Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2013, 20:33   #2
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Alicia Keys - Fallin' - YouTube

Felipa de Jesus nie była stworzona do latania. Miała nazbyt pokaźną kolekcję szpilek od Louboutina aby zrezygnować z chodzenia po ziemi!
Ale w głosie Michaela dosłyszała tę nerwową nutę i trzeba było obrać najszybszy transport choćby budził wewnętrzny sprzeciw. Podług zresztą jej własnych przewidywań przez cały lot z latynoską natarczywością siała panikę i roztaczała czarne wizje jak to na pewno staną w płomieniach, uduszą się i runą w dół, niekoniecznie w tej kolejności. Na domiar, Alicia Keys, krzewiciel defetyzmu, zapętliła się podczas odtwarzania "Fallin'" co Felipa odebrała jako wybitnie złą wróżbę. Stewardessy były zmuszone wpompować w nią cholerną połowę pokładowego minbaru i ostatecznie przysnęła ułagodzona. Teraz jednak, gdy kapitan oznajmił, że będą podchodzić do lądowania Felipa poczęła od nowa pielęgnować w sobie histerię.
- Dios mio! La Virgen Maria de Guadalupe!
Przeżegnała się gorliwie i w tempie wypluwanych przez karabin kul wymamrotała po hiszpańsku dwie zdrowaśki z rzędu. Na wysokości dziesięciu tysięcy metrów poczuła nagłą potrzebę nawrócenia a jej bezkrytyczny ateizm wydał jej się absurdalnym życiowym nieporozumieniem.

Nowy Jork z lotu ptaka wyglądał obco i nieprzystępnie.




Wiedziała, że to głupie, ale nie mogła pozbyć się wrażenia, że ten asymetryczny konstrukt z betonu i szkła, zanurzony do połowy w brei okalających go wód żyje własnym życiem. Znów poczuła się jak na narkotykowym haju, tutaj, w pobliżu wspomnień. Tak wyraźnie rozróżniała porowatą, gadzią skórę naznaczoną czarnymi bruzdami ulic, sterczącymi wrzodami szklanych wieżowców czy zielonkawymi wykwitami skwerów i parków. Felipa wyczekiwała niemal z zapartym tchem aż monstrum wynurzy się ponad poziom wody wyjawiając mocarne szczęki lub łypiąc otwartym okiem. Po prochach wszechświat często odkrywał przed nią swoje enigmatyczne oblicze i roztaczał magię niedomówień. Brakowało jej tego, choć nie przyznałaby się na głos. Wiele ją to kosztowało. Bolesny detoks, szereg wszczepów filtrujących i mentalność ćpuna, którą powoli zostawiała za sobą. A z nią tatuaże, gang, Bronx, całe Wielkie Jabłko. Po co w takim razie wracała do śmietnika przeszłości? Chwilowo pozwoliła sobie nie odpowiadać na to pytanie.

Pracownik lotniska poddał ją standardowym procedurom bezpieczeństwa choć na jego twarzy widać było zaskoczenie gdy przeskanował ją w poszukiwaniu cybernetyki i cały ekran rozświetlił się jak pieprzona bożonarodzeniowa choinka. Nic jednak nie przemycała, osprzęt daleki był także od wojskowego więc trudności nie robiono.
W sali przylotów Felipa rzucała się w oczy jak diabeł w kościele i bynajmniej nie z powodu swojej hollywoodzkiej powierzchowności. No, przynajmniej nie wyłącznie z jej powodu. Jeszcze w L.A. nie poświęciła ani jednej myśli pogodowym niuansom i teraz, nieprzejęta śnieżną nawałnicą szalejącą za szybą sunęła po korytarzu na dwunastocentrymetrowych szpilach w dżinsowych szortach i topie od bikini dumnie prezentując swoją świeżutką czekoladową opaleniznę. W ręce ściskała klasyk Louis Vuittona, na nosie chybotały policjantki Ray Bana gdy rozglądała się za Waylandem jednocześnie zmagając się z trzema opasłymi walizkami na kółeczkach. Gdy go wreszcie wypatrzyła szeroki uśmiech wyrósł spod lusterkowych szkieł okularów.
- Mike, carino! - w pierwszym odruchu uścisnęła go i zmierzwiła dłonią czuprynę ciemnych włosów.
Nie wyglądał dobrze. Kłopoty malowały się w znajomym błękicie oczu. Wieść o wujku podcięła nogi.
- Opowiadaj, desde un principio. Qué pasa?
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 05-11-2013 o 21:15.
liliel jest offline