- Dziękuję - odmówiła uprzejmie kawy. Kofeina nie wspomagała jej procesu myślowego, natomiast z zaśnięciem i tak będzie miała wystarczające problemy. - Ale poproszę mocną herbatę, jeśli można. Bez cukru.
Wsparcie, zrozumienie i opanowanie, jakie wykazywał Charles były pokrzepiające. Smutny mimo to wzrok wlepiała w podłogę, tyłem oparta o stół. Bezwiednie bawiła się obracając obrączkę, jednak z uwagą słuchała przyjaciela, wyhaczyła więc niegłośne stwierdzenie o postaciach z lasu. Nie zmieniło to jej stanowiska, musiałaby to sama zobaczyć, a najlepiej wytargać dziwolągi za fraki własnymi rękoma. Empiryzm - zboczenie naukowca-laboranta. Dopiero ostatnie słowa przyjaciela ożywiły ją i podniosła na niego szeroko otwarte oczy.
- No tak, pan Henderson! Zupełnie o nim zapomniałam... - pokręciła z westchnięciem głową i mruknęła pod nosem: - Na mózg mi się już rzuciło... - W końcu omiotła wszystkich zebranych spojrzeniem i pewnym tonem odezwała się: - Może teraz wszyscy zgodzimy się w tym, że trzeba odwiedzić naszego świadka? Skoro go znasz, Elisabeth, nie powinno być z tym problemu. Natomiast, zawierzając słowom szeryfa, możemy zastanowić się, czy chcemy go przepytać od razu, licząc się z tym, że o tej porze już dawno jest pijany - ale dzięki temu być może szczerszy - czy składamy mu wizytę z samego rana i odpoczywamy tego ponurego wieczoru. A po przesłuchaniu łatwiej będzie nam podjąć decyzję, co do dalszych działań: czy się rozdzielamy, czy idziemy na cmentarz, czy - i tak dalej... - machnęła niecierpliwie ręką. Nagle wyjątkowo zachciało się jej działać, byle jak najszybciej ruszyć w tej historii z miejsca.
__________________ "We train young men to drop fire on people, but their commanders won't allow them to write "fuck" on their aeroplanes because it's obscene." Apocalypse Now |