Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2013, 18:39   #3
Smirrnov
 
Smirrnov's Avatar
 
Reputacja: 1 Smirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znany
Mile jest sącząc korzenne piwo, gdy gorzkawo-cierpki smak przebija się receptorami smakowymi do mózgu, posłuchać sobie o opowieściach. Dawnych, czy nie , krwawych lub mniej krwawych, z jakimiś zagubionymi damskimi duszyczkami, które w podzięce oddawały swe krągłości wybawcy.
Lub też o dzielnych wojownikach i ich mniej dzielnych sekundantach, pokonujących ranę za raną do upragnionego celu, którym na dobrą sprawę mogła być dziewoja w potrzasku, z tym że najczęściej taką opowieść snuł daleki potomek sekundanta i zdecydowanie mocno wolał pominąć pikantne szczegóły dotyczące dzielnego woja i wyratowanej białogłowy. Lub innego koloru głowy jeśli okazało się, że słomianowłose to w danej karczmie nic interesującego. A opowieść ma przecież zdobyć serca i umysły ludzkie i jak los pozwoli to w miarę urodziwa pomocnica karczmarki przyjdzie na prywatne "obdarcie" pikantnej tajemnicy... którą zakryliśmy przed gawiedzią.

Nic jednak romantycznego i pikantnego w nakładaniu kolejnej i kolejnej strzały w siodełku cięciwy. Równie nudne jest posyłanie owej śmiercionośnej witki w mało spodziewający się tego tłum, no ewentualnie grupkę, biesiadujących obozowiczów. Ale nie chodzi o to by rozpatrzyć moralne za i przeciw, oraz z honorem na twarzy dać się zaszlachtować rezygnując z przewagi taktycznej. Możemy to nazwać atakiem z zaskoczenia.
Tak samo, a raczej w nieco prostszych słowach myślał Ghrarr stojąc między zrośniętymi i rozchylonymi siłami natury drzewami. Niektóre z grotów trafiały celnie, inne posłane były za mocno, za lekko, niedokładnie. Długo nie trwała ta w miarę możliwości regularna salwa. Ot kilka świstów. Na pole walki wkroczyli bowiem towarzysze i nijak można było skupić się na wrogach. Dlatego resztę potyczki Narsain przesiedział wykorzystując naturalne siedzisko i wypatrując okazji do śmiercionośnego strzału lub pomocy przy odwrocie przyjacielskich mu najemników. Co do nowym miał chwilami wahania, lecz poczucie, że nie chciałby ich mieć za wrogów przeważyło szalę.
Po całym acz niezbyt długim starciu przewędrował wraz z innymi strzelcami pozbierać nadające się, do ponownego umiejscowienia w oku, strzały.

Droga mijała im powoli acz spokojnie. Poza najbardziej poszkodowanym Vindieri nie obyło się bez siniaków, drobnych ran, złamanego żebra czy dwóch, ale zdecydowanie dobrze.
Do Cernu dotarli po 3 godzinach, a sam pobyt odbył się bezproblemowo. O ile można nazwać brakiem problemów zamieszki na kontynencie wywołane buntem, powstaniem, jak zwał tak zwał.


Do pracodawcy dotarli nieco ponad połowę dekadnia przystanki robiąc po gościńcach, czy tworzących się na szlaku siołach. W jednej takiej namiastce wsi, Ghrarr kazał sobie podbić plecy kaftana stalowymi płytkami. Dostrzegł wadę rynsztunku po tym jak w ostatniej potyczce dla próby z bliska przebił skórznię, martwego już wtedy, złodzieja karawan. Nie robił tego oczywiście przy innych towarzyszach. Dziwnie wygląda ktoś kto opiera o drzewo trupa i traktuje go jako tarczę. Tak czy inaczej 15metrów przy silnym naciągu wbijało z trudem grot który jednak dziurawił wzmocnioną skórę.
A potem pomyślał o tej całej miejskiej ciasnocie i co raz częstszych w użyciu jak i wymyślności kuszach.

Niemiłe powitanie i grubiaństwo strażników potwierdziło słowa wartowników ze stolicy. Z niesmakiem w kieszeniach poczłapali na Stary Plac, jak nazywano miejsce owiane odorem gówien w stężeniu nieco mniejszym niż w zwykłych szarych uliczkach. Zapewne dlatego było tu czyściej bo mieściły się, poza bankiem do którego zmierzali, przeróżne administracyjne budynki mające na celu utrzymać gospodarkę miasta w ryzach i likwidować każdy przejaw samowolki na rzecz rzetelnej opłaty haraczu, za sam fakt mieszkania w tym kotłowisku ciasnych przestrzeni.
Jednak ich miny rozpromienione zostały gdy po podpisie, który Narsain złożył pod instruktarzem jakiegoś Vuokaata, okazało się że jednak dostaną swoją dolę. Poczciwy Sigurd zapewne przeczuwając więcej niż jego pan uiścił stosowne rozporządzenia. Zaintrygował Ghrarra fakt tej formy potwierdzenia tożsamości. Tam gdzie się wychował to osoba która mogła rozpoznać klienta musiałaby być obecna. Ale widać Kręgowi i kupcom wszyscy ufali. A przynajmniej jeśli chodziło o rozporządzenia pieniężne.


Umówili się "pod Dwoma Toporami" gdy już słońce zmieni barwę na pomarańczową. Do tego czasu każdy miał zająć się sobą żeby nie przepić wszystkiego nie zakupiwszy usprawnień. Ghrarr załatwił to szybko. Zwłaszcza że większość kramów mieściła się w bliskiej odległości od zajazdu. Kilka przyjemności, nowe odzienie i wynalazek, który przypadł mu do gustu,a za który wydał niemal całą jedną sakiewkę. Kusza ale w wersji jednoręcznej na skrócone bełty o 1/4. Poręczne, wygodne i łatwe do ukrycia pod połami płaszcza.
Niemal wchodząc na umówioną libację zakupił wyrób z liści tytoniowych, o nieco słabszej jakości od tego co palił z opiekunem. Ale zawsze coś. Odpalając od stojącej w kramie świeczki zaciągnął się i z niewielkim uśmiechem wkroczył dołączając do pijących już towarzyszy.
Zabawa była udana, a Narsain wziął sobie do serca mocnego kuksańca od Elvy by nieco więcej mówił. Przecież przekonywać nie musi, i nie umie, ale rzucić uwagą czy opinią można. A nawet opowiedzieć dowcip. Bardziej jednak od kuksańca przekonała go jej wydekoltowana koszula która akurat niemal całkowicie odsłoniła zawartość gdy właścicielka się wychyliła, żeby go oczywiście mocno palnąć w czuprynę. Co nazwała kuksańcem.

Egzekucję spędził na kacu. Coś jednak było w tych liściach, a może to mieszanka tych wymyślnych trunków na które było ich stać... nieważne.
Droga uleczyła głowę, tak samo podziałały urocze widoczki na palikach. Bezpieczeństwo też ma swoją cenę.


* * *

Ghrarr i Beorn pierwsi usłyszeli nieproszonych gości, co zawdzięczali wyostrzonym zmysłom. Ciężkie uderzenia i sapania zwiastowały przybycie kłopotów, których reszta obecnych była świadoma dopiero w kilka chwil później. Ciemny, wielki kształt wypadł jak wicher spomiędzy drzew, sadząc w stronę obozowiczów. Kolejne dwa skoczyły w ich stronę.
Obydwaj zdążyli wypuścić po strzale i niemal synchronicznie zmienić miejsce zza jednego drzewa, gdzie stali, za drugie już w odległości dwóch kroków od siebie. Bądź co bądź w walce, pomimo różnic klanowych, wychowywano ich niemal identycznie. Bezgłośnie przytaknęli sobie i jednoczesnemu pomysłowi by zostawić zwarcie tym, którzy lepiej na tym wyjdą.
To COŚ przypominało zwierzęta, a na zwierzęta poluje się w ciszy
 
__________________
Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy.
Smirrnov jest offline