Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2013, 19:32   #17
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
I tak oto stało się – dwaj ochroniarze, jeden zwierzchnik, cztery dokumenty i osiem podpisów pieczętujących umowę. Klamka zapadła i na inną drogę do Arvandoru trio nie miało teraz co liczyć. Po prawdzie, to jedynie Dotian i Garion nie mieli co liczyć na inną drogę; Estel dalej była wolna jak ptak... no, jak ptak w Klatce. Tymczasem wezyr Kareem oficjalnym tonem, choć dalej w kompletnie niezrozumiałej mowie, zwrócił się do poszukiwaczy przygód, a żeby nie było to zwykłą stratą czasu i powietrza, tłumaczka jak echo powtarzała jego słowa we wspólnym:
-Na mocy umowy, jaką Jego Łaskawość z wami zawarł, niniejszym przekazuje wam wiedzę o lokalizacji portalu do Księżycowej Bramy. Przejście umiejscowione jest w Świątyni Piękna, w Dzielnicy Pani. Aby z niego skorzystać, musicie stanąć plecami do sadzawki, która się tam znajduje i przejrzeć się w zdobionym lustrze tak, aby widać w nim było odbicie waszej twarzy i wody. Wtedy portal zostanie otwarty – pomysłowe. Trep by na to w życiu nie wpadł, ale dlatego też trepy nazywają Sigil Klatką.
Rzecz jasna podpisane pergaminy gwarantowały również otrzymanie klucza, więc w rękach wojownika i maga wkrótce pojawiły się lusterka bliźniacze do tego, które kupiła Estel. Ifryt zaraz też stracił zainteresowanie swoimi nowymi pracownikami i zapadł się na swym żelaznym tronie, wodząc wzrokiem po swych towarach. I tylko ten uśmiech na jego twarzy wywierał nieprzyjemne wrażenie, godne istoty z niższych planów. Nie było sensu dłużej czekać, poszukiwacze przygód opuścili namiot i skierowali się ku Dzielnicy Pani. I tylko eladrinka po przejściu kilkunastu metrów zatrzymała się, bowiem w oko wpadł jej stragan oferujący zwoje wszelkiej maści. Poprosiła zatem swych towarzyszy, by szli przodem, a ona dogoni ich zaraz za Bazarem. Prawda była taka, że w tłumie i ścisku i tak trudno było iść razem.



Teoretycznie można było iść do świątyni na piechotę, ale w praktyce nie był to dobry pomysł. Po pierwsze trzeba było wiedzieć, gdzie się świątynia znajduje, a żadne z trójki nie było szczególnie dobrze zaznajomione z dzielnicą arystokracji Sigil. Po drugie, trzeba było liczyć się z odległością, nawet jeśli dzielnice Kupiecka i Pani ze sobą sąsiadowały. Po trzecie i najważniejsze, Dzielnica Pani była strzeżona. Nie ma co od razu wyobrażać sobie barykad i wilczych dołów, ale patroli na ulicach było tam mnóstwo, a prawo w dzielnicy złamać było nad zwyczaj prosto – śmiecąc, zachowując się nieobyczajnie, włócząc się, czy po prostu sprawiając nieodpowiednie wrażenie. Dlatego też warto było skorzystać z rozwiązania praktykowanego w Mieście Drzwi od milleniów i po prostu wynająć powóz. Wbrew wszelkim pozorom, nie był to żaden luksus za wygórowaną cenę. Dwie sztuki srebra za godzinę, trzy jeśli chciało się otrzymać w komplecie stajennego, który sprzątałby za końmi, i już można było podróżować komfortowo i z odpowiednim stylem. Szczególnie, jeśli jechało się prawdziwym klasykiem, ciągniętym przez kuce z Celestii. Od razu było wiadomo, że to jedzie krwawnik na poziomie, a nie jakiś tępak.



1

W Dzielnicy Pani dobrze było sprawiać wrażenie, że jest się na poziomie. Inaczej wystawało się z tłumu jak gnój na pantofelkach. Baraki Miejskie, budynek Sądu, Więzienie, pałace i przynajmniej połowa wszystkich świątyń w Klatce – wszystkie te budynki wprost przygniatały swym ogromem, a co za tym idzie kosztem. Tutaj koncentrowało się bogactwo, które wystarczyłoby do kupienia kilku królestw w Pierwszej Materialnej i jeszcze zostałaby reszta na nowe buty. Na każdym placu stał posąg, monument albo fontanna, część ufundowana przez kościoły i wyobrażająca bogów, część ufundowana przez arystokrację i przedstawiająca fundatorów. Jak nietrudno się domyślić w Dzielnicy Pani znajdowała się prawdziwa władza w Klatce... No dobra, wróć. Prawdziwą władzą w Klatce była, jest i pewnie będzie po wsze czasy Pani Bólu, a jej wbrew nazwie, w dzielnicy nie było. Żyli tu za to Rycerze, choć honorowa nazwa nie miała wiele wspólnego z rzeczywistością. Przywódcy złodziejskich gildii, watażkowie, kupcy i nekromanci – wszyscy oni mieli jakichś przedstawicieli wśród Rycerzy. I wszyscy żyli tak jakby jutra miało nie być. Bale, wystawne przyjęcia i rauty. Dzielnica Pani żyła jak żadna inna... Dzielnica Pani była martwa jak żadna inna. Bogaci i wpływowi tak bali się utraty swych dóbr, wpływów i życia, że praktycznie nie wystawiali nosów za swe ogrodzone posiadłości. Ulice były puste. Jedynie Łaskobójcy i prywatne straże pilnowały, czy jakiś ciemniak nie próbował pić z fontanny.

Wszystkie te perły architektury (z obowiązkowymi ostrzami i kolcami, wszak to najbardziej tradycyjna ozdoba w Sigil) przetaczały się za oknami powozu, dzięki czemu trójce poszukiwaczy przygód przejażdżka na pewno nie upływała nudno. Wszystko co dobre kiedyś się jednak kończy, tak i powóz dotarł do swego celu – Świątyni Piękna.



2

Sprawa ze świątyniami w Mieście Drzwi była trochę zabawna. Sigil było chyba jedynym miejscem w Planach, do którego wejść mógł absolutnie każdy... oprócz bogów, czy raczej jak się ich tu nazywało, Mocy. Corellon, Bane, Ioun, Grumsh, Asmodeusz czy Orkus. Bóg, arcydiabeł czy demoniczny książę. Żaden z nich nie mógł postawić stopy w Sigil. Och, próbowali, próbowali od tysiącleci. Aoskar miał tak silny kult w Klatce, że zagroził dominacji Pani – po dziś dzień jego truchło dryfuje po Morzu Astralnym. Legenda miejska niesie, że raptem parę wieków temu Vecna próbował przejąć kontrolę nad Miastem Drzwi. I co? Jakoś nie widuje się agentów jego kościoła odprawiających na ulicach swe rytuały. Nieobecność Mocy pozwoliła na powstanie frakcji Ataru, która głośno krzyczała, że bogowie to zwykli oszuści i nie są warci czci, którą się ich obdarza. Pomyślałby kto, że przez to wszystko Sigil byłoby ostatnim miejscem w Multiwersum na zbudowanie świątyni. A jednak można było w nim znaleźć przynajmniej kapliczkę każdego znanego boga w Sferach. A od kiedy Agnostycy musieli się wynieść razem z innymi frakcjami, kościoły jedynie wzrosły w siłę.
Świątynia Piękna nie należała do najbardziej aktywnych i wpływowych bogów w planach, takich jak Grumsh, Corellon czy zawsze łasy na władzę Bane. Nie należała nawet do jednego boga. Ponieważ jednak miała być świątynią oddaną idei piękna, na jej budowę złożyły się kościoły Sune z Abeir Torilu, Myhriss z Oerth, a nawet Mishakal z Krynnu, nie licząc pomniejszych bóstw, w których portfolio znajdowało się piękno. Ha, niektóre z bóstw dla których wzniesiona została katedra już nawet nie żyły, lecz budowla stała dalej i wciąż zapierała dech w piersiach.



3

Była wysoka na przynajmniej sto stóp i miło byłoby powiedzieć, że górowała nad okolicą, ale w obliczu powszechnego przepychu Dzielnicy Pani byłoby to nadużyciem. Sztuczne wodospady i fosa otaczająca świątynię były już jednak wyjątkowe i trudno byłoby wskazać w Sigil coś podobnego. Nawet gołębie, ta latająca zaraza, tutaj wyglądały jakoś tak ładniej. Oczywiście srały na wystawione przed budowlą abstrakcyjne rzeźby, ale nawet kapłani nie mogli przesadnie liczyć na cuda.
Wnętrze podzielone było na szereg ołtarzy, każdy inaczej wystrojony, lecz płynnie przechodzący jeden w drugi. Ołtarz Sune nie był dla Dotiana niczym nowym, ukwiecony różami i utrzymany we wszelkich odcieniach czerwieni, koloru miłości i pożądania. Dla Estel i Gariona bogini ta była obca i egzotyczna, choć jej przepiękna rzeźba napełniała zachwytem i trudno było oderwać od niej wzrok.



4

Pod względem egzotycznego piękna trudno jednak było przebić małą nawę poświęconą pamięci bogini drowów – Eilistraee. Symbolizując dobro i piękno, które potrafiło kryć się w Podmroku, nawę zdobiły fluorescencyjne mchy i grzyby mieniące się cudowną feerią barw. Jedynie u stóp martwej bogini rosła zwykła, zielona trawa, upamiętniając jej dążenie do wyprowadzenia mrocznych elfów z powrotem na łono słońca i księżyca. Eilistraee mogła być mało znaną boginką dla Dotiana i Gariona, Estel jednak wiedziała, że jej śmierć nie poszła na marne – na wieki otworzyła bowiem bramy Arvandoru przed dobrymi drowami.



5

Podziwiać można także było podobizny Afrodyty, Freji, Myhriss czy Mishakal. Każda bogini miała swój ołtarz, każdy był piękny i każdy wyjątkowy, aby symbolizować różnorodność piękna jakie zawiera Multiwersum. Nie tylko wystrój zresztą urzekał. Katedra rozbrzmiewała w szczyt i przeciwszczyt muzyką, śpiewami i śmiechem. Kto tylko chciał i potrafił, mógł chwalić wybrane przez siebie bóstwo głosem i instrumentem. Hultajów, którzy fałszowali delikatnie wypraszało się na zewnątrz. A wypraszały osoby nie byle jakie. Kapłanki i kapłani bóstw piękna również odznaczali się ponadprzeciętną urodą i co tu dużo ukrywać, różnym stadium negliżu. Zachowywano elementarną przyzwoitość (no, przynajmniej w godzinach otwarcia świątyni; jeszcze stulecie temu nocne modły drowek do swej bogini potrafiły ściągnąć niemały tłum nagle zdjęty miłością do Eilistraee i w żadnej mierze nie śliniący się do tańczących nago elfek), ale i tak biednemu śmiałkowi trudno było tutaj nie gapić się na lewo i prawo z wywalonym jęzorem.

Chociaż okoliczności nie sprzyjały skupieniu, eladrinka, odłamek i człowiek przybyli do świątyni, aby skorzystać z portalu. Trzeba było zatem zlokalizować sadzawkę, o której mówił ifryt. Nie nastręczało to wielu problemów, znajdowała się ona bowiem opodal ołtarza Sune, co miało swą logikę, jako że Księżycowa Brama była dominium tej bogini. Nic nie stało na przeszkodzie, by podejść do oczka, odwrócić się na pięcie, przejrzeć w lusterku i opuścić Miasto Drzwi. Garionowi przyszło jednak do głowy, że przecież nie musieli tego robić gęsiego, jedno po drugim. Wystarczyłoby, że jedna osoba otworzy portal, a cała trójka zdąży przejść do Księżycowej Bramy nim droga by się zamknęła. Pomysł ten szybko spotkał się z poparciem, wszak zawsze dobrze mieć klucz czy dwa w zapasie. A nawet, jeśli nie byłyby one w przyszłości potrzebne – po co marnować drogą błyskotkę? Można wszak wykorzystać je jako prezent. Dlatego też Estel zbliżyła się do sadzawki i wyjęła swoje lusterko. Przejrzeć się w nim trzeba było pod naprawdę dziwnym kątem, tak aby złapać odbicie wody i jednocześnie swojej twarzy... oraz pleców i lusterka odbijającego się w wodzie, w którym to odbiciu można było ledwo, ledwo dojrzeć zwielokrotnione odbicie swej twarzy. To właśnie ten dziwny, niekończący się tunel wzajemnych odbić uruchomił magię drzemiącą w portalu. Krystaliczna woda sadzawki zaczęła nagle wirować, coraz szybciej i szybciej, wzbudzając zainteresowanie kapłanów. Zdawało się, że nie za bardzo podobało im się to, że ktoś postanowił skorzystać sobie z ich portalu bez pytania o pozwolenie. Na to już jednak było za późno. Wir pulsował błękitnym światłem i nawet dla nieznającego się specjalnie na magii Dotiana było jasne, że przejście między światami stanęło otworem.



Nie było większego sensu czekać i zaczynać się pokrętnie tłumaczyć. Cała trójka spojrzała po sobie i bezgłośnie podjęła decyzję - dali nura w wirujący portal.


____________________________________
1 - grafika z podręcznika "In the Cage - A Guide to Sigil"
2 - grafika autorstwa yuchenghong
3 - muzyka z gry Baldur's Gate 2 - Cienie Amn
4 - grafika z podręcznika "Wyznania i Panteony"
5 - grafika z podręcznika "Wyznania i Panteony"
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 05-12-2016 o 20:42.
Zapatashura jest offline