[center:299076f96a]
[/center:299076f96a]
Grubas najpierw wbił wzrok w kształtne pośladki Kate, gdy ta schylała się aby sięgnąć do szuflady. Zmrużył oczy gdy rozległ się brzęk tłuczonego wazonu i padły ostre słowa Chrisa pod jego adresem.
- Wybacz kotku, interesy wzywają... - wymamrotał do rudej kobiety, która wstała, pośpiesznie naciągnęła na zgrabny tyłeczek koronkowe majtki i szybkim krokiem z niezadowolona miną opuściła gabinet. Przechodząc obok
Chrisa spojrzała na moment na niego, uśmiechnęła się i puściła mu figlarnie oczko. Chłopak zauważył, ze dziewczyna jest bardzo ładna i przez chwile zdekoncentrował się zupełnie.
W tym czasie Justin Goeffrey stękając zaczął grzebać w szufladach swojego biurka.
- Z reguły nie ujawniamy żadnych danych osobistych poprzednich właścicieli naszych nieruchomości, ani też naszych klientów... to niezgodne z polityką firmy... - paplał szukając czegoś w stercie papierów, od czasu do czasu rzucając głodne spojrzenia w kierunku kobiet
- ale ta sprawa uległa już chyba przedawnieniu... i to mocno... hryhyhyhy... - zaczął śmiać się głośno przy tym pochrząkując.
- Voila! Masz tu historię budynku, niegrzeczny chłopcze! - rzucił na stół tekturową teczkę opatrzoną numerem 00216 i napisem "Crowninshield Estate".
- Możesz ją sobie zabrać i poczytać do poduszki... choć z takimi kociakami, ja bym miał w łóżku co innego do roboty... hryhyhyh... - znowu zaśmiał się obrzydliwie, opluwając lekko pozostałe papiery na biurku.
Jeremy zabrał teczkę i wyszedł, trącając przy tym
Chrisa który nadal gapił się na na wpół rozebrana rudą kobietę, która wyprawiała teraz nieprawdopodobne rzeczy ocierając się o drzwi niczym napalona kotka i zachęcając do zabawy...
************************************************** **********************
Wyszli na zewnątrz i skierowali się do samochodu. Wiał silny wiatr i zaczął kropić deszcz, który po chwili zamienił się w ulewę. Gdy zmierzali w stronę przystani kilkukrotnie przez zalane strugami deszczu szyby zauważyli przygarbione postacie mieszkańców. Wszyscy zdawali się zmierzać w stronę jakiegoś kościoła wzniesionego w centrum miasta. Oksana dostrzegła pewne analogie z tradycjami ukraińskimi, gdzie ludzie w trakcie burzy modlili się i palili w domach świece - tutaj najwidoczniej miejscowi zbierali się na modlitwach w kościele.
W końcu dojechali na parking nieopodal przystani.
Chris zatrzymał samochód i słychać było szum klimatyzacji oraz skrzypienie pracujących wycieraczek.
Jeremy zajrzał do teczki i zobaczył wewnątrz jakieś dokumenty, artykuły prasowe i jakieś wycinki z gazet. Deszcz nadal bębnił o karoserię samochodu, a w oddali, gdzieś ponad wyspą, niebo rozdzierały błyskawice. Takie letnie burze na szczęście nie trwały zbyt długo i pomału zaczęło się wypogadzać...