Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2013, 00:44   #66
Ali
 
Ali's Avatar
 
Reputacja: 1 Ali jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwu
Olivia wyraźnie pobladła. Była zmęczona, tak jak wszyscy, ale również piekielnie zdenerwowana. Pełne nadziei spojrzenie Elisabeth, oczekującej ochoczych zapewnień o pomocy, tylko pogorszyło sprawę. Kasztanowowłosa kobieta poczuła zupełnie fizyczne ukłucie żalu w żołądku.
Oparła łokcie o stół i schyliwszy głowę, czubkami długich palców z idealnie wykonanym manicurem masowała skronie. Była zła sama na siebie, że odczuwała lekką ekscytację. Wszystko to było potworne i aż prosiło się, by w nic nie wierzyć. Tylko czy rzeczywiście w młodości zajmowała się ciemnymi sprawkami ani trochę nie dając wiary słowom Malvina?
Charles wrócił z mapą i po swoich słowach napotkał ciężkie spojrzenie Olivii. Kompletnie nie podobał jej się wyraz jego twarzy, iskry w oczach – choć nie mogła powiedzieć, by tego nie rozumiała.
Wciąż ciężko było jej wyrazić myśli, na szczęście Władimir zapełnił pustkę po pytaniu córki Badocka. W dodatku miał sporo racji. Tym, co drażniło kobietę, był podniesiony głos mężczyzny, który za każdym razem sprawił, że drgnęła niespokojnie. Miała tego sporo w domu, ale sama starała się nigdy nie unosić i zdecydowanie krzyk nie działał na jej nerwy najlepiej, jakąkolwiek słuszną wieść by niósł.
- Władimirze, proszę cię, ciszej – odezwała się zbolałym tonem. Czuła się, jakby za chwilę miała nadejść migrena. Wstała od stołu i stając za Bazhukovem ścisnęła jego ramię zarówno w geście solidarności, jak i próby złagodzenia jego rozszalałych emocji. – Zgadzam się z Władimirem – wyrzuciła wreszcie z siebie, patrząc na Charlesa. – Pójście na cmentarz to jak pchanie się w paszczę lwa. Ze względu na przyjaźń z twoim ojcem – tutaj odwróciła wzrok w stronę Elisabeth – gotowa byłam poświęcić swoją reputację, właściwie dalej jestem, a uwierzcie mi, że moja dobra opinia jest równoznaczna z moim być albo nie być. Trudno, człowiek ma powinności ważniejsze od sukcesów zawodowych i tym podobnych. Zapominacie jednak – a może nie zdajecie sobie po prostu sprawy – że jestem nie tylko naukowcem, ale przede wszystkim matką. Nie mogę ryzykować zdrowia i życia, kiedy w domu czeka na mnie dwójka malców – piwnooka wypowiedziała te słowa wyraźnie emocjonalnie, lekko słabnącym głosem. Nawet przez myśl jej nie przeszło, by fakt bycia żoną był w tej kwestii istotny. Przybliżyła się do Brooksa i kucnąwszy mocno złapała go za dłoń. Nigdy szczególnie nie unikała bezpośredniego kontaktu z innymi, ale teraz wyjątkowo potrzebowała dotyku kogoś bliskiego. W jej zachowaniu była jakaś teatralność, ale znajomi dziwnie mogli odczuć, że może ten jeden raz jest naprawdę autentyczna. – Charles, nie wiemy, co zastaniemy na cmentarzu, ale jedno jest pewne: nic dobrego. Nie chcę, by komukolwiek z nas stała się krzywda, mamy na głowie wystarczającą tragedię. Może to po prostu wykracza poza nasze możliwości? - Spojrzała błagalnie i przepraszająco na Elisabeth. - Jednak jeśli nadal chcemy działać, a ze względu na pamięć o przyjacielu ja na pewno chcę, proponuję trzymać się naszego wcześniejszego planu... może tak się czegoś dowiemy, trafimy na jakieś… ostrzeżenie?
Można było odnieść wrażenie, że zapomniała o starcu, ale fakt, że zdecydowała się unikać dosłownego mówienia o włamaniu do domu Malvina, mógł stanowić o tym, że nie do końca ufa staremu antykwariuszowi lub po prostu dmucha na zimne.
 
__________________
"We train young men to drop fire on people, but their commanders won't allow them to write "fuck" on their aeroplanes because it's obscene." Apocalypse Now
Ali jest offline