Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2007, 00:15   #27
Doerner
 
Doerner's Avatar
 
Reputacja: 1 Doerner ma wyłączoną reputację
Alessandro był zszokowany. Gdyby tylko było to możliwe, jego oczy z pewnością zaszłyby mgłą, albo doznałby jakiegoś innego spektakularnego ataku spowodowanego tak zuchwałą prośbą. Niesamowite! Co za bezczelność! Nie, to zbyt wiele, jak ta…śmie prosić o udział w czymś takim. To pachniało nie tylko buntem przeciwko legalnej władzy, ale jakąś anarchistyczną hucpą! Co więcej prawdopodobnie ewentualny udział byłby niemożliwy do ukrycia. Przecież książę jest Ventrem, a to o czym opowiadała Anita to pierwszy stopień do powstania i obalanie legalnie panującego księcia! Co więcej cel tej całej awantury to jedna wielka niewiadoma, ukryta gdzieś, ha! Najprawdopodobniej zabetonowana gdzieś pod muzeum…Poza tym, skoro grupa Anity była na tyle silna, żeby odbić pojmanych, po nad wyraz prawdopodobnej porażce, z rąk sług księcia, to skąd pomysł o zaangażowaniu kogoś obcego? Tak, argument padł: nikt was tutaj nie zna! Też mi argument…Jeżeli Anita i jej pomagierzy chcieliby przejąć władzę, to dlaczego właściwie nie mieliby tego zrobić bez ich udziału? Alessandro starał się wyglądać na nieporuszonego, jednak stopniowo z premedytacją otwierał bramę irytacji:
Oczywiście pytam czysto hipotetycznie. Skąd pomysł, żeby prosić mnie – Włoch spojrzał na wszystkich zebranych – czy też raczej nas, o uczestnictwo, a nawet wykonawstwo w zbrodni głównej? Przecież to niemal bezpośredni atak na samego Lodina. Co więcej Maxwell, wyrwany z jego więzienia z pewnością zechce się zemścić, choć może chcecie wykorzystać go do własnych celów. Nieważne, ale Lodin natychmiast rzuci się na nas, co raczej stawia nas w nieprzyjemnej sytuacji. Zatem kim jesteś Anito, bo wydaje mi się, że zupełnie inną osoba niż przed ledwie kilkoma miesiącami kiedy widzieliśmy się po raz ostatni. Kim są ci „my” o których mówisz, w czyim imieniu występujesz? Co to za grupa, jaką reprezentuję siłe, jakie informacje może nam zapewnić i ewentualne wsparcie? Kolejne pytania nasuwają się same – kim dokładnie jest Maxwell, Dlaczego zależy wam na powrocie jego rządów? Czym różniły się dokładnie od władztwa obecnie panującego? Proponujesz nam udział w niezłej awanturze, jednocześnie mówiąc niewiele o własnych celach i nazbyt ostrożnie dawkujesz informacje. Ile w mieście jest elizjów i jak liczna jest policja, która ich strzeże? Co się dzieje z Nosferatu, czy ich alienacja wynika ze sprzeciwu wobec władzy Lodina? Kto stał, czy też stoi na ich czele i gdzie zwykle bywają lub też bywali. Alessandro dał upust swej irytacji i spojrzał na Anitę oczyma zwęzonymi w szparki, jego głos mimowolnie przypominał syczenie – Znam Cie na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że bywasz lekkomyślna. Chcesz mojej pomocy i jednocześnie rzucasz mi ochłapy! Jeżeli faktycznie chcesz ją uzyskać musisz wysilić się nieco bardziej. Nie śmiej jednak popadać w dziecinną irytację i odstawiać komedię egzaltowanej niecierpliwości. Nasze stosunki były do tej pory serdeczne, oczywiście na tyle na ile mogły być, bardzo bym sobie życzył żeby takie pozostały, więc zanim podejmę decyzję, bądź łaskawa udzielić tych kilku odpowiedzi o które proszę! O tak! Jesteś ambitna, już teraz widzę, że w obliczu mało prawdopodobnego sukcesu wiele zyskasz. Alessandro odruchowo wykonał wdech, choć oczywiście było to zbędne. Nieco bardziej zrelaksowany, uniósł odrobinę głowę i spoglądając na dziewczynę z nieco jadowitym uśmiechem zapytał – Cóż mi z Twojej wdzięczności? Zaproszenie do kolejnego skandalu? Nie…chyba wiesz, że to trochę za niska cena…Daj mi odczuć, że sukces będzie zyskowny nie tylko dla ciebie, Maxwella i twoich kompanów z miasta.

Alessandro wyrzuciwszy z siebie gniew, który poczuł w obliczu tak ogromnego zawodu, chciałby się znaleźć daleko stąd. Właściwie to rozważał natychmiastowy powrót na lotnisko i odlot do Francji. Faktycznie była to niezwykle kusząca ewentualność. Di Brivio milczał przez chwilę, zerknął na nowojorczyka, i już całkiem spokojnie powiedział: To prawda, sprawa wydaje się beznadziejna...choć może nie do końca. O ile zdecydujemy się to zrobić będziemy potrzebowali czasu i to nie kilku dni, a prawdopodobne kilkunastu, jeżeli nie więcej. Jednak Francois - se es possible - a przynajmniej tak mi się wydaje... Alessandro zlustrował obecnych wzrokiem i wreszcie z ponurym uśmiechem zatrzymał się na "ambitnej" wampirzycy z Chicago - Anito, czas ucieka, a my czekamy na odpowiedzi.
 
Doerner jest offline