Pan Henderson spuścił głowę i milczał przez długą chwilę. W końcu wstał z krzesła i zaczął nerwowo chodzić.
- Nie upilnowałem go, to fakt. I bardzo nad tym boleję. Pan Badock jednak sam szukał z nimi kontaktu, w sensie z tym podziemnymi stworami. Ja go ostrzegałem, że to do niczego dobrego nie doprowadzi. On jednak na siłę starał się skontaktować, czy to z kultem, czy też z samymi psowatymi. Po co wykradli oni ciało pana Malvina, nie mam pojęcia. Jednego jestem jednak pewien, że nie jest to nic dobrego. A co do osób, które były w podziemiach... no cóż... nikt z mieszkańców Raccoon Creek nie przyzna się, że te stwory istnieją, ani że ktokolwiek był w podziemiach. To bardziej niż pewne. Nie jesteście stąd i nikt wam nie zaufa i nie będzie chciał pomóc. A moje słowa uznają za bełkot pijaka.
Elizabeth, która do tej pory cały czas milczała zbliżyła się do pana Hendersona i położywszy mu dłoń na ramieniu powiedziała:
- Niech się pan nie zadręcza. To nie jest pana wina. Ojciec sam tego szukał i być może to właśnie te poszukiwania doprowadziły do jego śmierci.
Odwróciła się do trójki przyjaciół ojca i stanowczym, wręcz zimnym głosem rzekła:
- Musimy się poważnie zastanowić. Wygląda na to, że mój ojciec faktycznie coś odkrył. Coś czego szukał przez całe życie. Na razie nie mamy na to żadnych dowodów, ale chyba każde z nas czuje, że zbliżamy się do pewnej granicy. Granicy, którą nie każdy będzie miał odwagę przekroczyć. Już wiele zrobiliście dla mnie i dla mego ojca. Nie mam sumienia, ani śmiałości prosić was o dalszą pomoc. Musimy się naradzić, a wy musicie podjąć decyzję, czy chcecie dalej w to brnąć i wyjaśnić całą sprawę do końca.
Ponownie odwróciła się do stróża.
- Dziękujemy panie Henderson. Był pan bardzo pomocny. Teraz pójdziemy się naradzić, a gdybyśmy czegoś jeszcze potrzebowali się dowiedzieć, to jeszcze pana odwiedzimy.
- Ależ oczywiści panno Mardock - skłonił się stróż - Ja się stąd nie ruszam i jestem do waszych usług i z przyjemnością pomogą, jak tylko będę umiał.
Widać było, że poważna rozmowa i wylanie swoich żali i problemów przed innymi, bardzo pomogła starszemu mężczyźnie. Nadal widać było po nim zmęczenie, ale udręka z powodu uchybienia jakiego się dopuścił, zniknęła.
- Chodźmy do samochodu - powiedziała Elizabeth - Tam spokojnie porozmawiamy.
__________________ Konto usunięte na prośbę użytkownika. |