Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2013, 23:06   #12
Blaithinn
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Praca wspólna


Kapłanka pokręciła delikatnie głową.
- Dziękuje ale Tobie się te pieniądze również przydadzą, szczególnie jeśli planujesz się gdzieś przenieść. - posmutniała jakby lekko. Znów gdzieś oboje powedrują... - Ja również mam dość tego miasta. - westchnęła cicho. - Gdyby nie ta zaraza pewnie by mnie tu nie było. Na pustkowiach przynajmniej wiedziałam, że moja pomoc jest pożądana. W Ulu miewam wrażenie, że wolą umrzeć niż zdać sie na kogoś... Tak więc pewnie również niedługo rusze w drogę. - chciałaby móc zapytać Dotiana czy mogłaby mu potowarzyszyć. Miała dość samotnej tułaczki, a wojownika bardzo ceniła i lubiła. Nie miała jednak prawa...

W momencie gdy wydawało się ze Estel chce coś jeszcze dodać pojawiła się kelnerka. Młoda połelfka o włosach czarnych niczym noc i przyjemnym uśmiechu zapytała mężczyznę czy cos nie podać. Kapłanka jakby zawstydzona upiła łyk wina.
- Dziękuję, może potem. - pozwolił sobie zadecydować Dotian za obydwoje. - Racja pewnie, ze się przydadzą - podjął ich temat - ale takie coś, nigdy nie miałem tyle oraz przyznaję, że brak mi wyobraźni, co miałbym począć przy takiej fortunie. Ech jakby powiedzieć. - parsknął śmiechem - Jak widać jestem dobry podczas kupowania kota wsadzonego do worka. Jak cudownie dzielę wspomniane teoretyczne wpływy. Natomiast miasto Sigil, nie rozumiem go. - przyznał elfiej dziewczynie. - Oraz jakoś nie czuję. Nie bywam w Ulu, ale wiele słyszałem, chyba każdy słyszał … - westchnął. - Przekichana kwestia, ach, wyjechać gdzieś do czegoś normalnego … wcale się nie dziwię, ze też to czujesz. Możemy potem ruszyć się razem, jeśli będziesz chciała. Tylko głupi odmówiłby towarzystwa wysokiej kapłanki. - nie dodał sprawy oczywistej, że ładnej dziewczyny, która bez problemu wywoływał niekoniecznie jedynie przyjacielskie uczucia. Nawet właściwie raźniej mu się jakoś zrobiło, kiedy odważył się jej to zaproponować, chociaż nie przypuszczał, że dziewczyna przyjmie.

Wyraźnie ucieszyła ją propozycja wspólnej podróży. Rozpromieniła się na chwilę by zaraz wrócić do normalnego uśmiechu.
- Bardzo chętnie. - powiedziała szczerze. - Samotne wędrówki zaczęły mnie przytłaczać. - w ton wkradł sie smutek. Czy naprawdę mogła mu towarzyszyć? Czy go nie narazi? Tyle czasu minęło... Może w końcu... - Myślałeś już nad jakimś miejscem? - zapytała by odegnać niechciane myśli.
- Chyba jakieś takie, gdzie lasy są piękne, zaś morza szumią, grając swoimi falami pieśni. Tam, gdzie nie jest ani gorąco, ani zimno, ani wojna dookoła. Gdybym miał swoje strony przedstawić, królestwa dalekiego Faerunu, najmilsze chyba byłyby krainy okalające Morze Spadających Gwiazd, lub Doliny. Nie wiem, czy znasz je, czy kiedyś odwiedziłaś wśród swoich wędrówek, ale one właśnie są takie, jak opisałem. Ludzie tam, elfy oraz półelfy mieszkają, wiele jest także niziołków oraz krasnoludów. Bywają wojny, lecz porównujac do innych terenów spokojnie jest oraz pięknie. Pasowałabyś tam, Estel.- ujął jej dłoń, uśmiechając się ucieszony. Puścił po chwilce pytając elfinę. - Ty miałas już jakiś pomysł, gdzie chciałabyś wyjechać? - przypuszczał bowiem, iż dziewczyna miała na myśli elfie królestwa, choć jasne, bardzo się cieszył, że chciała mu towarzyszyc podczas wspólnej wędrówki.

Jego dotyk nie był jej niemiły, nie odsunęła więc ręki, gdy ujął jej dłoń.
- Myślałam nad powrotem do Arvandoru właśnie, ale tak pięknie opisujesz swoje rodzinne strony, że chętnie się tam udam. - uśmiechnęła się rozmarzona. - Morze Spadających Gwiazd brzmi pięknie.
- Jest pięknie. - przyznał. - Niekiedy burzliwe fale uderzają skaliste brzegi, albo leciutka bryza sprawia, że jedynie niewielkie zmarszczki dotykają jego powierzchnie. Opodal są wysokie szczyty gór oraz piękne lasy, gdzie zamieszkują plemiona elfie. Trafiają się wielkie miasta, sielskie sioła oraz porośnięte wysoką trawą doliny. Przynajmniej po północnej stronie Morza. Natomiast mówiłaś na temat Arvandoru, jaki jest twój kraj? Opowiedz Estel.

- Arvandor... - w głosie eladrinki zabrzmiała tęsknota. - Wyobraź sobie najstarszą puszczę jaką znasz z najwyższymi drzewami jakie widziałeś. Na Arvandorze drzewa są o wiele potężniejsze, starsze i wyższe. Pokrywają większość kontynentu. Ich korzenie i wiele mniejszych roślin rośnie tak gęsto, że łatwiej poruszać się wśród koron drzew. Drzewa są tak wielkie że potrafią pomieścić kilka elfich wiosek.
- Takich wielkich drzew nie widziałem, jednak skoro mamy się tam udać, pewnikiem serce drży ci śpiewną radością. - rzekł uśmiechając się do niej - Choć skoro mamy dotrzeć na wyspę, tam roślinność chyba będzie trochę inna.
- Tam akurat nie byłam... Ale przyroda moze być mniej przyjazna niż ta którą ja znam. Wieczne ciemności na wyspach są pozostałością po wojnie z Fomorianami. To były straszne czasy... Kto wie co się tam kryje w mroku. Ale jestem pewna, że damy radę. - uśmiechnęła się szczerze. Chyba propozycja wspólnej podróży sprawiła że bariera poprawności zniknęła. - Ale i tak cieszę się na myśl, że właśnie tam się udajemy. Potem spokojnie będę mogła Ci potowarzyszyć w Twoje rodzinne strony. A co Ty i Melody robicie w Sigil?
- Cieszyłbym się, gdyby się udało. - przyznał mając na myśli wspólną wyprawę oraz późniejsze plany. Jakoś same usta mu się uśmiechały na jej widok. Jakże inaczej, niżeli przedtem. - Natomiast właściwie co my robimy, hm, jakby powiedzieć. Nasz oddział rozpadł się, kiedy kapitan wziął ślub. Jego miła centaurza żona wymogła na nim odejście z kompanii oraz osiedlenie się. Sigil właściwie było kaprysem, próbą jakiegoś odszukania kompletnie innego miejsca. Udało się połowicznie. Melody chyba znalazła pracę, która jej pasuje. Przybytek intelektualnej rozkoszy, jeśli nie wiesz co to, nie pytaj proszę. - machnął dłonią - Jeśli wiesz, to ten tego, uff. Natomiast jednak jakoś ja nie podziliłem jej entuzjazmu. Dlatego własnie poszukuję swojej drogi. Kocham swoją siostrę, ale nie jesteśmy już małymi dziećmi, szukamy własnych dróg, czy lepiej powiedzieć, po prostu próbujemy odkryć swoje miejsce. Melody chyba właśnie odszukała takie.

- Dobrze, że jej się udało, choć ciężko uwierzyć, że właśnie tutaj. - uśmiechnęła się lekko. - Ja chyba jednak wolałabym bardziej zielone tereny.

Obydwoje właśnie rozmawiali w najlepsze, kiedy do stolika podeszła półelfia pracownica karczmy.
- Panno Estel, jest pani proszona o obiecany występ. Kilku klientów wspomniało karczmarzowi, iż chciałoby przed wyjściem posłuchać ponownie pani pieśni. Wiecie państwo, przeraszam, że przerywam, ale musimy spełniać takie oczekiwania, gdyż renoma jest dla karczmy tym, czym dla kobiety uroda.

- Przepraszam Dotianie... - posłała mu łagodny uśmiech. - Zostaniesz jeszcze, byśmy po moim występie mogli kontynuować?
- Chętnie posłucham oraz zostanę. Wiesz, póki co nie mam obowiązków, więc chętnie. Natomiast od siostry informację dostanę dopiero jutro.

Wróciła spokojnie na swoje miejsce pod wielkim drzewem i zasiadła na stołku. Smukłe palce dotknęły strun i popłynęła melancholijna, łagodna melodia, po chwili do muzyki dołączył czysty śpiew eladrinki.

“Lady Moraine, Sylvia Moraine
Rudowłosa czarodziejka
Wierzba płacząca, tam, gdzie brzeg
zielonym okiem zerka.
Wśród wzgórz zielonych, gdzie czarny las
żyła ta czarownica
W świetle księżyca i blasku gwiazd
zioła zbiera i znika
Dawno nie widział już czarny las
jak śpiewa o słońca wschodzie
Bo ona kiedy dnieje blask
w źródlanej przegląda się wodzie(...)


WRZUTA - 04 Barbara Karlik - Sylvia Moraine

Wszystkie utwory użyte w tekście są autorstwa Barbary Karilik, strona: Harfiarka Barbara Karlik - Muzyka na wczesnej harfie celtyckiej
 
Blaithinn jest offline