Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2013, 00:56   #18
killinger
 
killinger's Avatar
 
Reputacja: 1 killinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputację
The Stinky Hitchhiker

Kartele, bandy, koka z Kolumbii, kubańscy mafiosi handlujący ludźmi, ponura opinia Miami, nie kłamiące statystyki zbrodni.
Pieprzony rykoszet mroku, uderzający prosto w niego. Pieprzony kawałek zgnilizny, której w ogóle nie musiał zauważać, zamknięty w kryształowej wieży swego cudownie udanego życia. Pieprzonego życia, które może zakończyć się po burzliwej dyskusji z własnym strachem, czy wybrać zastrzyk czy krzesło. Żeby nie ruszał się z domu, Chryste w New Jersey prawie na pewno nie dostałby kary śmierci!
Po policzkach leciały mu łzy. Z pewnym irracjonalnym zainteresowaniem, niejako w oderwaniu od porażającego widoku martwego gliniarza, zauważył że lewe oko produkuje więcej wilgoci.

Ciało wyglądało paskudnie. Nie umiał ocenić powodu zgonu, ale stopień rozkładu wskazywał, że ma do czynienia z nieświeżym truposzem. Żołądek szykował się do ataku, nieubłaganie pragnąc ubarwić pobocze, niczym Etna pokrywająca swymi wnętrznościami Pompeje z przyległościami. Stłumił wstrętnie gorzki atak oddychając głęboko. Drżącymi rękami podpalił papierosa, zaciągnął się mocno. Zapach zgnilizny nieco zelżał, umysł z jałowego biegu przeskoczył w fantastyczne zakresy wyśrubowanej wydajności.

Po pierwsze... czy to się dzieje na prawdę? Trzepnął klapą Equusa. Końskie logo zaświeciło wesoło odbijając intensywne światło południowego słońca. Ostrożnie wcisnął zatrzask, uniósł wieko kufra. Ech. Nadal tam był. Oficer X. Brak metalowego identyfikator w klapie. Zielona koszula. Lokalny glina, pewnie z jakiegoś zadupia. Naszywka na rękawie zamazana krwią i czymś, czego nie chciał nawet sprawdzać.

Kurwa mać, co robić.

Zaciągnął się mocno resztką papierosa, parząc sobie niemal palce, gdy bibułka i tytoń spłonęły w orgii utleniania aż do samego filtra. Myślał intensywnie. Blady, spocony, ale nagle pełen niezłomnej woli przetrwania. Nigdy nie łamał prawa. Och, drobne ekscesy, parę mandatów, jedna mała burda w młodości, nic szczególnego. Może przy dobrym adwokacie wywinie się z tego całkowicie. Zwłoki były stare, starsze niż kilka dni, które spędził w podróży. Na wcześniejszy okres będzie miał żelazne alibi, jako osoba publiczna był widywany i odnotowywany w kronikach towarzyskich. Da radę, to nic trudnego. Może nawet obroni reputację, zyska dodatkową popularność.

Miał ochotę strzelić się w pysk za ostatnią myśl. Funkcjonariusz X gnije tu sobie nieśmiało, wcale nie przypominając Sonny'ego Crocketta z Miami Vice, a ty bydlaku zastanawiasz się nad publicity? Złajał się w myślach, próbując zrzucić okowy strachu, wyzwolić się z mrożącego uścisku niepewności.

Musi podjąć decyzję, co dalej. W zasadzie są dwie możliwości. Dojedzie do Okeechobee, parę kamieni i krótka modlitwa na brzegu, albo odbije do wybrzeża i w bagnach wokół Fort Lauderdale nakarmi aligatory. Nigdy potem nie zaśnie, strach zeżre mu życie, poczucie winy i lęk zmienią go w pijaka, skończy w kilkoma gramami ołowiu pod czaszką, zabity własną ręką.

Wariant drugi, to oddać się policji i liczyć na uczciwość gliniarzy. Nie był przestępcą, ufał w amerykański styl życia i system prawny najlepszy z możliwych.

Wyjął komórkę, wyciągnął z portfela wizytówkę warsztatu, który naprawiał auto. Mechanik miał na nazwisko Estevez, Pablo czy Jorge, jedna cholera, w każdym razie Kubańczyk. Nigdy nie pracował u was Kubańczyk? Robiliście hamulce i zawieszenie na nazwisko Perrier. Tak, niech pani sprawdzi do cholery. Ok, przepraszam. Jak to nie macie takiego zlecenia? Pojebało was? Sprawdź to stara kwoko, natychmiast! PIIIIIIIIIIIII. Nie przerywaj połączenia!

Rozszerzone bolesnym niezrozumieniem źrenice wpatrywały się tępo w sygnał zakończenia połączenia. Porównał szybko numer z wizytówki z wybranym przed chwilą. Nie ma mowy o pomyłce. Jak mogli nie zarejestrować naprawy takiej fury? Przecież specjalnie ściągali FedExem hamulce z Portland, od producenta. Usiadł na progu Equusa. Marley dziwnie cienkim głosem zafajdanego ćpuna szydził z niego słowami "I shot the sheriff". Jerry uderzył pięścią w radio, przerywając idiotyczną piosenkę.

Zatknięta w desce rozdzielczej tarotowa Wieża wydawała się niższa, u jej podnóża leżało jakby więcej gruzu. Osypywała się wyraźnie, zmieniona, żyjąca własnym, niezbadanym sensem trwania.

Uśmiechnął się do niej. To twoja robota, kartonowa kurwo, prawda? Czyli aligatory, nie gliny...

Wycisnął numer Sue na swoim Communicatorze. Nokia rozładowywała się wyraźnie, miał szansę odbyć tylko jedną rozmowę.

Bogu dziękować Sue odebrała w końcu!

- Sue! Wrobili mnie. Posłuchaj, dzieje się tu coś czego nie rozumiem... Co? Ty też masz kłopoty? Jakie ptaki na Boga!
 
__________________
Pусский военный корабль, иди нахуй

Ostatnio edytowane przez killinger : 26-11-2013 o 19:08. Powód: kradzież tożsamości zielonkawego gliniarza
killinger jest offline