie odcięła jeden z tych, na których zebrało się najwięcej wody i zaniosła rannemu, wlewając do jego ust. Nożem obcięła nogawki jego spodni i podarła na szmatki. Raną na ramieniu chwilowo się nie przejmowała. Ważna była ta, co teraz krwawiła.
- Zostań ze mną. Nie wolno ci zemdleć, jasne?
Rzuciła spojrzenie w jego oczy. Nie miała czym szyć. Nie zostawiła sobie nawet jednej kosteczki z zabitego zająca, ani jelit, z których mogłaby wykonać nić. Zostało jedno - wypalanie. Paskudna sprawa. I paskudne blizny później. Nie widziała innej możliwości uratowania życia temu biedakowi. Ponownie cofnęła się w głąb lasu, szukając suchych gałązek i ściółki. Z tym powróciła do ogniska, rozgrzebując delikatnie popioły i szukając żaru, który mogłaby rozdmuchać. Gdyby udało się rozpalić ponownie ogień, mogłaby włożyć w niego nóż i odpowiednio nagrzać. I wypalić rany. I te na udzie, i tę na ramieniu, jeśli mężczyzna tego nie zrobił sam.
~Nie umrzesz tak szybko, draniu! Najpierw musisz mi powiedzieć kim jestem!~ |