- Śpi jak niemowlak – zdumiewał się Almos patrząc na jeńca. – Na Ramocsa, niekiepskie czary-mary.
Nomada wyzbył się dziś podejrzeń o zdradzieckie zamiary wiedźmy, miał jednak kolejny powód, by trzymać się od niej na dystans. Kto wie, co czarownicy strzeli do łba? Almos nie miał zamiaru zostać uśpiony i obudzić się gdzieś bez nerki (nerki były ponoć ważnymi składnikami czarnoksięstwa). Nie ufał magii, a takim podstępnym, kobiecym zaklęciom w szczególności. Uczciwa kula ognia to co innego.
Tymczasem dojechali do miasta i Almos, podpierając się solidnym kijem znalezionym na poboczu, wygramolił się z dyliżansu, po czym dokuśtykał za innymi ku wejściu do biura „Czerwonej Strzały”. Wtem dopadł ich smarkacz z wiadomością od Łowczyni i większość drużyny postanowiła się z nią spotkać. - Ja się do spacerów po mieście nie nadaję – swierdził Jeździec Równin. Poczekam na medykusa i chętnie pomogę przesłuchać naszego jeńca – spojrzał wyzywająco na Curda. - Chcę moje trzydzieści szylingów. Znajdziecie mnie potem w „Trumnie”.
Almos machnął im na pożegnanie i wszedł do środka budynku. Usadowił się na krześle w gabinecie Weissa, rzuciwszy obok swoje rzeczy. - Masz może gorzałki? – Zapytał urzędnika. – Zdałoby się znieczulenie. Waszemu człowiekowi też, oberwał gorzej ode mnie. |