Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2013, 08:53   #24
killinger
 
killinger's Avatar
 
Reputacja: 1 killinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputację
motel

Prosta elegancja, błyszczące wysmakowanym chromem detale. Sportowy obrotomierz, kilka klawiszy dyskretnie ukrywających swe nowoczesne funkcje w stylizowanej na prymitywną desce rozdzielczej. Irytujące miganie wskaźnika paliwa.
Jerry gubił się w nieustannej gonitwie myśli. Skupiał się przez moment, by zaraz roztopić się w wielowymiarowym koszmarze, którego centralną postacią był mieszkaniec bagażnika, oficer X. Raz za razem obracał się odruchowo, by pełnym leku spojrzeniem zlustrować skórzaną powierzchnię tylnej kanapy auta, czy aby nie pojawiają się na niej jakieś deformacje i wybrzuszenia, mogące sugerować, że martwy policjant nie pogodził się do końca ze swą śmiercią. Niech przeklęty będzie John Romero, po cholerę spopularyzował te zombiaki...

Milczący tunel ciemnozielonego sklepienia, tworzonego przez łączące się konarami, stojące po obu stronach drogi sękate drzewa, ustąpił w pewnym miejscu zwyczajnemu mrokowi zmierzchu. Tablica informacyjna zalśniła fluorescencyjną farbą, odbijającą kocie spojrzenie długich świateł Equusa. Drzewa zdawały się rozstępować, jakby unikały tej tablicy. Znak faktycznie stał na fragmencie suchej, jałowej ziemi, wyraźnie odcinającej się od otoczenia swą martwą czernią. Last Inn Motel, 250 yards. Diners and Coffee. Mówimy po hiszpańsku i w jidysz.

Skręcił, wchodząc w zakręt z duża prędkością, nie redukując nawet biegu. Tylne koła zabuksowały przez chwilę łapiąc pobocze, ale Equus ponownie pokazał charakter, szybko odzyskując sterowność, w dwadzieścia sekund pożerając dystans do motelu.

Czego się spodziewać na odludziu. Niski, parterowy klocek, Jakieś dobudowane piętro od strony zaplecza, przeszkolony z przodu, nieco bungalowów z tyłu, szeroki parking, zupełnie pusty, co też nie dziwiło specjalnie. Nawierzchnia solidna, dobrze utrzymana, ale to norma w kraju, gdzie drogi traktuje się poważnie, jako najważniejsze naczynia krwionośne karmiące moloch amerykańskiego ciała. Sam motel jednak nie oszałamiał urodą, nie przyciągał spojrzeń tak, by oczy wysłały pełne zadowolenia komunikaty do mózgu, mówiące o tym, że tu bezpiecznie można odpocząć i wydać nieco plastikowych pieniędzy.

Kojący pomruk potężnego V8 zgasł po przekręceniu kluczyka. Cisza wdzierała się drapieżnie do uszu. Jeremy wysiadł jak najszybciej się dało z wozu, który zbrukany swym przerażającym ładunkiem, nie cieszył już tak jak kilka dni temu, gdy zaczynał przejażdżkę.

Z siedzenia pasażera zabrał swój sztucer, zza fotela podróżny plecak z osobistymi rzeczami. Mocno nacisnął na głowę czapeczkę baseballową, mając nadzieję, że w tej okolicy fani Miami Heat nie oskalpują go za logo Orlando Magic ulokowane nad daszkiem.

Do kieszeni marynarki miał wsunąć swoją Nokię, ale zaskoczony zauważył, że ma tu całkiem niezły zasięg.

Wybrał numer do rodziców. Nie był dobrym synem, Jack niestety jako ojciec był raczej zimnym sukinsynem. Więzi rodzinne spajała matka, cicha, nieszczęśliwa osoba z pogoda znosząca wszelkie dopusty jakimi obdarzyć może kobietę życie na prowincji, z mężem pijakiem u boku.

Odebrała szybko.
- Mamo, to ja Jerome - celowo użył miękkiej wersji swego imienia, którą tak często słyszał z jej ust - Spóźnię się nieco, ale na pewno zdążę na pogrzeb. Tak wiem, że to już jutro, będę na czas, nie przejmuj się - Usłyszał w słuchawce pełen podekscytowania głos, tętniący jakąś niesamowitą, bo zupełnie nieznaną mu energią. Czy to możliwe, że matka cieszyła się na pogrzeb ojca? - Też cię kocham mamo - jak sztucznie zabrzmiały te słowa, pozbawione jakichkolwiek pokładów prawdziwej emocji - Muszę już kończyć, jestem mocno zajęty, zobaczymy się niedługo. Ciotka Emma? Podziękuj jej za pozdrowienia, też się cieszę na spotkanie.

Rozłączył się, zachodząc w głowę, kim jest ciotka Emma.

Po namyśle zdjął z wieszaka za fotelem futerał z ciemnopopielatym Armanim, który miał przygotowany na pogrzeb, tak obładowany ruszył w kierunku słabo oświetlonego wejścia do recepcji. Mówimy po hiszpańsku i w jidysz. Wyobraził sobie małego, oliwkowoskórego portiera w sombrero spod którego wystają zakręcone pejsy nad uszami i uśmiechnął się wymuszenie do swego rozsypującego się umysłu. Krok po kroku zbliżał się do budynku, kroki jednak stawiał coraz krótsze, coraz wolniej i wolniej zmierzał do wejścia.

W końcu obrócił się na pięcie i biegiem dopadł do samochodu. Nie otwierając drzwi włożył rękę do środka, chwycił kartę Tarota i umieścił ją w kieszeni. Niezrozumiała rozmowa z Susan w jednym punkcie była przerażająco jasna - karta którą ma Sue, jest ważna. On tez ma kartę, a to znaczy, że razem tkwią w gównie, choć nie wiedzą o co chodzi.

Ale dowiedzą się, na Boga, dowiedzą i odpłacą za wszystko!
 
__________________
Pусский военный корабль, иди нахуй
killinger jest offline