Waldek zaś stanął u stołu i począł się daniom przyglądać. Śledzik, rybka, zagrycha. Zdecydowanie właściwy a dawno nie oglądany widok. Z boku się jakiś przezroczysty pedał patrzył co Waldek go nie pamiętał. A skoro nie pamiętał to go tam nie było, nie? Więc go ignorował. W końcu pić mu się zachciało więc poszedł i poszedł do barku. A tam same soczki. Szok obudził go natychmiast. Otrząchnąwszy się solidnie wstał i rozejrzał się podejrzliwie. W końcu zdecydował się rozpalić ogień. a skoro to wigilia niemalże to ogarnąć chatynkę. Znaczy się udał się na śmietnik poszukać czy kanapy nie ma albo poduch. Albo obrobić pojemnik na ubrania dla PCK. Trza ocieplić mieszkanko. |