Astrahachi kroczył pośród cieni świata, patrząc na wynoszące się fundamenty ziemi i obserwując pracę innych bogów, którzy pojawili się z nicości.
Był samotnikiem. Nigdy nie lubił zbyt dużego towarzystwa, dlatego też odszedł kilka kroków od ogniska materializacji swoich "braci" i "sióstr".
Ruszył biegiem, pozwalając by nieruchome dotąd powietrze rozwiało jego splątane, czarne kędziory, napawając się radością pędu, niczym nieskrępowanego i wolnego od trosk. Świt był młody, niezaludniony i niepodzielony jeszcze między wojujące siły. Bogowie prowadzili umiarkowaną eksploatację nowego wymiaru, zapełniając go z wolna wymysłami własnych świadomości.
Astrahachi zatrzymał się.
To miejsce było puste. Nie było w nim życia. Obaj bogowie wojny zabrali się co prawda do dzieła, wynosząc na powierzchnię globu lądy, a nawet tworząc inteligentnych wyznawców, ale to było... puste. Co z radością wolności? Co ze sprawiedliwą walką, pokazującą kto jest myśliwym, a kto ofiarą polowania? Bezmyślna rzeź stworzeń jego "braci" napawała Astrahachiego obrzydzeniem. Z drugiej strony czuł pogardę dla Smoka - z całą swoją potęgą władcy wód stał jedynie i przyglądał się rozwojowi wypadków.
Niechże więc tak będzie.
W tym świecie pozbawionym życia, Astrahachi, Pan Polowania i Nauczyciel, mianował się jego orędownikiem i apostołem, obejmując w swoje władanie każde zwierze, jakie tylko odetchnęło powietrzem tego młodego miejsca.
Biegł dalej, nie odwracając się, pędził przez nicość radując się wolnością.
W pewnym momencie zatrzymał się pośrodku pustki i dotknął osnowy, by uczynić swój ruch.
- W tym miejscu niech powstanie ziemia.- Rzekł, a pod jego stopami natychmiast rozpostarła się wyspa. Była pustym, piaszczystym lądem, lecz kolejna myśl Boga Zwierząt uczyniła ją porosłą roślinami i gęstym lasem.
- Miejsce to jest ostoją życia i z nim jedynie będzie kojarzone.- Rzekł Ast, wchodząc pomiędzy drzewa.- Każdy, który zechce wysłuchać mojej rady, niech wejdzie, niech szuka, a tu mnie znajdzie. Tu będę go uczył, jeśli uda mu się mnie odnaleźć.-
Usiadł na kamieniu w sercu puszczy i zadumał się nad własnymi czynami. Stworzenia jego "braci" odbierały sobie nawzajem życie, jednak nie należeli oni do jego domeny. Byli synami wojny, nie życia zwierzęcego.
- A zatem każdy, na tyle zuchwały, by rzucić wyzwanie swemu przeznaczeniu, znajdzie we mnie sprzymierzeńca. Wymów moje imię z wiarą i podążaj moją ścieżką - udowodnij, żeś godzien, myśl i poluj, mały słowiku, a będziesz w stanie wejść do mojego królestwa, pod swoją postacią, czy też pod inną, wedle twojego przyrodzenia.- Astrahachi uśmiechnął się. To był dobry czas.
____________
Garść mechaniki.
-Pozyskanie Daru (Apostoł Życia) - 4PM
-Stworzenie krainy (wyspa Ostoja) - 2 PM
-Zmiana krainy (las na wyspie) - 1 PM
-Stworzenie Sanctum (serce lasu) - 3 PM
-Boski Dekret (Każdy śmiertelnik który zadeklaruje wyznanie wiary w Astrahachiego jako swojego przewodnika na drodze życia zyska umiejętność przemiany w zwierze, którego rodzaj zależy od jego [śmiertelnika] osobistych właściwości. Oryginalny stwórca śmiertelnika nie gra żadnej roli.] - 5 PM
__________________ " - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika". |