Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2013, 00:02   #4
EgzioProject
 
Reputacja: 1 EgzioProject nie jest za bardzo znanyEgzioProject nie jest za bardzo znany
Gorthak patrzył na zamykające się przed nim drzwi z odrazą, po chwili splunął na nie, kiedy upewnił się ze strażnicy oddalili się od jego celi wykrzyknął
- Jebane królewskie ścierwa! - był wściekły, miał ochotę udusić ich wszystkich gołymi rękoma, ale wiedział też ze nie może pozwolić sobie na śmierć, nie dziś, póki nie pomścił swego ojca, póki nie upewnił się ze jego matka przestanie się o niego martwić i nie zobaczy w swych ostatnich chwilach syna, nie póki jego bracia uważają go za swojego przewodnika i następcę jego ojca. Choroba skracała jego czas z każdą sekundą, nie znał dnia ani godziny kiedy jego oczy zamkną się na wieki, więc dlaczego miałby teraz umierać? Z powodu królewskich ścierw? Nie, to nie ten moment. On umrze jedynie w walce, ale nie na arenie jak niewolnik.
Z początku obojętna opinia strażników, szybko zmieniła się na niekorzyść mężczyzny, gdy postanowił wykrzyczeć to co naprawdę o nich myśli. Usłyszał cofanie się jednego z nich.
-Słucham?! - zapytał ze wściekłością, przez oddzielającą go od barbarzyńcy metalową ścianę, którą były w tym przypadku drzwi.
- Masz problem ze słuchem?! - zapytał wściekły Gorthak zaciskając pięść - To co słyszałeś łajdaku, jesteście gorszymi śmieciami od ludzi których przetrzymujecie w tych celach.
Gorthak wiedział ze przesadza, ale to było od niego silniejsze - dać upust emocjom, wiedział ze będąc grzecznym chłopczykiem tańczącym jak mu zagrają osiągnie tyle samo co rzucając się z pyskiem do ludzi o wyższej randze, jedyną różnicą było to ze stawał się spokojniejszy na duchu i to ze mógł dostać lanie - to drugie raczej mu nie przeszkadzało i nie robiło różnicy, i tak dostanie je prędzej czy później na arenie.
-Ty śmieciu. Chodź żesz, niech cię dorwę w swoje ręce, to chyba zabiję! - krzyknął, otwierający szybko drzwi kluczem. Wszedł do twojej celi i natychmiast uderzył pięścią w twarz, z taką siłą, że aż poleciałeś na podłoże.
-No dalej, pokaż ile jest wart psiak z północy!
- Twój przełożony nie będzie raczej zadowolony kiedy zabijesz jednego z niewolników kutasino. - odparł Gorthak z szyderczym uśmiechem próbując się podnieść, udało mu się sprowokować strażnika i to właśnie miał zamiar osiągnąć. Gdy wstał starał się na początku blokował ciosy i unikać je by w końcu uderzyć zmęczonego strażnika prosto w twarz z nadzieją ze połamie mu nos albo szczękę.
Mężczyzna zadawał cios za ciosem. Bardzo trudno było ich unikać. Trudno, lecz było to możliwe. W końcu nadarzyła się wystarczająco dobra okazja. Strażnik odsłonił się, a Gorthak zadał mocny cios, prosto w jego twarz. Ten, upadł, uderzając głową o kamienną posadzkę która szybko pokryła się krwią. Po sprawdzeniu przez barbarzyńcę pulsu okazało się że agresor nie żyje.
Gorthak z początku nie wiedział co ma dalej czynić, nie było mu żal strażnika - zasłużył sobie na to, pokazał mu ze z Thornem nie warto bić się na pięści. Ale jednak nie wiedział jak pilnie to miejsce jest strzeżone, czy warto było rzucać się samemu do ucieczki? Samemu nie.... ale, Gorthak rozpoczął przeszukiwanie strażnika z nadzieją ze znajdzie jakąś broń, ubierze się w jego zbroje, zabierze klucz i być może ucieknie z tego miejsca podstępem podszywając się pod strażnika.
- Jestem głupcem, ale innego wyjścia nie mam - mruknął pod nosem. - Przebieranki... tfu, mało godna Thorna ucieczka. Ale z honorem nie umierając tym razem się nie wymknę.
Gorthak szperał strażnikowi po kieszeniach. W jednej z nich, zapiętej na małe, mosiężne guziki, znajdował się klucz. Trup jednak nie miał przy sobie żadnej broni, a zbroja wyglądała na o wiele za małą na rosłego Thorna. Warto jednak w tym przypadku było zaryzykować. Może i głupota strażników pozwoli mężczyźnie wydostać się z tej areny.
Gorthak spojrzał na zbroję, nędznie wyglądającą, nic dziwnego ze powalił strażnika jednym silnym ciosem. Jakie ciało taka wytrzymałość, w tym wypadku kiepska.
- Takie zbroje szyją tylko dla młodziaków nie dla dorosłych mężczyzn.. od kiedy do straży przyjmują takich łajdaków? - odparł próbując się przebrać.
Strój wchodził ciężko, ale miarkę przebrały buty. Nie chciał kompletnie wejść na stopę potężnie zbudowanego mężczyzny, pomimo to że próbował je założyć ze trzy razy. Za trzecim niestety pękły szwy i nie nadawały się one już do niczego. Gorthak, musiał najwidoczniej spróbować przekmnąć się obok strażników na bosaka.
Gorthak był wściekły, nie mógł wymknąć się niezauważonym z celi a skradanie się nie było jego najmocniejszą stroną.
- Jeżeli nie umrę tu, umrę na arenie - jęknął - Albo dobije mnie choroba. Nie ma sensu zwlekać, mogę nie mieć już kolejnej okazji.
Gorthak próbował wymknąć się....
Mężczyzna wyszedł powoli i ostrożnie z celi. Długi, ciemny korytarz, prowadził w dwie strony. Jedna odnoga szła w stronę wejścia do dużego holu, z którego możliwe już było szybkie opuszczenie areny. Druga, prowadziła w stronę nieznanych, okutych metalem drzwi. Z tym że pierwsza opcja, czyli ta łatwiejsza, była pilnowana przez stojącego tyłem strażnika.
Gorthak uśmiechnął się drwiąco, szybkim krokiem zbliżał się w stronę strażnika
- Witaj dobry człowieku - powiedział i gdy ten się odwrócił Gorthak próbował uderzyć go prosto szczękę jednocześnie ogłuszając.
Uderzony strażnik, wywrócił tylko oczyma i z hukiem padł na podłoże. Droga do holu była czysta. Można było uciec tak łatwo, że prawie czuć było już zapach wolności. Problemem jednak okazali się pozostali więźniowie. Głośno zawodzili i błagali cię o zwrócenie wolności. Nie mogłeś jednak tego zrobić. Ogłuszony przed chwilą nadzorca nie miał przy sobie żadnego klucza, a tym który posiadałeś dało się otworzyć tylko twoją celę.
- Chędożcie się-! krzyknął Gorthak przechodząc obok cel pozostałych więźniów, stanął przed jedną z nich i złapał się za genitalia
- Trzeba mieć jaja żeby stąd uciec! Prawdziwi wojownicy nie błagają o litość. - odparł i z uśmiechem na ustach w geście triumfu zacząć podśpiewywać ballady o złych barbarzyńcach.
-Ty psiaku! Zgiń! Niech cię niedźwiedzie chędożą! - zakrzyknął jeden z więźniów.
-Straż! On chce uciec! - zawołał drugi, a Gorthak usłyszał zbliżające się od strony holu kroki. Pozostała więc ucieczka przez tajemnicze, tylne wrota.
- Dowiem się kto wykrzyknął te słowa, niech wie ze nawet jeżeli uda mu się stąd wyjść ,,Krwawi Mięsożercy'' nim się zajmą! Jesteś już skazany na śmierć! Czy to na arenie czy poza nią. - krzyknął Gorthak i odwrócił się w drugą stronę - A teraz wyjdziemy drugą stroną.
Gorthak rzucił się biegiem w stronę drugiego ,,wyjścia'' a może to był tylko ślepy zaułek?
Pomimo tych wątpliwości, drzwi okazały się prowadzić do innej części areny. Unosił się tam niemożliwy do zniesienia fetor, a w kupkach ułożone były poczerniałe kości.
Gdy mężczyzna wszedł głębiej, rzuciło się na niego stado szczurów, które ten odgonił wymachując silnymi dłońmi. Mimo roztaczającego się w okół mroku, Gorthak musiał iść dalej, by w końcu zyskać upragnioną wolność. Coś jednak było w tej części korytarzy niepokojącego.
- Psia krew, ze też muszą łazić po takich ciemnościach - jęknął Gorthak idąc na przód.
Szedł dalej, pogrążając się w cieniu coraz bardziej. Pomimo ogromnej odwagi którą dysponował, nawet mu przeszły ciarki po plecach. Nie mógł odgonić od siebie wrażenia, jakby po gołych stopach pieściły go wijące się robaki. Nie mógł jednak ich dostrzec i za pewne nawet nie chciał. Szedł tylko coraz, coraz dalej. W końcu usłyszał jakiś nieznany, tajemniczy szept.
Gorthak zaczął powoli wątpić w to czy dobrze zrobił wchodząc do tego pomieszczenia, możliwe ze tu będzie czekać na niego o wiele gorsza śmierć niż bycie torturowanym przez strażników. Osiłek zaczął wsłuchiwać się w szepty idąc nadal naprzód
Głosy były coraz bardziej wyraźne. W końcu Thron, mógł już zrozumieć wszystkie słowa wypowiadane przezeń.
-Pomóż nam… prosimy! - wykrzykiwały na przemian głosy kobiece, męskie i dziecięce.
- Kurwa, jego, jebana - odparł przerażony Gorthak - To chyba jakaś sala tortur.
- Kim jesteście?!
- krzyknął - Co tu robicie?!
Mężczyzna poczuł zimne dłonie, powoli wodzące po jego prawie nagim ciele. Poczuł też nienaturalny, zimny chłód w okolicach małżowiny usznej.
-Gorthaku… Gorthaku! - usłyszał krzyczącą, młodą dziewczynę.
Oczywiście perspektywa tego ze Gorthak znajdzie tu kobietę i ją wychędoży była bardzo przyjemna, od dawna nie miał okazji z niczym ani z nikim się zabawić, nawet z własną ręką, ale teraz jednak nie czuł żadnego popędu seksualnego... miał ochotę jak najszybciej wyjść z tego pomieszczenia i oddać się w ręce strażników, ale to wbrew jego dumie!
- Skąd ty do cholery jasnej mnie znasz? No i tym bardziej.... jak mnie poznałaś, skoro tu ciemno jak w dupie u dziwki.
Thorn poczuł muśnięcie sukni u swoich stóp i zimno, wydobywające się z ust kobiety stojącej przed nim. Zawiesiła swoje czarne włosy na jego ramionach i złożyła pocałunek na policzku.
-Zostaniesz z nami? - zapytała miłym, słodkim głosem.
- Wiesz co? - zapytał Gorthak - Może kiedy indziej, a teraz powiedz mi do jasnej cholery czy da się stąd wyjść i gdzie ja jestem?

Gorthak starał się nie zostać uwiedzionym przez kobietę, wiedział ze może to być jedynie jakieś widmo. Wierzył w takie zabobony.
-Chcesz stąd wyjść? - zapytała delikatnie kobieta. - Drzwi są za tobą. Ale jeśli chcesz, to zostań z nami. My, możemy ci pokazać drogę ucieczki! Albo nawet coś więcej… - zachichotała po cichu kobieta.
- A dasz mi dupy? - zapytał Gorthak drwiąco się uśmiechając - Teraz, to może się zastanowię.
Gorthak wiedział ze ma do czynienia z jakimś przekrętem, wiedział ze jeżeli tu zostanie to może się źle dla niego skończyć, ale tak samo źle może skończyć się walka na arenie. Thorn znalazł się między młotem a kowadłem.
Stojąca przed nim dziewczyna nic nie odpowiedziała. Ucichły też pozostałe szepty, by po chwili przerodzić się w falę okrzyków pełych bólu i cierpienia. Przerażony krzykiem duchów mężczyzna, odruchowo pobiegł w stronę drzwi prowadzących z powrotem na korytarz. Tam niestety, czekali już na niego nadzorcy.
-No to masz przejwalone! - odpowiedział jeden z nich, ogłuszając cię mocnym uderzeniem w skroń.
 

Ostatnio edytowane przez EgzioProject : 14-12-2013 o 00:05.
EgzioProject jest offline