Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2013, 13:48   #78
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Pan Henderson spuścił głowę i milczał przez długą chwilę. W końcu wstał z krzesła i zaczął nerwowo chodzić.
- Nie upilnowałem go, to fakt. I bardzo nad tym boleję. Pan Badock jednak sam szukał z nimi kontaktu, w sensie z tym podziemnymi stworami. Ja go ostrzegałem, że to do niczego dobrego nie doprowadzi. On jednak na siłę starał się skontaktować, czy to z kultem, czy też z samymi psowatymi. Po co wykradli oni ciało pana Malvina, nie mam pojęcia. Jednego jestem jednak pewien, że nie jest to nic dobrego. A co do osób, które były w podziemiach... no cóż... nikt z mieszkańców Raccoon Creek nie przyzna się, że te stwory istnieją, ani że ktokolwiek był w podziemiach. To bardziej niż pewne. Nie jesteście stąd i nikt wam nie zaufa i nie będzie chciał pomóc. A moje słowa uznają za bełkot pijaka.
Elizabeth, która do tej pory cały czas milczała zbliżyła się do pana Hendersona i położywszy mu dłoń na ramieniu powiedziała:
- Niech się pan nie zadręcza. To nie jest pana wina. Ojciec sam tego szukał i być może to właśnie te poszukiwania doprowadziły do jego śmierci.
Odwróciła się do trójki przyjaciół ojca i stanowczym, wręcz zimnym głosem rzekła:
- Musimy się poważnie zastanowić. Wygląda na to, że mój ojciec faktycznie coś odkrył. Coś czego szukał przez całe życie. Na razie nie mamy na to żadnych dowodów, ale chyba każde z nas czuje, że zbliżamy się do pewnej granicy. Granicy, którą nie każdy będzie miał odwagę przekroczyć. Już wiele zrobiliście dla mnie i dla mego ojca. Nie mam sumienia, ani śmiałości prosić was o dalszą pomoc. Musimy się naradzić, a wy musicie podjąć decyzję, czy chcecie dalej w to brnąć i wyjaśnić całą sprawę do końca.
Ponownie odwróciła się do stróża.
- Dziękujemy panie Henderson. Był pan bardzo pomocny. Teraz pójdziemy się naradzić, a gdybyśmy czegoś jeszcze potrzebowali się dowiedzieć, to jeszcze pana odwiedzimy.
- Ależ oczywiści panno Mardock - skłonił się stróż - Ja się stąd nie ruszam i jestem do waszych usług i z przyjemnością pomogą, jak tylko będę umiał.
Widać było, że poważna rozmowa i wylanie swoich żali i problemów przed innymi, bardzo pomogła starszemu mężczyźnie. Nadal widać było po nim zmęczenie, ale udręka z powodu uchybienia jakiego się dopuścił, zniknęła.
- Chodźmy do samochodu - powiedziała Elizabeth - Tam spokojnie porozmawiamy.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline