Wayne zamarzł patrząc na wchodzącego stróża. Serce biło szybciej, a ślinianki zdawały się pracować ponad normę. Czuł, praktycznie czuł bijące tętno czarnoskórego dawcę mięsa. Zagryzł zęby, zgrabniutka dopadła do niego niczym… a po chwili byli na podłodze. Jeść, jeść… jeść! Nie miał tętna, nie oddychał, ale czuł, czuł jak cały organizm targa go głodem, głodem i gniewem… gniewem? Dlaczego? Bo… Kathy pierwsza dopadła tłuściocha. Ten. Posiłek. Był. Jego.
Wypuścił powietrze które zdawało się w nim znajdować, podświadomy odruch zapamiętany jeszcze za czasów kiedy żył i ruszył z cichym warkotem w kierunku kobiety chwytając po drodze misę na narządy. Z każdym krokiem coraz bardziej czuł ten zapach, zapach mięsa, świeżego mięsa i wszystkich którzy byli w pokoju, a może była to iluzja wywołana głodem.. wszystko zdawało się być taki bardziej czerwone niż było..
Nie myślał, z całej siły kopnął leżącego w głowę, potem w szyję nie patrząc co robi skupiony tylko na jednym. Upadł na kolana, oddając się żywemu głodu który go wypełniał chwycił jedną ręką kobietę i odepchnął ją na bok, a ciężka misa opadała z impetem niczym młotek na obitą głowę stróża. Chwilę później rozrywał dłońmi brzuch czarnoskórego i klatkę piersiową od dołu delektując się rarytasem świeżego mięska.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |