Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2013, 16:42   #214
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Miecz, albo kula były najskuteczniejszymi metodami antymagicznymi, o ile były zastosowane szybko. Ekhart rzucił się za Adele, jak ona wymijając rannego. Starał się wypatrzyć maga, by skutecznie zadać cios.

- Dziękuję - Powiedziała Irmina do Hansa, który osłonił ją własnym ciałem przed skutkami zawalenia. - Musimy jakoś poszerzyć przejście, by reszta była w stanie wrócić lub my do nich się dostać. Proponuję w tym celu wykorzystać kawałki tych połamanych desek.

To mówiąc dziewczyna zaczęła rozglądać się po rumowisku by znaleźć coś przydatnego.

Rzucili się do przodu, a wraz z nimi przesunęło się źródło światła. Piwnica tam rozszerzała się trochę, a na środku tej ziemnej jamy, w jaką się zmieniał korytarz, stała kolejna szczuropodobna, owinięta szmatami istota. Jej łapy machały szaleńczo, a ślepia błyszczały nawet wtedy, kiedy miecz Ekharta sięgał tego plugawego cielska. Wtedy też potwór wbił swój krzywy kostur w ziemię i wszystko eksplodowało. Potężny wstrząs wszystkimi rzucił o ziemię, nawet Irminą i Hansem, z mozołem przekopującym się przez zawalisko. Nawet Thomasem i Hanną, ciągle pozostającym na górze. Kilka kolejnych podpór pękło, a ziemia zwaliła się na nich, częściowo grzebiąc pod sobą. Na szczęście zaklęcie nie okazało się na tyle silne, by pogrzebać ich całkowicie, a ciągle będący tuż pod klapą czarodziejka i jej ochroniarz bardziej zostali ubrudzeni niż przysypani. Powstała po tym dziura, wpuszczająca do środka światło dnia i to wykorzystał skaven, wdrapując się, dokładnie niczym szczur, po zawalisku i wyskakując nad ziemię. Zobaczyła go Hanna, lecz nie mając broni strzelającej, mogła tylko krzyknąć, patrząc jak stworzenie, korzystając ze wszystkich czterech łap, pędzi ku najbliższemu zagajnikowi, oddalając się od miasta z wielką szybkością.

Musiał być już bardzo daleko, zanim udało im się wygrzebać i rozejrzeć dookoła. Skaveny faktycznie urządziły tu sobie kolejną kryjówkę, ale tym razem znaleźli coś, co niewątpliwie musiało być składnikami rytuału. Złotą plakietę, z wyraźnym ciągle herbem von Kauffmanów. Jeden jej róg był odcięty i rozdrobniony na sześć mniejszych złotych fragmentów, które znaleźli w niewielkim woreczku. A w metalowej wazie, stojącej tuż obok, znajdowało się coś zdecydowanie bardziej śmierdzącego. Światło lampy ujawniło serca, wyrwane i częściowo rozczłonkowane, pływające w resztkach krwi. Na drewnianym blacie, pozbawionym już nóg, leżały jeszcze dwie rzeczy. Pierwszą był czarny, mieniący się zielenią kamień wielkości połowy ludzkiego małego palca. A obok niego, wydzielające podobnie nieprzyjemną aurę, leżało serce jakiegoś dużego dzwonu, stylizowane na zaśniedziałe srebro. Nawet bez pomocy arcymaga domyślili się, że ono właśnie było przedmiotem tego mającego się odbyć rytuału.
Zagadkę zaginięć rozwiązali, podobnie jak rozbili skaveńską grupę, ostatniego jej członka przepędzając już raczej całkiem skutecznie. Za to kapitan niewątpliwie wypłaci im nagrodę.

W końcu rozwiązanie zagadki Czarnego Kaptura nie stanowiło istoty tej sprawy. Jak i przedmiot tworzony przez skaveny. Któż jednak wie, może czas pozwoli rozwikłać i te tajemnice?
 
Eliasz jest offline