Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2014, 20:23   #25
Cooperator
 
Cooperator's Avatar
 
Reputacja: 1 Cooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumny
Lena Sarnecka, Michał Schmidt

Lena spojrzała na Schmidta jak na wariata:
-Michał, jeśli myślisz, że pozwolę ci iść tam samemu, to ci zupełnie odbiło! - zanim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, puściła się biegiem po schodach, by ostrożnie zwolnić, kiedy dochodziła na piętro, gdzie mieściło się mieszkanie i gdzie zostawiliście stwora. Michał sprawnie do niej dołączył.

Zarażony, odwrócony do nich tyłem, wydawał z siebie obrzydliwe, mlaszczące dźwięki. Towarzyszył mu charkot i jęki ofiary, która powoli, zbyt powoli, się wykrwawiała. Dresiarz naruszył jej tętnicę szyjną, ale za mało, by spowodować litościwy zgon. Pożerał ją żywcem. Tylko pulsująco zwiększająca się plama krwi odmierzała nieunikniony czas.

Poznali dziewczynę, która była ofiarą, po conversach i markowych jeansach. Ucztujący na niej Szwędacz zasłaniał jej twarz, a włosy - wiedzieliście, że jasnobrązowe - były zupełnie zlepione krwią. Kiedy Michał z Leną otwierali drzwi do mieszkania, zwrócili uwagę na drgające w agonii palce. Paznokcie pomalowała na czerwono...

Schmidt w kuchni znalazł długi ostry nóż, Sarnecka uzbroiła się w porządny śrubokręt i młotek, znalezione w skrzynce z narzędziami. Spojrzawszy na siebie porozumiewawczo, odetchnęli głęboko i przekręcili klamkę.

Potwór nigdzie się nie ruszył, usłyszawszy jednak skrzypnięcie drzwi, podniósł wzrok znad ofiary i zwrócił się w kierunku Michała i Leny, ukazując całe zakrwawione oblicze. Spomiędzy zębów wystawał mu strzęp ciała. Michał i Lena podeszli do stwora od dwóch stron - Michałowi trafiła się ta, na którą zarażony kulał, myśląc, że to go spowolni.

Szybkość dresiarza zaskoczyła ich oboje. Może to nie problemy z nogą były problemem dla niego przy zejściu ze schodów, a bardziej zawiniła niechlujna sztuka budowania schodów z lat 50tych? W każdym razie, zanim Schmidt zdążył wyprowadzić cios, zarażony zacisnął ręce na jego szyi i błysnęły zakrwawione zęby. Schmidt nie stracił głowy, siłując się z potworem, widząc, że za nim jest Lena.

Lena chwyciwszy oburącz młotek, zadawała cios za ciosem w głowę potwora, starając się przebić czaszkę. Życie to jednak nie film, a jedynym, co udało jej się zrobić, to na tyle wstrząsać równowagą dresiarza, by nie mógł ugryźć Michała. Ten oparł się o balustradę schodów i odbił się mocno, odrzucając w końcu od siebie szwędacza. Zaskoczona nagłym ruchem Lena nie była w stanie odskoczyć w porę i ożywieniec wpadł nią, oboje przewrócili się na dogorywającą ofiarę.

Schmidt dopadł zarażonego, kiedy wyciągał ręce po leżącą tuż obok Lenę. Chwycił mocno za kaptur od dresu i wbił mu w oko długi, kuchenny nóż aż po rękojeść. Przekręcił go jeszcze, powiększając ranę. Dresiarz padł na podłogę i znieruchomiał.Lena chwiejnie wstała, spoglądając nieco nieprzytomnie to na powalonego przeciwnika, to na Michała. Oboje zdali sobie sprawę, jak nienaturalnie spokojni byli w czasie całego zajścia.
Lena spojrzała po sobie, dostrzegła, że jej ubranie jest mokre od krwi dziewczyny. Sarnecka podeszła do Schmidta. Chwilę stali w milczeniu, po czym nagłym ruchem rzuciła mu się na szyję, pocałowała mocno w usta, a potem... Zupełnie się rozryczała.

Cytat:
Mechanicznie:
  • Konfrontacja ze Szwędaczem, Lena i Schmidt poz. 22-27,
  • Trzy tury walki ze Szwędaczem: Schmidt Kroki do śmierci -3
  • Konsekwencja nieudanego testu Sprawności (poz. 22), Schmidt Kroki do śmierci -1
  • Schmidt, pechowa 6, Sprawność+
  • Schmidt, 3 szczęśliwe jedynki, Panika -3
  • Schmidt, Panika 0, Kroki do śmierci 5
Zdzisław Klepacz, Andrzej, Agata

-Jedź do placu Narutowicza, tam jest największy posterunek. Dużo żołnierzy, powinno być bezpiecznie - powiedział łącznościowiec. Klepacz wykręcił beczkowozem i pomknął Filtrową, trąbiąc na uciekających przed nimi ludzi.

-Niech pan zjedzie na tory - poradziła Agata i rzeczywiście okazał się to niezły pomysł. Dosłownie po chwili byli przy placu. Ich oczom ukazał się widok przerażający. Setki zarażonych wchodziły od południowo-zachodniej strony placu, od Wawelskiej. Żołnierze w szyku i porządku barykadowali się w Urzędzie Marszałkowskim, zapewne czekając na posiłki. To była z pewnością dobra fortyfikacja, z wysokimi oknami i grubymi murami. Z odgłosów młotków i przerażonych twarzy w budynkach mieszkalnych można było poznać, że również mieszkańcy postanowili czekać na przybycie "kawalerii". Andrzej zaczął majstrować przy swoim radiu, szukając odpowiedniego kanału.

-Uciekajmy stąd! Do placu Zawiszy! - rzuciła Agata.

Ryszard Malinowski

Skoro pacjenci szli od wschodu i zachodu, a na południu kończyła się strefa, logicznym byłoby skierowanie się na północ, ku placowi Zawiszy. Ryszard zwrócił uwagę na to, że tuż przy ogrodzeniu Filtrów stała wiata przystanku autobusowego - można było na nią wejść i w ten sposób łatwo przekroczyć ogrodzenie, po czym już na terenie Filtrów, odgrodzonym od wszystkich zarażonych solidnym murem, iść w tamtym kierunku. W krzakach obok przystanku leżał także rower Veturilo - zapewne niepodokręcany, poobijany i z nie najlepiej napompowanymi oponami, ale jednak rower. Bardziej niepokojąca była dość duża kałuża krwi obok tego roweru.

Kuba Rybnicki, Janisław Żukowski

-Jeśli nie przetrwa podróży, to nie ma sensu jej zabierać - stwierdził twardo senator.-Musisz dokonać wyboru, Janisławie. Unikać zbędnego balastu. Możesz wziąć dzieciaki, raczej takich w pieluchach nie masz - obrzucił biznesmena spojrzeniem, po czym się uśmiechnął -no, chyba, że gdzieś parę zmajstrowałeś niedawno. Postawiłem już dzielnych junaków w gotowości, nasza dzielna młodzież przygotuje plan, który rozpocznie się o ósmej wieczorem. Myślę, że pakowanie węgla im zajmie kilka godzin - może do północy, może trochę dłużej. Kiedy będą wracać, doczepimy na Zachodnim wagon z nami i przebijemy się do lotniska. A potem fru, na lotnisko agenta Bolka, gdzie przesiądziemy się w śmigłowiec do Juraty.

Rybnicki dalej siedział w tej samej pozycji, a Karwas, zamyślony, kontynuował:

-Poproszę cię, byś powiedział parę słów do judenratów - w czasie epidemii powołano do kontaktowania się z ludźmi coś na kształt reprezentacji mieszkańców poszczególnych bloków albo osiedli. Elity ironicznie zwały je "judenratami", po stworzonych przez Niemców radach żydowskich w gettach.-Ludzie im ufają, a jak nie, to im mordy obiją. Ale akurat o przyjęcie planu ewakuacji się nie boję. Ludzi przygnębia wizja martwego miasta. A tam wiesz, drzewka, rzeczki, łosie...

Rybnicki chyłkiem wycofywał się do wyjścia z tarasu...

Tom Grabowski

-Opuszczę cię na chwilę - powiedział Rybnicki i zniknął w chwilę po tym, jak Żukowski i Karwas opuścili pokój. Tom patrzył z niesmakiem na zalaną przez Żukowskiego mapę, mimowolnie przypatrując się kolejnym zaznaczonym na niej ulicom, punktom zbornym i posterunkami. Wiedział, że bez węgla przetrwanie Warszawy nie wydawało się możliwe. Przyglądając się mapie, usłyszał ciężkie kroki dochodzące z sypialni przylegającej do pokoju w którym się znajdował. Ktoś obrócił klamkę z tamtej strony, drzwi jednak pozostały zamknięte, wyraźnie zamknięte na klucz... Grabowski przez chwilę nasłuchiwał, a po gardłowym, niskim charkocie był nawet pewien - w pomieszczeniu obok znajdował się zarażony!

Cytat:
Mechanicznie:
  • Zgłoszona nieobecność (wreszcie )
  • Grabowski Udany test Rozsądku, za ścianą jest szwędacz.
  • Pechowa szóstka, Rozsądek+.
Czas na odpisanie 7 I
 

Ostatnio edytowane przez Cooperator : 07-01-2014 o 13:03.
Cooperator jest offline