Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2013, 10:05   #9
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Kiedy naprzeciw niej stanął jakiś mężczyzna, Ruby uniosła zamyśloną głowę. Zlustrowała go od stóp do głów. Jej zielone oczy były przy tym uważne i dociekliwe, dobrze radziły sobie ze skrywaniem obumierających właśnie oczekiwań. Aha! A jednak płaszczowiec! Odezwała się ta masochistyczna część psychiki, która była złośliwa nawet dla niej samej. Dziewczyna mimo wszystko wstała żeby uścisnąć mu dłoń i wysiliła się nawet na uśmiech. Murphy był od niej wyższy o całą głowę, filigranową rączkę mógłby połamać na dwoje, gdyby mocniej ścisnął. Jej sylwetka wyglądała tak, jakby miał ją zaraz porwać silniejszy podmuch wiatru. Czy trafił w ogóle na właściwą osobę? Sprawiała wrażenie takiej młodej. Ta naznaczona piegami twarz bardziej niż do gabinetu weterynaryjnego nadawałaby się raczej na karton z mlekiem - taki opatrzony ponurym przypisem WIDZIAŁEŚ MNIE? ZADZWOŃ. Ale to spojrzenie nie należało już do naiwnej małolaty. Czy też zwłok, które znajduje się porzucone na drodze stanowej.
- Vir est qui adest - odpowiedziała mu na powitanie, wybierając chyba najbardziej arogancką wersję tego akronimu jaką tylko mogła - Ruby Pynchon. Również miło mi poznać.
Szybko przeszli na “Ty”. Przez jakiś czas wsłuchiwała się w to, co miał jej do powiedzenia. Wzmiankę o relokacji kliniki powitała z nieskrywanym zdziwieniem, ale i z odrobiną rozbawienia.
- To dobrze, że zapłacono Ci z góry, Murphy. Jestem jedyną częścią tej kliniki, która gdzieś się wybiera. Ale bez obaw, wszystko co potrzebne mam tutaj - jakby na potwierdzenie tych słów, trzykrotnie poklepała wielgachną walizę. Wstępne (negatywne) wrażenia uległy zmianie i Pynchon zaczynała się przekonywać do rozmówcy. Miał przyjemne usposobienie, bardziej ludzkie niż reszta tych gości w skórach, z którymi regularnie wchodziła w interakcje. Za to wzmianką o rozrywce poważnie ją zaskoczył! Uniknięcie “rybki” wymagało od Ruby nie lada wysiłku. Co ona mogła zasugerować komuś takiemu? Jej rozeznanie w klubach nocnych było zerowe, a idea ciekawie spędzonego wieczora krążyła wokół kilku rozdziałów dobrej książki i Jo Stafford śpiewającej w tle. Skoncentrowała się więc na zapytaniu o hotele.
- Może Powell? Trzygwiazdkowy, niedaleko, ma przystępną cenę. Jak jest w środku nie wiem, zwykle korzystam z własnego mieszkania, rozumiesz - wypaliła, trochę lekkomyślnie.


Chłód, który płynął ze słowami Ruby niemalże powalił McManusa, dopiero po chwili dostrzegł zagubienie na twarzy drobnej wampirzycy, a w jej wypowiedzi pojawiło się trochę ciepła. Miał wrażenie, że nie do końca takiej “obstawy” się spodziewała.
”No trudno, nie możemy zadowolić całego świata, ważne żeby godnie wypełniać swoją misję” - pomyślał i sięgnął, żeby pomóc z jej bagażami. Skierował swoje kroki do taksówki, którą tu przyjechał, dobrze że dostał słuszne wynagrodzenie, bo za te całe oczekiwanie taksiarza zapłaci chyba majątek. Ale trudno, cudze pieniądze wydaje się najłatwiej.
- Proszę wieźć pod adres jaki poda ta urocza dama - zwrócił się do taksówkarza - Rozumiem że bagaże zostawimy u ciebie, a potem skoczymy się trochę rozerwać? Nie mówię, że jestem jakimś zwierzem imprezowym, i sądząc po twojej minie ty też nie. Ale nie powiesz mi że nie macie żadnej irlandzkiej knajpy w tym mieście? - spytał delikatnym tonem, żeby nie przestraszyć trwożnej dziewczyny - Mam nadzieję, że nie czujesz się zaatakowana przeze mnie? Nie chce cię urazić w żaden sposób, a myślę że jak skoczymy na piwo, łatwiej będzie nam się dogadać. Mam rację?


Ich nastawienie względem siebie było tak ostrożne, że niemal komiczne. On, przesadnie czujny żeby jej nie zranić. Ona, tak nieobeznana ze światem nieformalnych relacji międzyludzkich, że równie dobrze mogłaby starać się pojąć każdą z odmian artystycznej filozofii Neobaroku.
- Zaatakowana? Nie. Onieśmielona? Może odrobinkę. Chyba dlatego, że wszystko to jest dla mnie takie nowe - dodała, jakby chcąc usprawiedliwić swój brak towarzyskiego obycia.


Wsiadła do taksówki, pozwalając żeby Murphy zajął się jej pakunkami. Co jak co, ale jakoś nie miała teraz ochoty na kultywowanie obrazu silnej i niezależnej kobiety. Dalsze antagonizowanie kogoś tak poczciwego też niczemu by nie służyło. Przerwała rozmyślenia, bo zapach papierosowego dymu ukąsił ją w nozdrza jak wąż. Siwe pręgi. Taksówkarz nie szanował swojego zdrowia. Cudze było dla niego warte jeszcze mniej. Ruby kaszlnęła.
- Dobra, dobra! Już gaszę... - zapobiegawczo zarzęził Włoch, najwyraźniej przeczuwając, że zanosi się na kazanie kolejnej zdrowotnej dewotki. Cygaro zasyczało, zagłębiając się w pozostałościach swoich braci, dokładnie w momencie w którym McManus wsiadł do samochodu. Po czym Pynchon natychmiast pożałowała, że chwilę wcześniej nie ugryzła się w język. Głupia, głupia, głupia! Po co właściwie wspomniała mu o mieszkaniu? Nie mogła go przecież tam zabrać!
- Hotel Powell na... Cyril Magnin St. – pośród ciszy, jej słowa były jak strzał z bicza. Kierowca nie posiadał minimalnego poziomu zainteresowania, który pozwoliłby mu zwrócić uwagę na rozbieżność zdań u dwójki młodych ludzi. Nacisnął tylko coś przy taksometrze i ruszył. Ona natomiast czuła, że musi szybko przełamać ciszę, zanim ta stanie się nie do zniesienia.
- Do irlandzkiego baru... zawsze to nowe doświadczenie. Czy ich atmosfera jest aż tak specyficzna jak mówią? - to nazwisko i rysy. Chyba kierowała nim tęsknota za domowymi stronami... momencik. Wypić piwo? Znaczy, że Murphy mógł spożywać alkohol? Że ten normalnie na niego oddziaływał? Nietypowe...
 
__________________
Beware he who would deny you access to information, for in his heart he dreams himself your master.
- Commisioner Pravin Lal, Alpha Centauri
Highlander jest offline