Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2013, 00:28   #6
piotrek.ghost
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś

Wieczór w Irlandzkiej dzielnicy Bostonu był jak zwykle ponury, miasto pełne było przytłaczającego dymu z kominów i spalin, Murphy spoglądał z okna swojego mieszkania w oczekiwaniu na taksówkę, która miała zawieźć go na lotnisko, nie lubił czekać, ale lubił pieniądze jakie otrzymał w zaliczce za wykonanie zadania, które praktycznie nie wymagało żadnego wysiłku, co może być trudnego w zorganizowaniu przenosin jakiejś kliniki dla zwierząt. Jego przemyślenia przerwał dźwięk domofonu.
-Taksówka już czeka panie McManus - rozległo sie w słuchawce. Na ciemny t-shirt narzucił płaszcz, ubrał ciemne okulary i zabrał plecak podróżny
"Oby nie było żadnego opóźnienia" pomyślał. nie lubił czekać

-Lot Virgin America 357 z Bostonu do San Francisco zbliża się do lądowania, noc jest ciepła i pogodna, prosimy zapiąć pasy- głos dobiegający z głośników wyrwał Murphy'ego z zamyślenia, rozejrzał się po samolocie, w którym zaspani ludzie zaczęli przygotowywać się do lądowania, on sam zapiął pasy i usadowił się wygodnie w fotelu w oczekiwaniu na delikatne szarpnięcie towarzyszące zetknięciu się samolotu z płytą lotniska.

Terminal pełny był zabieganych ludzi, każdy gdzieś biegł i spieszył się, ten pośpiech sprawiał że wyczulone zmysły Malkavianina zostały zaatakowane przez natłok bijących ludzkich serc, musiał skupić się żeby oddzielić nieistotne dźwięki otoczenia od tych, które były dla niego istotne. Rozejrzał się i... Nie zobaczył żadnego komitetu powitalnego
"hojni to może i są" pomyślał "ale klasy to za grosz, liczyłem że ktoś mnie odbierze z lotniska, no trudno, na taksówkę jeszcze mnie stać" stwierdził zaglądając do portfela
Wyszedł przed główne drzwi terminala, ulica zalana była żółtym światłem latarni. Wziął głęboki oddech, powietrze było zupełnie inne niż na wschodnim wybrzeżu, cieplejsze i nie tak wilgotne, nie dało sie w nim wyczuć wszechobecnej w bostonie stęchlizny. Cały rząd taksówek jakby czekał specjalnie na niego przed lotniskiem.
-Najpierw do hotelu, chciałbym sie odświeżyć po podróży-zagaił wsiadając-zdam sie na pana przy wyborze, to moja pierwsza wizyta w tym mieście. Potem jeśli pan poczeka udamy się do kliniki weterynaryjnej przy Long Beach Avenue

Podróż przez zakorkowane miasto zajęła mu pare chwil, i do kliniki dotarł koło północy, skierował swoje kroki do wejścia lecz jego uwagę przykuła kobieta siedząca na ławce nieopodal numeru 38.
-pani doktor jak sadze- zapytał, a uzyskawszy twierdzącą odpowiedź kontynuował -uidq tes ervsatirs, takie zdaje sie jest hasło. Murphy McManus, niezmiernie mi miło -powiedział z uśmiechem. Po wymianie uprzejmości spojrzał na bagaże Ruby -To wszystko?-spytał-sądząc po zaliczce jaką dostałem na pani przenosiny myślałem że będziemy przenosić klinikę razem ze wszystkimi sprzętami, ale to tym lepiej. Dzisiejszej nocy możemy się zabawić, licze że pokażesz mi miasto-zawiesił głos-Bo mogę się zwracać po imieniu? A jutro wynajmiemy jakiś wygodny samochód i pojedziemy do Kanady, nie chciałbym zostać zaskoczony przez świt będąc ograniczony przestrzenią samolotu, Sama rozumiesz-Gadał mając wrażenie że ją zanudza -pozwolisz że wezmę twoje bagaże, znasz jakiś przytulny hotel?
 
piotrek.ghost jest offline