Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2013, 21:57   #14
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Annabell straciła apetyt. Wciąż wpatrywała się w wydrukowane zdjęcie dziewczyny, która mogła być jej siostrą. Wiedziała, że przestała być dobrą towarzyszką wieczoru. Na szczęście Sophie też to wiedziała, co więcej świetnie rozumiała. Nie naciskała, nie próbowała na siłę rozluźnić atmosfery, pocieszać czy zadawać pytań. Poprosiła tylko Ane, żeby uważała wracając do domu, ciesząc się w duchy, że nie przyjechała na motocyklu. Samochód był dużo bezpieczniejszy, nawet jeśli Ana pędzi jak szalona.
Pisarka pożegnała się z agentką, odruchowy wrzuciła do torby ściągnięte z internetu materiały i wyszła z restauracji.

Po niespełna 20 minutach była już w swoim apartamencie. Dokładniej mówiąc przy barku, gdzie przygotowała sobie gin z tonikiem, cytryną i dużą ilością lodu. Musiałą się napić.
Chodziła nerwowo po salonie, połączonym barowym blatem z aneksem kuchennym, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Laura Szczęściara całkowicie zajmowała jej myśli. Z czarnej, skórzanej torby wyjęła wydrukowaną historie krótkiego życie 19-latki. Karta tarota wypadła z pomiędzy stron lądując na podłodze. Ana jeszcze raz przeczytała wydruk ze strony internetowej. Tak wiele rzeczy się zgadzało. Zbyt wiele.
Po zrobieniu kolejnego drinka Annabell, pod wpływem impulsu postanowiła zadzwonić do rodziców. Zlokalizowała swoją komórkę, po czym trzęsącą się dłonią wybrała numer stacjonarnego telefonu rodziców. Po trzech sygnałach, ktoś podniósł słuchawkę nie spodziewając się zapewne, że dzwoni właśnie Annabell. W końcu telefonowała do rodziców bardzo rzadko.

- Dobry wieczór - przywitała się spokojnie.

-Witaj kochanie? Jak tam praca? -usłyszała znajomy kobiecy głos
w słuchawce. -Nie męczysz się tam w wielkim mieście?

Nie spodziewała się takiego powitania. Albo coś było nie tak, albo stosunek matki do córki zmienił się po ich ostatnim spotkaniu, które trzeba przyznać było niespodziewanie udane. - Wszystko w porządku mamo - odpowiedziała automatycznie. - W pracy - dodała po chwili milczenia - tata jest w domu?

-Wyszedł niestety do pubu.- Pogodny ton głosu matki, mimo że miły dla ucha, wydawał się taki… nienaturalny w jej odczuciu. - Wróci za dwie, trzy godziny. A ty… kiedy wpadniesz nas odwiedzić?

- Aha, no trudno - westchnęła na wieść, że ojca nie ma w domu. Lepiej by było gdyby zastała oboje rodziców. - Nie wiem mamo, mam dużo pracy - odpowiedziała jak zwykle, słysząc pytanie o przyjazd do Silver Ring. - Co u Was słychać? - spytała próbując wybadać nastrój matki. - Jak się czujesz?

- Bardzo dobrze, ostatnio lekarka przepisała mi nowe lekarstwa - rzekła wesoło kobieta. - Bardzo dobre… No i spokój dobrze wpływa na moje nerwy. Sanatorium ma nową ekipę lekarską, naprawdę dobrą. Mogłabyś do przyjechać nas, odstresować się od życia w dużym, hałaśliwym mieście w wygodnym, cichym sanatorium. Było by miło…
A może była przewrażliwiona? Może nic się z matką nie działo. Jednak ten ton jej głosu. Ta radość… nieustannie kojarzyła się z czarownica zapraszającą Jasia i Małgosię do swej chatki. Przecież głos był szczęśliwy, a Annabell wcale nie chciała się wykłócać z własną rodzicielką. Więc...czemu czuła, że coś… jest tu nie tak.

- Mamo, gdybym już przyjechała raczej wolałabym wypoczywać w domu nie sanatorium, nie sądzisz? - ciągnęła tę rozmowę o niczym, nie wiedząc jak przejść do sedna sprawy. Jak powiedzieć o Laurze, nie, jak o nią zapytać. Westchnęła głośno, wypiła duszkiem drinka, którego od początku rozmowy trzymała w dłoni i zebrała się na odwagę. - Słyszałaś o kimś takim jak Laura Szczęściara?

- Nie. Czy to ktoś z twoich znajomych? - zapytała nieco zaskoczona tym pytaniem.

- Nie, nie do końca, hmm… Mamo, zrobisz coś dla mnie? Poczytaj sobie jutro o niej w internecie, co? W sanatorium na pewno masz dostęp.

- Wiesz, że nie przepadam za tym całym… internetem - odparła niepewnie kobieta.

- Wiem, ale to powinno Cię zainteresować. Wpisz po prostu “Laura Szczęściara” i przeczytaj historię dziewczyny.

- Dobrze… zrobię tak. A co u ciebie? Myślisz już o ustatkowaniu się? Kobieta nie może żyć wiecznie sama - odparła matka po chwili milczenia.

- Że co? - pomyślała i spojrzała zdziwiona na słuchawkę. Matka nie zachowywała się normalnie. - Wiesz, poznałam takiego jednego scenarzystę - wymyśliła coś na poczekaniu - ale to jeszcze nic pewnego. - Miała nadzieje, że nie będą ciągnąć tematu.

- Powinnaś go nam przedstawić - usłyszała w odpowiedzi. W domyśle: “powinnaś tu przyjechać”... I Anabell poczuła zimne ciarki na grzbiecie. Zupełnie bez powodu.

- Jeśli coś z tego wyjdzie to go poznacie - odpowiedziała siląc się na wesoły ton. - Muszę kończyć, mam jeszcze sporo pracy.

- Rozumiem. Do widzenia kochanie - słodki ton głosu, zakończył miłą i spokojną rozmowę, która jednak z jakiegoś powodu wydawała się Anabell niepokojąca.

Nie, niepokojąca to mało powiedziane. Ana była przerażona. Nie dość, że niespełna godzinę temu dowiedziała się, że jej siostra mogła wieść szczęśliwe życie całkiem niedaleko, że jej życie właśnie się skończyło, to jeszcze matka zachowywała się delikatnie mówiąc dziwnie. Fakt, mogło to być spowodowane zmianą leków.. albo tym, że rodzina ciągle coś przed nią ukrywała.

- Popadasz w paranoję Annabell - szepnęła sama do siebie ruszając w kierunku butelki ginu, której rozpracowanie było jej dzisiejszym planem. - I jeszcze ty Papieżyco... - szepnęła podnosząc z podłogo tajemniczą kartę.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline