Wielka była konsternacja Ryśka kiedy spoglądał na odstawioną paniusię w telepudle, która obojętnym głosem mówiła o zaginięciu kolejnego dzieciaka. Był to ich chrześcijański obowiązek zlinczować sukinsyna który za to odpowiada... poza tym psuł reputację ich środowiska i jeżeli straszliwy plan zboczeńca zostanie zrealizowany to będzie koniec Wigilii na placu, darmowych ciepłych posiłków i zwiększonych przypływów grosza w okresie przedświątecznym. W ogóle będzie to koniec spokojnych Świąt. Rysiek chwycił za poły swojego płaszcza i zadumał się. Tradycja bimbrowych czarowników nakazywała nosić tego typu odzienie impregnowane tłuszczem, pyłem i kurzem. Dodatkowo był niczym worek bez dna... można w nim było przenosić nieokreślone ilości towarów. Tak. Rychu był dumny ze swojej tradycji. Spojrzał na Waldka i Zdzicha i pokiwał posępnie głową. - Przyjaciele. Nie muszę chyba mówić jak ważna jest misja, której postanowiliśmy się podjąć. Ratowanie Świąt to nie w kij dmuchał, więc musimy się odpowiednio przygotować! - rzekł dostojnie Bimbromanta - Jak stoimy z rezerwami? Rysiek był pewien że zostało mu jeszcze trochę pieniędzy więc zaczął przeszukiwać kieszenie swego płaszcza i swoje schowki w pustostanie. Sprawa należała do takich, których się nie da rozkminić o suchym pysku, a wizyta na komisariacie bardzo wzmogła jego apetyt i pragnienie.
Ostatnio edytowane przez Stalowy : 25-12-2013 o 02:35.
|