Przez jedną setną sekundy źrenice Żukowskiego rozszerzyły się – jakby w przestrachu. Był to jednak za mały okres czasu aby zwykły człowiek to dostrzegł. I było to za mało, aby skonfudować biznesmena i eks-agenta. Jego umysł zerwał się niczym atleta do skoku. Ostentacyjnie ziewał w trakcie utarczek Karwasa i Rybnickiego – z pauzą na wlewanie w siebie szkockiej i tępe wpatrywanie w mapę. Momentalnie jednak – kiedy wzrok senatora spoczął na Janisławie i zaczął do niego kierować słowa – wywrócił szklankę, w której przed chwilą jeszcze szkliła się whisky. - Och, przepraszam, taka ze mnie niezdara.. – przerwał w pół zdania Karwasowi i wyjął z kieszeni marynarki jedwabną chusteczkę, którą począł rozmazywać whisky na całej mapie. Powstały, rudo-brązowy, kleks zaznaczył się na całej długości Czerniakowa i Skarpy Wiślanej. Janisław teatralnie rozmarzył się – niejeden kieliszek się tam wychyliło i niejednego ogórka zagryzło.. W jednej chwili, brzuch mu zafalował i uniósł swój – jeszcze klejący od płynu – palec w górę. - Przyczółek Czerniakowski, nota bene, kolejny ważny punkt w Warszawskim Syndromie Małego Powstańca – kiedy skończył znowu swoje kpiarstwo z „polaczków”, spojrzał głęboko w oczy Karwasowi. Posłał mu jedno krótkie spojrzenie, w którym zakodowane było jedno krótkie słowo – „wiem”. |