Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2014, 01:48   #22
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Praca wspólna

Wojownik uśmiechnął się na powitanie.
- Makaronem, szanowna pani kapitan, makaronem - odpowiedział uprzejmie piersiastej damie wojownik. Była ładna, seksowna, pomimo niebieskiej skóry oraz pociągłych rysów, choć rzecz jasna nie miała tak subtelnej, emanującej delikatnym erotyzmem urody elfki.- Pani kapitan pozwoli, Dotian do usług, choć nie wszystkich, moją uroczą towarzyszką jest panna Estel, natomiast to mądry Garion. Chcieliśmy się dowiedzieć, gdzie się zaokrętować oraz ogólnie.

- Dwoje do ochrony statku i pasażerka. - Podsumował krótko odłamek nie do końca rozumiejąc żart pani kapitan. Przekazał jej to, tak jak i swoim towarzyszom, w swój zwyczajowy sposób, prosto do głowy. Wojownik i kapłanka chyba zaczynali się powoli do tego przyzwyczajać.
Kapłanka skinęła spokojnie głową na powitanie zadowolona, że to panowie rozpoczęli konwersację. Nie chciała by burzowa genasi pomyślała, iż ma przed sobą drugą rządzącą się kobietę. Kapitan na statku był panem i władcą należało więc zachowywać się odpowiednio ostrożnie. - Mam nadzieję, że jeszcze znajdzie się miejsce dla pasażera - dodała spokojnie.

Mara-kai wydawała się nawet nie słyszeć słów eladrinki. Siedziała tak tylko z otwartymi szeroko oczami, gapiąc się na Gariona. -Co to do stu diabłów niby było? - zapytała w końcu.
- Pani kapitan chyba nie bardzo spodobał się Twój sposób mówienia, Garionie - odezwała się cicho elfka po chwili potrzebnej na zrozumienie zachowania genasi.
- Niech się przyzwyczaja, nie mam zamiaru wszczynac cichego alarmu na głos. - Przekazał samej Eladrince. - Puenta kiepskiego dowcipu. - Przekazała już całej trójce, nie mówiąc na głos ani słowa.
- Pani kapitan? - spytał jeszcze raz wojownik.

Genasi odzyskała rezon i tym razem zwróciła się ku Estel. Cała trójka nabierała całkiem niezłego przekonania, co do tego jak przyjazna jest Mara-kai. -A czy ja zawiaduję pieprzoną barką, żeby brać pasażerów? Przewożę ładunek - towary. Pewnie jeszcze miałabym ci znaleźć osobną kajutę? - a do Dotiana odezwała się w te słowa. -A ty pilnuj tego swojego pyskatego golema. Umowy od wezyra są?
- Ano są, jeśli zaś chodzi o kajutę, po prostu znajdziemy sobie jakieś miejsce wspólnie - odparł spokojnie kobiecie przygryzając nieco wargi. - Nie będziemy ani przeszkadzać, ani się narzucać, pasuje pani kapitan taka właśnie sytuacja? - mężczyzna spytał niewieścią dowódczynię przestrzennego statku.
-[i]Nie, nie pasuje - odparła natychmiast. -Ja tu jestem kapitanem i kwatermistrzem, nie będzie mi się żaden szczur lądowy lęgł po kątach. Macie umowy, to wylądujecie razem z innymi ochroniarzami.
- Jestem kapłanką, uzdrowicielką. Nie potrzebuję wygód, a szanowny wezyr pozwolił mi na podróż tym statkiem, oczywiście za odpowiednią opłatą - zaczęła spokojnie eladrinka. - Nie muszę być jednak tutaj przeszkodą - spojrzała uważnie na panią kapitan. - Wezyr jest kupcem i jego interesuje tylko towar, dobry kapitan natomiast wie, że załoga powinna mieć zapewnioną pomoc uzdrowiciela w razie czego. Zapewne Pani już zatroszczyła się o takowego, ale gdyby jednak nie... Oferuję swoje usługi w zamian za transport i wyżywienie.

- Wobec tego proszę nam powiedziec, gdzie mamy iść oraz co robić? - mości kapitan była jakaś niespecjalnie lotna. Ewentualnie chciała pokazać co to nie ona, dlatego właśnie Dotian trzymając nerwy na wodzy starał się sprowadzić dyskuję na ton rzeczowy.
-Kapłan, kapłan… -mieliła w ustach genasi. Trudno było zgadnąć o czym myślała, ale zapewne o niczym przyjemnym. -Ach, do kroćset! Dobrze mieć jakiegoś boga po swojej stronie, jak się jest samemu na morzu. Transport i wyżywienie, niech będzie moja strata. Ale jak spróbujesz mi kogoś nawracać, to skieruję cię do karenowania i nawet nie zwolnię rejsu - no i proszę. Całkiem zdroworozsądkowe podejście.

-A z ciebie co za chłop, że nie wiesz co robić? - zwróciła się z kolei do Dotiana. -Służyłeś na okrętach?
Wojownik stanowczo nie podjął prowokacyjnego, idiotycznego tonu kapitan, która najpierw chciała rozkazywać, potem czepiała się, że nie wie, co robić.
- Nie pani kapitan - odpowiadał dalej uprzejmie, co być może jednak ją mocno wkurzało.
-Och, na sucze cycki Umberlee, kolejny - jęknęła Mara-kai, choć naturalnie na tyle głośno by każdy ją słyszał. -Więc twoja robota ograniczy się do nie spania na służbie i wypatrywania zagrożeń ze wszystkich stron. Na morzu nie ma absolutnie niczego na setki mil, ale przez pieprzone chmury i tak gówno widać. Każda para oczu jest na wagę złota - przekazała po krótce zakres obowiązków. -A golem? Po co ja w ogóle pytam, oczywiście, że nie służył na statkach - odpowiedziała sama sobie. -To obowiązki masz takie same.

Kobieta wstała wreszcie zza swojego biurka i skierowała się do drzwi.
-Za mną - rzuciła krótko.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline