Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2013, 17:55   #21
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
To musiał być sen. Koszmar. Zwykły, hiperrealistyczny koszmar. Efekt przebudzonych po spotkaniu z Widmem, irracjonalnych lęków.

Ale to wszystko zdawało się być tak rzeczywiste, jak sam Teodor.
Pisarz zaklął pod nosem, dopadł do drzwi i przekręcił klucz w zamku. Potem, wytężając wszystkie swoje siły, dopchnął do nich łóżko. Otarł pot z czoła.

Łatwo go nie wezmą!

Chwycił swoją kurtkę, która wisiała na krześle. Ze zdziwieniem zorientował się, że w wewnętrznej kieszeni kurtki znajduje się karta tarota podrzucona mu przez jakiegoś psychofana.

Nagle wszystko ułożyło się w logiczną całość!

Tak. Kolacja zjedzona w pokoju. Sałatka miała dziwny smak! Zapewne ktoś dodał mu psychotropów do jedzenia. Narkotyków.

Ale kto i dlaczego?

Psychofam! Albo terroryści islamscy, którzy w jego książkach zazwyczaj pełnili rolę czarnych charakterów.

Te niespokojne myśli szalały pod czaszką Wuornoosa, kiedy barykadował drzwi.

Ale za tą wątłą zaporą nie czuł się bezpieczny.

Co za popierdolony sen! – myślał na skraju paniki.

Wydawało mu się, że słyszy demoniczne psy wewnątrz budynku.
Musiał uciec z pokoju! Nawet wiedział jak!

Szybko otworzył okno i stanął na parapecie. Odrobinę pod nim wzdłuż budynku przebiegał niezbyt szeroki gzyms. Teodor miał zamiar zejść na niego i opierając się plecami o ścianę budynku dotrzeć do schodów
przeciwpożarowych. Potem wejść na dach. Z tego co pamiętał, ostatni odcinek zawsze stanowiła drabina. Co prawda psy mogły włazić po schodach, ale po drabinie nie miały szans wdrapać się na budynek za nim.
Jego plan kończył się tam, na dachu hotelu.

Nie miał pojęcia, co dalej. Tak, jak nie miał pojęcia, czemu w ogóle ucieka.
Przecież to był sen.

Super realistyczny koszmar, ale nic więcej, jak zwykła projekcja w jego głowie.
Cel numer jeden – drabina na dach.



Potem pomyśli, co dalej.

Albo się obudzi, czego pragnął teraz najmocniej na świecie.

Teodor nałożył kurtkę, otworzył okno, wszedł na parapet i zsunął się na gzyms. Teraz musiał się spieszyć, nim psy wedrą się do pokoju. Ale nie na tyle, by popełnić jakiś błąd i polecieć w dół, na ulicę. Bo nie dość, że połamałby sobie kości, to zapewne psy szybko zwęszyłyby krew i rozszarpały go na miejscu. W kieszeni miał swój gaz. W razie czego. To zadziwiające, że nawet we śnie jego szalony mózg tworzył takie rzeczy, jak środki potencjalnej obrony. O ile, coś takiego jak gaz obezwładniający zadziała na maszkary z piekła rodem. Wuornoos wolał tego jednak nie sprawdzać.

Ruszył.

 
Armiel jest offline