Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2013, 13:01   #11
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie

Były sny. Niesamowite, dziwne sny. Miriam jeszcze nigdy nie śniła, nawet po tym jak upadła na ziemię nie miała snów. Salvador je miał i bywało, że budził się z krzykiem. Po pierwszym takim gwałtownym przebudzeniu Miriam przeraziła się nie na żarty. Nie chciała śnić jeżeli miała przeżywać na nowo najgorsze momenty swej egzystencji.

Sal ją jednak uspokoił. Sny nie były takie złe, te straszne zdarzały się rzadko. W większości ludzie śnili chaotyczne zbitki obrazów i wspomnień, w których doszukiwali się nieistniejących symboli i wzorów. Jego słowa i uśmiech sprawiły, że była zdeterminowana by spróbować śnić. Kilka nocy z rzędu zamykała oczy, zaklinając swoje fizyczne ciało i umysł by oddały się w ramiona morfeusza. Nic z tego nie wyszło i szybko się poddała. Teraz jednak śniła.

I śniła same koszmary.

Zaczęło się od przeciągającego się, męczącego snu pełnego pretensji. Odbijające się od bram niebios dusze nie rozumiały dlaczego Miriam nie chce im otworzyć. Dlaczego nie chce ich przepuścić? Dlaczego akurat oni muszą czekać i czekać, i czekać? Dlaczego ciężar ich pretensji ściąga ich w dół? Dlaczego robi się gorąco? Dlaczego, przecież byli dobrzy? Dlaczego piekło?

Ten sen pozostawił ją wypraną z energii, zdyszaną i skołowaną. Nie bylo w nim przerażenia wyrywającego się z płuc mrożącym krew w żyłach krzykiem, ale był ciężar na piersi i szalone bicie serca. Było pragnienie, ale nie miała czym go zaspokoić. Ponownie runęła w nieświadomość.

Tym razem był strach i gwałtowne przebudzenie. Był też ból. Salvador nigdy nie wspominał, że sny mogą ranić. Dzioby, szpony i skrzydła biły ją, rozdzierały ciało i puszczały krew. Wszystkie miały smutne, szare oczy wychudzonego bożka. Wiedziała, że on jest martwy - tak powiedzieli ludzie, którzy ją znaleźli, a jednak śniła go żywym i okrutnym. Gdy otworzyła oczy, odziane na biało postaci w rażącym, toksycznym świetle szarpały jej ciało jak ptaki ze snu. Próbowała się wyrwać, ale znów pochłonęła ją ciemność.

Tym razem się nie bała, tym razem nie bolało, tym razem było cicho i spokojnie. Otaczały ją ciemność i ciepło. po chwili zaczęła rozróżniać kształty, choć nie było tu żadnego źródła światła. Pochylona nad księgą postać mamrotała ledwo słyszalnie i trzęsła się, przerażona.

- Muszę odczytać… dlaczego tu tak ciemno? Potrzebuję więcej światła. Muszę odczytać… - istota łkała w więzieniu swego strachu.
Miriam obudziła się jeszcze raz, gdy zrozumiała, że to nie jest jej sen.

 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline