Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2013, 20:54   #104
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Aoife O'Brian

Tak jak przewidziała. Zachował te ludzkie odruchy i starał się uniknąć świecznika. A ona mogła wykorzystać tę sytuację i wykorzystała. Atakowała bez litości. Drapała i kąsała. A chociaż z ran nie tryskała krew wiedziała, że go rani, że zadaje mu ból. I czerpała z tego przyjemność. Wielką. Ogromną. Wręcz niewysłowioną.
Starzec nie mógł obronić się przed atakiem takiej istoty. A może nie chciał.
Bo on się nie bronił. Nie starał się jej wyrwać. Nie starał się uciec. Z premedytacją wystawiał się na kolejne ciosy.
Niestety zorientowała się zbyt późno. Lub też zbyt późno zapanowała nad swoim gniewem, być może i słusznym gniewem, ale za to zaślepiającym i uniemożliwiającym logiczne myślenie.

Czy można zabić to co już martwe??

Chyba można, skoro się jej to udało. Bo przecież udało się jej. Przestał się ruszać. Przestał reagować. A w końcu przestał być. Patrzyła jak rozpływa się. Znika.

Pomogła uniknąć mu sądu. Pomogła uniknąć mu kary. Własnymi rękoma. Chciała pomścić i siebie i matkę i innych. Lista była długa, a kończyła się jego własnym synem. Chciała ich pomścić, a mu pomogła. Zaślepiona gniewem i chęcią zemsty pomogła mu.

Czy można zabić to co już martwe??


Julia Darlington, Margaret Twisleton i Sir Roger Attenborough

Wierzchowcom raczej nie w smak było dźwiganie podwójnego ciężaru. Szybko jednak zostały przywołane do porządku. Chociaż nie poruszali się na nich tak szybko jakby tego chcieli. Zwłaszcza porucznik Rao i sir Attenborough i to oni nadawali tempo całej wyprawie. Pozostali nic na to poradzić nie mogli, chociażby nie wiem jak bardzo palili się do działania.

Znalezienie dębu w tym lesie problemem szczególnym nie było. Wszak pani Twisleton słusznie zauważyła, że nazwa posiadłości skądś musiała się wziąć. Pozostawało tylko znaleźć to właściwe. Co już takie łatwe nie było.

Trafili wprawdzie na kilka dorodnych, godnych podziwu egzemplarzy. Niestety, śladów magyi przy nich nie było. Należało zatem szukać dalej, tak jak zakładali zataczając coraz większe kręgi. Zadanie może nie tyle trudne, wszak to konie ich dźwigały, co nużące.
I choć sprawdzali skrupulatnie, to nie przynosiło to większych efektów.
Być może jednak Aoife coś innego miała na myśli przekazując Julii wierszyk.
Czas płynął nieubłaganie, widzieli to po obniżającym się słońcu. Czuli w swych trzewiach. Ich organizmy domagały się pożywienia i wody. Cóż zatem musiało czuć to, ukryte przed oczami demona i ludzi niestety też, dziecko. A jemu dodatkowo kończyło się jeszcze powietrze. Być może to motywowało ich do dalszych poszukiwań. Bo przecież każde następne drzewo mgło okazać się tym właściwym.

I w końcu okazało.
Było wielkie i niestety martwe. Gdyby jego korna zieleniła się teraz liśćmi, naprawdę mogło robić wrażenie. Ale to przy nim doktor Bennett razem z porucznikiem Rao coś wyczuli.
To przy tym drzewie ktoś ostatnio uprawiał magyczną sztukę.
Oczywiście istniała możliwość, że to wcale nie to drzewo.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline