Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2013, 08:35   #11
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Padł rozkaz do wypłynięcia. Członkowie oddziału specjalnego przebrali się w cywilne łachy i wskoczyli do łodzi. Zabrali ze sobą dochodzącego do przytomności po ciosach Lex, wietnamskiego chłopca imieniem Lien.
Milczący prawie cały czas do tej pory “Szczęściarz” wchodząc na pokład, szepnął do dowódcy.
- Mam złe przeczucia, naprawdę złe. Lepiej uważać na wszystko wokół, bo coś czuje że to - wskazał głową chłopaka - dopiero naszych kłopotów.
Z racji tego, że istniała już możliwość wykrycia, kapitan d’Ouville rozkazał użycie silnika i płynięcia z największą możliwą prędkością.
Nikt nie skomentował tego rozkazu, wszak rozkazy się wykonuje, a nie komentuje. W dżungli nie ma czasu na debaty, co należy zrobić. D’Ouville jest dowódcą i to on jest odpowiedzialny za misję, jak i wszystkich członków oddziału.
Wszyscy jednak wiedzieli, czym może się skończyć zbyt mała ostrożność i nadmierna hałaśliwość w czasie patrolu.

***

Księżyc dobrze oświetlał rzekę, która wiła się pośród gęstej dżungli. Odgłosy zwierząt i szum wiatru sprawiały, że zmysły każdego z żołnierzy były wyczulone do granic możliwości.
Łódź była niewielka i stosunkowo lekka, więc silnik nadawał jej stosunkowo dużą prędkość. Wyglądało na to, że oddział mimo wpadki jaką zaliczył Lex nadal jest bezpieczny. Odległość jaką pokonali gwarantowała im, że żaden pieszy oddział nie mógł za nimi podążać.

Zbliżali się do kolejnego zakrętu, gdy dość niespodziewanie “Szczęściarz” zwolnił, a po chwili całkowicie wyłączył silnik. Wszyscy w jednym momencie odwrócili się w jego stronę i niemym pytanie w oczach.
“Szczęściarz” nie odpowiedział, a jedynie wskazał wyciągnięta ręką na wodę.

Wokół nich niczym boje na morzu, unosiło się kilkanaście ludzkich ciał. Poszarpane, napuchnięte zwłoki, wyglądały jak parodia ludzkiego ciała. Jak balony na jakieś koszmarne i krwawe święto. Część z ciał pozbawiona była głów, a te pływały osobno wokół ciał. Oczy zamordowanych wręcz wyszły na wierzch i wyglądały tak, jakby zaraz miały wystrzelić.Ciała pokryte były śluzem i żółtą, cuchnącą ropą. Większość z nich była okaleczona i poraniona. Choć każdy z członków oddziału widział już wiele na tej wojnie, to ten widok wprawił ich sporą konsternację.
Redwater zachwiał się i omal nie wpadł z wrażenia do wody. W ostatniej chwili przytrzymał się burty i zachował równowagę.
Widok był nie tylko przerażający, ale także bardzo dziwny. Wyglądało to bowiem tak, jakby wszystkie ciała, dosłownie w ciągu sekundy wypłynęły na powierzchnie i to dokładnie w momencie, gdy obok przepływała łódź z amerykańskimi żołnierzami.
Przez kilka, jakże długich sekund wszyscy w milczeniu przypatrywali się unoszącym się na wodzie ciałom.
Nie było co jednak roztrząsać tragedii tych ludzi. Pomóc im też nie było jak.
D’Ouville machnął ręką, aby ruszać dalej.

***

Powoli zbliżali się do miejsca, gdzie mieli dokonać desantu. Z map wynikało, że jeszcze nie cały kilometr podróży wodą przed nimi.
Redwater, który siedział na dziobie łodzi dał jednak w tym momencie znak, aby zatrzymać silnik. “Szczęściarz” wykonał polecenie, po czym zaczął dryfować łodzią w kierunku brzegu. W tym momencie już wszyscy słyszeli, że z przeciwka płyną co najmniej dwie inne łodzie. Decyzja kapitana była natychmiastowa.
Operujący silnikiem Stermack podał wszystkim wiosła, a kapitan D’Ouville wskazał dłonią prawy brzeg, który porastało gęste sitowie.
Łódź w ciągu kilku chwil została schowana, a cały oddział wyszedł na brzeg.
Zorganizowany naprędce zwiad pozwolił stwierdzić, że sto metrów w dół rzek operują dwie łodzie patrolowe typu PBR. Na każdej z nich znajdowało się pięciu żołnierzy Vietcongu. Dodatkowo przy brzegu operowały trzy niewielkie czółna, każde z dwójką żołnierzy na pokładzie.
Całość wyglądała tak, jakby Congi przeszukiwały rzekę i jej brzegi lub na kogoś czekali.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline