Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2013, 10:33   #11
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
PRACA WSPÓLNA

Miłe spotkanie znajomej osoby ucieszyło wojownika. Właściwie myślał niekiedy, co się z nią stało, co porabia, czy ma kogoś ... Porozdzielani mnogimi okolicznościami ponownie spotkali się w mieście Sigil. Dziwne mocno, ale jakże pozytywne wydarzenie. Ciepło wspominał ich znajomość oraz pamiętał, jak bardzo zachwycał się jej nieskazitelną urodą, sympatycznym charakterem oraz jakąś niezwykle kobiecą delikatnością, bardzo podkreślającą naturalny urok. Jednocześnie ciamajdą nie była, potrafiąc sobie radzić podczas rozmaitych okoliczności.

Ruszył więc ku mentalnemu burdelowi, ponownie porozmawiać z siostrą oraz prosić, by pomogła, zaś później skierował się do Niższej Dzielnicy.

Sztylet i Firkin mógł przytłoczyć przy pierwszym wrażeniu. Tawerna bardziej przypominała oranżerię ze zbyt dużą ilością zwiedzających niż karczmę. Powietrze również było typowe dla szklarni, ale większości gości zdawało się to nie przeszkadzać. Co ciekawe, gdy Dotian wszedł do środka nie uderzył go hałas rozmów, goście rozmawiali przyciszonymi głosami, ale ponad ich szeptem wybijał się znajomy, melodyjny głos.

WRZUTA - Barbara Karlik - Piękna i Młoda

Przerywanie śpiewu jest nieładne, nawet brzydkiego, zaś co dopiero takiego, jak ten. Estel pięknie wykonywała wesołą pieśń do wtóru harfy, zaś słuchacze rozmaitych ras wsłuchiwali się. Śpiew elfki działał hipnotycznie wpływając także pewnie na podświadomość, gdyż ani chybi niektórzy spośród gości nie mieli uszu. Może jednak jakoś odczuwali delikatny śpiew oraz słodką melodię harfy. Wchodzący spokojnym krokiem Dotian stanął sobie wśród nich oraz przysłuchiwał się. Ustawił jakoś się tak, iż mogła go zauważyć. Posłał pięknej pannie cichutki uśmiech oraz czekał, kiedy przerwie występ.

Eladrinka siedziała na niewielkim stołeczku pod rozłorzystym drzewem będącym centrum tawerny. Musiała się przebrać od kiedy ostatnio ją widział, gdyż tym razem ubrana była w błękitną suknię, równie prostą i skromną, co poprzednia. Jednakże głębia barwy pasująca do oczu harfiarki, a także rozpuszczone, srebrne włosy stanowiły wystarczającą ozdobę. Dostrzegła wojownika i posłała mu radosny uśmiech nie przerywając śpiewu. Pieśń dotarła łagodnie do końca i wybrzmiały ostatnie takty muzyki.

Większość biła brawo, zaś inni mruczeli pozytywnie lub wydawali jakieś dźwięki pasujące do ich własnej rasy. Wśród oklasków dawały się słyszeć także mocne uderzenia dłoni Dotiana, który lubił słuchać pięknego głosu elfki. Chwila melodyjnego śpiewu przypomniała mu dawne czasy, keidy spotkali się na polu krwawej walki.
- Pięknie moja droga – podszedł do dziewczyny kłaniając się tak jakoś sympatycznie.

Uśmiechnęła się ciepło kłaniając z gracją.
- Dziękuję. Sądzę, że mogę teraz spokojnie porozmawiać.
- Owszem, chyba tak
- przyznał - hałas bowiem taki, że nawet gdyby chciał nam ktoś poprzeszkadzać oraz podsłuchać nie dałby rady. Pamiętaj moja droga, że kiedy twój występ przebrzmiał, nie ma już nic pieknego, co wstrzymywałoby tłum od głośnych dyskusji, okrzyków, prośby o dubeltowe piwo oraz inne. Może chodźmy gdzieś po prostu przy kącie, albo może jest tu jakaś jeszcze inna sala? - spytał elfkę, która pewnie lepiej się od niego orientowała.

Zaśmiała się melodyjnie.
- To tutaj normalne, ale sądzę, że uda się znaleźć jakiś spokojniejszy kąt - wzięła harfę ze stołka do jednej ręki i kielich, który stał obok, do drugiej. - Chodźmy - zaproponowała i ruszyła przeciskając się zwinnie przez tłum do kontuaru, za którym stał właściciel.
- Brawo, Estel - usłyszeli tubalny głos, gdy udało im się w końcu dotrzeć do lady. Bariaur uśmiechał się zadowolony. - Cieszę się, że zdołałem Cię nakłonić do występu dzisiaj.
- To teraz zadbaj proszę, o jakiś spokojniejszy kąt dla mnie i mojego przyjaciela
- wskazała Dotiana.
- Jeśli jeszcze dziś zagrasz, to macie dostęp do alkierza - karczmarz uśmiechnął się chytrze.
- Dobrze, dobrze… - westchnęła cicho i skierowała się do przejścia przysłoniętego długimi, kolorowymi paskami materiału. Drugie pomieszczenie stanowiło jedną trzecią głównej sali, ale i znacznie mniej gości tu było. Kilka stolików stało w sporym oddaleniu od siebie zapewniając prywatność. Eladrinka skierowała się do jednego ze stojących przy jakiejś wielkiej roślinie.
- Chyba tutaj będzie dobrze - usiadła płynnie stawiając kielich na stole i posyłając mężczyźnie delikatny uśmiech. - Miło, że będzimy mogli razem pracować - stwierdziła spokojnie.

Powściągliwa jak zawsze oraz równie stonowana. Dlatego niekiedy trudno było mu zrozumieć jej elfią psychikę. Jej postawa wynikała z obojetności, sympatii, grzeczności, czy czegoś jeszcze innego. Nie umiał pojąć jej myśli, przynajmniej niekiedy. Obecnie wydawała się bardziej kulturalnie grzeczna, niżeli ucieszona.
- Tak, miło - odparł przyjmując zdawkowy ton dziewczyny. - Co porabiałaś? - spytał neutralnie, ale miło.

To jedno słowo “miło” wybrzmiałe w ustach mężczyzny pozwoliło jej zrozumieć, że popełniła gafę. Tak bardzo obawiała się, by nie uznał, że mu się narzuca, że przesadziła.
- Wybacz Dotianie - westchnęła cicho. - Zbyt długo już chyba przebywam w Sigil i ciągłe pilnowanie języka weszło mi w nawyk - uśmiechnęła się przepraszająco. - Naprawdę się cieszę, że Cię widzę.

Kulturalnie go przeprosiła, ech owa legendarna wręcz elfia układność, którą prezentowała od początku. Arcygrzeczna doskonale oraz miła, potrafiąca sie uśmiechnąć, przeprosić, znaleźć na bieżąco jakieś grzeczne słowa wyjaśniające wszelkie okoliczności oraz cokolwiek tylko mozna zechcieć. Wszystko delikatnie, kulturalnie oraz bardzo niewątpliwie elfio, co sprawiało, że po prostu odruchowo pełen wigoru wojownik przybierał identyczną pozę. Kompletna blokada oraz absolutna grzeczność wedle maski numer piętnaście, która pokazywała wiele stonowanego miłego banału. Kłuła właściwie go trochę ta sytuacja, ale udusił ową krótką myśl tłumiąc jej zarodek kiedy się tylko pojawił wewnątrz umysłu.
- Wzajemnie się cieszę, natomiast do wybaczania nie mam niczego wcale - jakby nie było, mógł trafić na jakiegoś zdeprawowanego bariaura, albo ogólnie dziwaka, tymczasem trafił na znajomą sobie elfkę. Wprawdzie był jeszcze ów kamienisty magik, ale wydawał się kompetentny. Jakoś się nie kleiło im od początku, dlatego po prostu przeszedł do rzeczowej rozmowy. - Rozpuściłem wici za naszą sprawą, prawdopodobnie otrzymam jakies informacje, ale nie wiem, jak dokładne. Jakby nie było, takie rzeczy jak bramy oraz klucze oznaczają władzę, wpływy oraz potęgę. Trudno jest odnaleźć takich, którzy darmo chcą się z nią podzielić, lub oczekują rozsądnie dobranej przysługi. Jednak miejmy nadzieję, ze uda się podłapać do jakiejś wyprawy, czy misji, czy czegokolwiek takiego.

Przyjrzała mu się uważnie wyraźnie wyczuwając, że coś jest nie tak. Po elfiej twarzy przemknął smutek pokiwała jednak głową, gdy wspomniał o swoich poszukiwaniach,
- Ja tym razem miałam szczęście. Dowiedziałam się, że skrzyżowanie Fey, które mogłoby nas doprowadzić do Arvandoru znajduje się tutaj. Tylko pojawia się dość nieregularnie i trzeba znać rytuał, żeby móc z niego skorzystać, bo jest uśpione. Niestety rytuał trochę kosztuje - westchnęła cicho i machnęła ręką. - Ale nie spotkaliśmy się chyba po to, by dyskutować o naszym zadaniu - uśmiechnęła się do Dotiana. - Pytałeś co porabiałam… Od naszego ostatniego spotkania jeszcze trochę przebywałam na Szarych Pustkowiach. W zasadzie mogłabym tam zostać… Tam ciągle potrzebują pomocy i mogłabym pełnić pełną posługę, nie tylko leczyć… - westchnęła cicho. - Właśnie jak Twoja siostra? Wszystko u niej w porządku? - ożywiła się i spojrzała pytająco na mężczyznę.
- Siostra jest niewątpliwie w lepszym położeniu, niżeli ja - przyznał półgębkiem. - Znalazła miła pracę, która ją satysfakcjonuje. Własnie ona ma znajomych, którzy mają znajomych, mniej więcej, którzy mogą cos wiedzieć. Wspomnę jej, kiedy będziemy się widzieć, że cię spotkałem, ucieszy się. Bowiem keidy poszedłem dzisiaj była straszliwe zapracowana, mogłem chwycić ją jedynie na momencik. Dlatego własnie przekazałem tylko prośbę dotyczącą naszej wyprawy. Na jakichś rytuałach się nie znam, pieniędzy nie mam, więc chyba odpada. Właściwie planowalem zarobic coś podczas tej wyprawy, nie dokładać. Tutaj bowiem łapię jakieś drobne ochrony oraz podobne sprawy, byle przetrwać. Estel, a ty gdzie mieszkasz oraz co tutaj robisz?

Przysłuchiwała się z wyraźnym zmartwieniem o jego sytuacji.
- To, to zlecenie może Ci bardzo pomóc… - pokiwałą głową. - A ja… cóż… Chciałam odpocząć od ciągłych wojen. Wiele słyszałam o Sigil i postanowiłam je odwiedzić.. A potem zobaczyłam Ul… - westchnęła cicho. - I tak tu zostałam… Nie wiem ile już tu jestem… Dzień mija mi na pomaganiu w Ulu czy to w Lecznicy, czy na ulicach. Od czasu do czasu grywam tutaj i leczę tych, których stać na zapłatę - uśmiechnęła się ze smutkiem jakby fakt, że musi pobierać opłaty jej doskwierał. - Starcza na to by przeżyć, ale teraz w Ulu wybuchła zaraza… Jeżeli nie znajdę pieniędzy na medyków i lekarstwa, to niedługo cała dzielnica zostanie pozbawiona większej ilości mieszkańców, a kto wie czy choroba nie przejdzie dalej.
- Dobra jak zwykle
- przyznał. - Wobec tego za powodzenie twojej misji. Cóż, jak będziesz potrzebować więcej po wyprawie na owo leczenie, mogę ci dać swoja działkę, przynajmniej dołożyć. Wiedz doskonale, ze potrzebuję własciwie tyle, żeby wiązać koniec z końcem jakoś. Obecnie fakt, kicha, ale jesli się uda nawet kawałek diamentu mi wystarczy. Oraz pewnie ucieknę stąd, jednak miasto takie jak to, nie jest dla mnie.
 
Kelly jest offline