Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2013, 22:37   #29
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Laura Szczęściara nie dawała jej spokoju. Ana musiała jednak żyć w miarę normalnie i wywiązywać się ze swoich zobowiązań. Alkohol wypity zeszłego wieczoru uratował ją od bezsennej nocy, tak więc bez większych problemów wstała rano, wypiła mocną kawę i zaczęła przygotowywać się do wyjścia.

Annabell siedziała w księgarni, uśmiechała się i podpisywała automatycznie kolejne egzemplarze „W płomieniach”. Nieco niepokoił ją fakt, że kilka metrów dalej stały jakieś zakapturzone postacie nucące coś cicho i kiwające się lekko w rytm własnych głosów. Klienci księgarni i fani jej twórczości po pewnym czasie przestali zwracać na nich uwagę sądząc zapewne, że ustawienie tu tajemniczych mnichów jest celowym zabiegiem. Pisarka, która miała na głowie znacznie większe problemy niż nieszkodliwi ekscentrycy, wkrótce również przestała zauważać ich obecność i pogrążyła się we własnych myślach podpisując kolejne tytuły. Z rozmyślań wyrywało ją czasami jakieś pytanie czy zarzuty kierowane w stronę jej nowej powieści, co pozwalało choć na moment oderwać się od dręczących ją pytań i wątpliwości.

Zapewne to spotkanie z czytelnikami zakończyłoby się tak, jak każde poprzednie - zrobieniem kilku pamiątkowych zdjęć i wylosowaniem osoby, która dostanie zestaw jej książek a potem wszyscy wróciliby szczęśliwie do swoich domów. Stało się jednak inaczej. Nagłe strzały sprawiły, że zwyczajny szum cichych głosów zamienił się w martwą ciszę, która w ułamku sekundy ewoluowała w paniczne krzyki.

Annebell zamarła, gdy jeden z mnichów osunął się na ziemie. Odruchowo schowała głowę w ramionach. Za chwilę padł drugi strzał a obok niej pojawił się ochroniarz. Wszystko działo się tak szybko, a ona nie bardzo wiedziała, co mówi mężczyzna. Trzeci strzał.
Pracownik ochrony złapał ją za ramię i pociągnął w stronę znajdujących się klika kroków dalej solidnych drzwi. Annabell odwróciła się po wiszącą na oparciu krzesła torebkę i wtedy zobaczyła coś strasznego. W księgarni zapanował chaos, ludzie popychali się wzajemnie i krzyczeli rozpaczliwie, próbując uciec. Nie to jednak było najgorsze. Najstraszniejsi byli mnisi, którzy wciąż tkwili w miejscu i kiwali się rytmicznie nucąc swoją złowrogą melodię.

Ręka na jej ramieniu mocniej się zacisnęła i szarpnęła ją gwałtownie. Ochroniarz przyłożył legitymację do czytnika znajdującego się przy drzwiach, otworzył je, po czym bezceremonialnie wepchnął kobietę do środka zatrzaskując za nią drzwi.

Annabell Clark znalazła się w długim, ciemnym korytarzu. Tylko nieliczne lampy wiszące pod sufitem działały, o ile działaniem można nazwać złowrogie mruganie przyprawiające każdego zdrowego na umyśle o gęsią skórkę. Gdyby tego było mało z księgarni dobiegały przerażające dźwięki.
Trzęsącymi się rękami odszukała w torbie telefon komórkowy i szybko wybrała numer policji.

- To jakiś koszmar – szepnęła przykładając aparat do ucha z niecierpliwością wyczekując sygnału połączenie.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline