Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2013, 22:03   #436
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Killwood, Rosalie (i Andy i Big Bill):
Nie mając żadnego innego planu postanowiliście przenocować. Tylko gdzie? Wokół dość nieprzyjazny teren i jeszcze ktoś znów mógłby was pojmać. Nie ma żadnej kryjówki oprócz... no właśnie oprócz wielgachnej dziury, z której przywędrowaliście. Tamte młode chamki to dość głęboko w labiryncie siedzą i pewnie mają inne wyjście niż to, więc można by spróbować ewentualnie. Wróciliście na dół i schowaliście się pod poziomem posadzki, do której prowadziła drabinka. Po latach tam leżało trochę dziadostwa, dzięki czemu mogliście się ukryć na betonie niżej. Przy okazji trochę śmiecia przydało się, żeby zdrzemnąć się snem wartownika. Zbudziły was kroki. I głosy. Wyjrzeliście do góry i zobaczyliście, że jest już poranek. Głos należał do Big Billa. Ujawniliście się. Jest Big Bill, Andy i jeszcze jeden facet... mocno podobny do tego, z którego wytaczano krew. No dobra. To jest ten facet. Najwyraźniej zakumplował się z Big Billem i Andym.

Praudmoore, Roberts, Connor (i Piwosz):
Na tym świecie to nic za darmo. Nie dostał od nikogo żadnej broni. Poszedł za Robertsem, a z Connorem do baru pozostawiając Piwosza z jego kolegą (Piwosz to ten w kapeluszu). W momencie, gdy tam dotarli Roberts już robił jakieś interesa. Jakaś młoda dziewczyna rozmawiała z nim o bimbrze. Najwyraźniej Roberts miał zapas i chciał go tu opylić. Niestety szefa nie było. Przygotowywał się na sesje rady miejskiej/ sądu/ ogólnie władzy, w której brał udział. Miało się to wszystko odbyć za piętnaście minut. Więźniowie wciąż byli przetrzymywani w celach w piekarni.

Piwosz:
Reszta poszła sobie. Został z tobą tylko Alistair i eks-niewolnik, który najwyraźniej nie miał nic innego do roboty jak posłuchać historyjek o nieznanych osobach.
- Jane? - powiedział jakby pytająco Alistair. Jego twarz pociemniała. - Tak, jest nadal wkurzona. Nawet odgrażała się, że jak jeszcze raz pokażesz się w Appalachach to cię zabije, ale chyba jej przeszło. Po tym jak urodziły jej się bliźnięta, a przecież pierwszej młodości nie jest. - odwrócił się i pokazał dłonią z grubsza na wschód - Siedzi w tym swoim pałacyku. Nowym, a przecież rozpadającym się. Zabawa w arystokrację jeszcze im się nie znudziła i dlatego ma jako taki poziom. Z tym myliłeś się - wszystko tam nadal działa wbrew twoim przepowiedniom. - nastała dłuższa chwila ciszy, gdy eks-niewolnik odezwał się
- Federacja jeszcze zipie? Jak TO się stało? - Alistair wzruszył ramionami i zapytał:
- A właściwie to kim jesteś?
- Fink. Hrabia Dark, o ile Dark jeszcze istnieje, a uzurpatorom nie udało się usunąć mnie z rejestrów arystokracji. A ta Jane to jak na nazwisko? Ewentualnie jakiej okolicy jest hrabianką? - spojrzeliście obaj na tego obdartusa. Nie wyglądał na hrabiego. W sumie to wyglądał gorzej niż górnicy w Appalachach.

Butch:
Ocknąłeś się w jakiejś piwnicy. Z tego co pamiętasz to udało ci się uciec. Tylko dzięki "księdzowi". Masz ze sobą pistolet. "Ksiądz" ukrył cię w niedalekich ruinach, więc trochę niebezpiecznie byłoby wracać do miasta. Z drugiej strony dziś dzień sądu (już jest ranek), więc łatwo będzie można dać nogę. Tak się składa, że w tej piwnicy jest jeszcze jakaś kobieta. Przyszła w nocy. Ma ze sobą również broń. Nie jest to Plejada. Ktoś zupełnie inny.
- Spoko, ja też ukrywam się. - zagaiła - Przy samych schodach stoi samochód, jest na chodzie i nawet mam do niego kluczyki. Znasz Manhattan? - pytanie tylko czy chodzi jej o nowojorski, czy ten niedaleko - Ten niedaleko. - dodała widząc twoje zaciekawienie. Światło tutaj jest dość gówniane. Przez szpary w suficie i od wejścia jednak pada trochę słońca. Widzisz, że kobieta jest dość mocno obita - jak żywa reklama przemocy domowej, które można zobaczyć w starych żurnalach.
- Takich trzech skurwieli mnie tak urządziło. Dziś będzie zresztą na nich sąd. Zastanawiam się czy się nie ujawnić i nie zeznawać przeciwko nim. Z tego co wiem sąd jest na nich, bo byli w twoim pokoju. Nie martw się. Ciebie nie wydam. Problem polega na tym, że nie bardzo mnie tu lubią i niektórzy mogą mnie rozpoznać. Jakieś propozycje Nowo Poznany Uciekinierze?
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 29-12-2013 o 22:09.
Anonim jest offline