Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2013, 21:37   #4
Szamexus
 
Szamexus's Avatar
 
Reputacja: 1 Szamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znany
"Cóż to? Jaki ptak powstał i roztacza pióra,

Zasłania wszystkich, okiem mię wyzywa;

Skrzydła ma czarne jak burzliwa chmura,

A szerokie i długie na kształt tęczy łuku (...)

Spojrzał na mnie - w oczy mię jak dymem uderzył,

Myśli moje miesza - plącze…"

Ostatni rok Adam Kowalski spędził na próbach odwrócenie tego co nieodwracalne. Świadomie, na rok przed egzekucją postanowił złamać pakt. Ukrył się z dala od domu, tak by nie widzieć i nie być widzianym przez nikogo znajomego. Pierwsze tygodnie po pogrzebie matki spędził na przeszukiwaniu otchłani internetu w poszukiwaniu choćby śladu na temat ludzi będących w podobnej do jego sytuacji. Nie było to łatwe, pierwsze próby skłoniły go do przestudiowania Fausta. Ale ten trop nigdzie go nie doprowadził, poza pewnymi przemyśleniami i refleksjami na nic te studia się zdały. Jeśli tylko na rok ma mu to wzbogacić życie wewnętrzne to zbyt mało.
Lęk i strach napędzały go do działania. Nie sypiał prawie wcale, ślęczał nad komputerem szukając śladów w odmętach sieci. Odwiedzał największe i najstarsze biblioteki, szukając źródeł informacji dotyczących paktów z mocami ponadziemskimi, nieczystymi, paktów ze Śmiercią. Niektóre ślady prowadziły go do klasztorów i kościołów, do których to księgozbiorów nie zawsze udawało mu się dostać. Czasami okazywały się zwykłymi ślepymi uliczkami.

Przemęczenie, ciągła zmiana miejsca pobytu, niedojadanie powodowały, że miał problemy z zachowaniem równowagi psychicznej. Bał się, wokół co raz częściej widział śledzących go wysłanników egzekutora. Niczym obłąkany potrafił uciekać przed cieniem, skrywał się na dworcach, opuszczonych fabrykach zakładając, że tam go nie będą szukać. Każdy dostrzeżony czarny ptak, każdy kruk był przez niego postrzegany jako szpieg, szpieg Żniwiarza.
Ślady i tropy znalezione przez Adama doprowadziły go przez Transylwanię do Abruzji. Ta ostatnia to włoska prowincja, w środkowo-południowej części Włoch położona nad Adriatykiem. Z różnych źródeł, a głównie z ust pewnej zakonnicy i dokumentów znalezionych w bibliotece Klasztoru Sióstr Nazaretanek w Komańczy, dowiedział się, że w okresie Wielkiej Nocy, w Wielkim Tygodniu w małej włoskiej mieścicie, Lanciano



odbywa się niezwykła droga krzyżowa.



Tam powinien szukać pomocy i informacji u pustelnika ukrywającego się na co dzień w podziemiach niewielkiego kościółka. W podziemiach Świątyni znanej i będącej celem wielu pielgrzymek, a to za sprawą cudu eucharystycznego o niezwykłej historii.



Dzień drogi krzyżowej jest podobno jedynym gdy ów pustelnik wychodzi z ukrycia. Jest zawsze jedną z trzech zakapturzonych postaci uczestniczących w tej doniosłej uroczystości - niosącą krzyż, lub idącą tuż obok. Wiedza ta nie jest powszechnie znana, a zdobyta została przez Adama dzięki zapiskom znalezionym przez jedną ze wspomnianych zakonnic skrupulatnie studiujących dzienniki Kardynała Stefana Wyszyńskiego, który spędził długie dni więziony w klasztorze w Komańczy. Pustelnik Pietro z Morrone ponoć jest jedynym żyjącym człowiekiem który umknął Egzekutorowi. Chroni go przed jego kosą miejsce, bliskość świętych relikwi i modły odczyniane codziennie aby uchronić się przed mackami Śmierci, być może będące dożywotnią pokutą za złamanie danego słow a być może coś jeszcze. Jak i dlaczego Wyszyński wiedział o nim nie zostało przez Adama odkryte …

Wiedział, że szuka człowieka który u lewej stopy nie ma palców. To znak jaki pozostał po spotkaniu ze Żniwiarzem, spotkaniu które o włos również dla Pietro z Morrone skończyłoby się śmiercią…

Wyrzeczenie jakiego się podjął, opuszczenie rodziny i ciężka praca zaowocowały tym, że w Wielkim Tygodniu odnalazł Pietro Morrone we włoskim Lanciano. Jego czas mijał, od pustelnika miał zdobyć klucz do stępienia kosy Egzekutora …

***


Marek Malinowski

Sącząc powoli aromatyczną kawę rozmyślał. Wspominał dni przeżyte te dobre, tak dobre dla niego. Spojrzał na kolekcję białej broni … przez wiele lat zbierał, szukał i kolekcjonował najlepsze egzemplarze. Miał też nie lada umiejętności, wiedział to i naturalnym była chęć obrony przed śmiercią. Jednak jak ona przyjdzie, tego nie wiedział, tego nie było w umowie. Czego się miał spodziewać? Te wątpliwości powodowały narastający niepokój, niepewność stawała się trudna do zniesienia.

Wchłaniająca się kofeina tylko sytuację pogarszała. Jego ciało nie potrzebowało używki, jego własne katecholaminy pobudzały serce, mózg i każdą komórkę zdolną do pracy. TVN 24 wylewało z siebie liczne informacje, z których co jakiś czas Marek wyławiał obrazy i fakty które napędzały jego strach. Ze złością chciał wyłączyć telewizor, nacisnął czerwony przycisk na pilocie i zgasło światło … a z urządzenia dalej lały się fakty dotyczące makabrycznego znaleziska ciała młodej kobiety wyłowionego z zalewu Zegrzyńskiego. Musiało ty być bestialskie morderstwo, bo ciało miało powyrywane nogi w stawach biodrowych … Marek stał jak wryty, nerwowo klikał czerwony przycisk, aż zadziałał. Zapanowała cisza. Wcale nie zrobiło się łatwiej … podszedł nerwowo do okna, z mieczem w ręku. Odchylił firankę, gdzieś daleko widział światła zniczy coraz liczniejszych na pobliskim cmentarzu. Że też do tej pory nie przeszkadzała mu lokalizacja jego mieszkania …

29 X 2013
Na szczęście mógł pójść do pracy, gdzie gdy nie myślał o dacie było łatwiej. Kolejny wieczór był równie trudny. W aptece zakupił tabletki nasenne, wtedy zaczęły się dziwne sny …



Kolejny dzień minął … Wracając do domu, co chwila oglądał się za siebie, miał wrażenie, że ktoś go śledzi … ale nic takiego nie miało miejsca. Jedynie czarne kruki przesłaniały niebo. Ale to normalne o tej porze roku ...

31 X 2013

Telefon. Odebrał i w słuchawce odezwał się znany mu doskonale głos dr Mroza. - Panie Malinowski, musi Pan dziś jeszcze przyjechać do Kliniki, najlepiej wieczorem. Mam dyżur, muszę omówić z panem wynik ostatniej tomografii komputerowej. Proszę się przygotować na pozostanie w szpitalu, to będzie konieczne. Mam nadzieję, że nie na długo ale jednak. Niech pan się zgłosi na izbę przyjęć. - to nie były dobre dla Marka wieści, ale zdecydował się podporządkować propozycji lekarza.

Po kilkudziesięciu minutach był gotów do wyjścia. Spakował się w torbę sportową, długą na tyle, że mógł włożyć do środka, nie inaczej ale najlepszą replikę Katany Minamoto wykonaną z toledańskiej stali.





Adrian Toma

31 X 2013

Dyskietka z oprogramowaniem antywirusowym sprawdziła się doskonale. Dokładnie tak samo jak kilka dni temu. Ostatni update Kaspersky'ego spisał się jak tego Adrian oczekiwał. Kliknął jeszcze ENTER i …. proszę, machina ruszyła. Tym razem na pewno będzie już w porzadku.
Ucieszył się, bo wcale nie uśmiechało mu się ślęczeć w tym miejscu zamiast być w domu z rodziną … tym bardziej, że … trudne myśli wróciły.

- Ech! -rzucił do siebie i zebrał swoje manele z biurka i ruszył w kierunku wyjścia. Szedł nieco zamyślony, było już późno, światła na korytarzu nieco przygaszone w trybie oświetlenia nocnego. Te szpitalne korytarze, długie wręcz niekończące się i przejścia z góry na dół i odwrotnie. To oczywiście z powodu późnowieczornej pory i względów bezpieczeństwa.

Zatrzymał się przed kolejnymi drzwiami, położył rękę na klamce i zawiesił wzrok na drzwiach do Kliniki Onkologii Dziecięcej. Ileż ludzkich dramatów tam ma miejsce. Ile łez i bezsilności wśród rozpalonej miłości rodzicielskiej się miesza. Przed oczami stanęło mu ich syn. Dreszcz przebiegł ciało na wspomnienie tego strasznego czasu. Stał tak chwilę … gdy poczuł nagle na ramieniu czyjąś ciężką rękę. Przestraszył się, całkowicie nie słyszał jak ten ochroniarz się zbliżył.
- Proszę pana! Tu jest zamknięte, trzeba iść przez urazówkę. - informacyjnie usłyszał od wysokiego mężczyzny w uniformie z napisem "Ochrona". Adrian przytaknął, odwrócił się i ruszył w przeciwnym kierunku. Wzrok skierował nieco na ścianę, gdzie zobaczył cień, cień tego faceta który znad głowy opuszcza jakiś siekierę, albo topór. - O Matko! - Adrian jedynie zdołał wykrzyknąć i ruszył biegiem przed siebie. Po chwili obejrzał się, pewnie nieco zaskoczony, że nic nie słyszy i w oddali zobaczył ochroniarza manipulującego przy świetlówce prawdopodobnie jakimś długim kijem, być może od szczotki.

- O fuck. Zmęczony jestem, pora do domu. - jedynie odrzekł pod nosem.

Stał już pod windą, teraz jedynie kilka pięter w dół i znajdzie się przy wyjściu z budynku szpitala. Samochód miał zaparkowany nieopodal. Znużony obserwował jak cyferki nad drzwiami windy zmieniały się z 0 - 1- … za chwilę przyjedzie.
Drzwi otworzyły się, z windy jasno oświetlonej wylało się światło, które wręcz oślepiło Adriana. W tym momencie z impetem wyjechały nosze popchnięte przez sanitariuszy. Tak nieszczęśliwie, że potrąciły Adriana i raniły go nieco w nogę. Nic groźnego ale jednak, przez rozdarte spodnie widać było ranę z której sączyła krew. Ratownicy zatrzymali się na chwilę, jeden z nich prowadził reanimację, drugi jedynie krzyknął - Niech pan się zgłosi na izbę, tam panu pomogą. Za nimi biegła pielęgniarka.
Adrian zaklął po raz kolejny. Ratownicy już zbliżali się do zakrętu korytarza a Adrian widział jak postać, w ciemnym stroju która pojawia się nie wiadomo skąd pochyla się nad człowiekiem na noszach, chwyta ją za szyję i dusi. O dziwo żaden z ratowników nie reaguje … Nosze znikają za zakrętem.

Kilkanaście sekund potem, Adrian podążając tym samym korytarzem widzi dwóch ratowników stojących z opuszczonymi rękami, ze zrezygnowanymi minami nad nieżyjącym już człowiekiem. Z pokoju obok wychodzi ktoś w białym fartuchu i pomaga zabrać zwłoki z korytarza. - Zaraz, Panowie ! - zaniepokojony Adrian odzywa się. - Co się stało, kim był ten człowiek co dusił tego pacjenta?!
Ratownik ze zdziwieniem spogląda na pytającego. - Jaki człow… niech pan usiądzie, odpocznie zaraz pana opatrzą ….

Adrian siada na krześle, dopiero teraz widzi, że jest tu spora grupa ludzi. Izba Przyjęć najgorsze chyba miejsce w Szpitalu - myśl przebiega mu przez głowę. Pewnie zejdzie mu do rana zanim go opatrzą. Obok siedzi jakiś facet z wielką torbą. Co chwila kaszle i wlepia wręcz oczy w Adriana …

Marek Malinowski spogląda na zegarek, jest godzina punkt dwudziesta, Halloween. Z wyraźnym zaniepokojeniem przenosi wzrok na Adriana, powodując, że ten naprawdę czuje się niezręcznie i nieswojo.

- Pan też to widział? - te słowa mężczyzny z dużą torbą sportową wywołują dreszcz wręcz, dreszcz paniki u Adriana ... panuje dziwna jak na taką ilość ludzi cisza...

MUSIC
 
__________________
Pro 3:3 bt "(3) Niech miłość i wierność cię strzeże; przymocuj je sobie do szyi, na tablicy serca je zapisz"

Ostatnio edytowane przez Szamexus : 24-11-2013 o 13:31.
Szamexus jest offline