Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2014, 20:13   #25
Blaithinn
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Współpraca: Kelly&Blaithinn


Kiedy drzwi się zamknęły, sklepikarz ponownie zwrócił uwagę na nich.
- Państwo wybraliście już coś ciekawego, mam promocje dla klientów? - uśmiechnął się przymilnie.
- Ma Pan również eliksiry leczące? - Estel oderwała się od kreacji i podeszła do gnoma.
- Ależ oczywiście, piękna damo - wskazał na niewielkie czerwone buteleczki. - Mam cały zestaw mikstur, dawniej byłem bowiem wędrowcem oraz doskonale wiem, co jest potrzebne na szlaku - wyjaśnił Estel.
- Można? - kapłanka odkorkowała buteleczkę i powąchała zawartość. Wszystko wydawało się jej w porządku. - Na sztuki też Pan sprzedaje?
- Ach sztuki - rozmarzył się sprzedawca. - Kiedyś robiłem nie takie sztuki. Potrafię zatańczyć nawet na ostrzu noża, ale ale, pytała pani o mikstury. Rzecz jasna sprzedaję także na sztuki, choć oczywiście nieco drożej. Jednak taka mikstura na wyprawie potrafi naprawdę być prawdziwie przydatną. Osobiście przekonałem się wiele razy.
Eladrinka pokiwała lekko głową i wróciła do strojów, coś ją tam wyraźnie ciągnęło. W końcu z cichym “Aha” wyciągnęła sukienkę…



Wydawałoby się, że takie stroje jej nie interesowały a jednak…
- Można przymierzyć? - zapytała sprzedawcy tuląc ostrożnie znalezisko do piersi.
- Och tak, proszę, tam za kotarą jest niewielkie pomieszczenie, zaś rzucony czar uniemożliwia podglądanie. Wie pani, niektórzy młodzi adepci magii próbowali wykorzystać swoje umiejętności do nieco innych rzeczy, niż klasyczne czarowanie - wyjaśnił elfce Yoshimo.

Uśmiechnęła się ze zrozumieniem i ruszyła do przebieralni. Delikatnie założyła zielony strój z lekką niepewnością zauważając, że jest krótszy niż się spodziewała. Obróciła się wokoło własnej osi zastanawiając czy to na pewno dobry pomysł kupować takie sukienki. Wyszła jednak z przebieralni i pokazała mężczyznom.
- Jak wyglądam? - spytała nieśmiało.
- Bardzo ładnie, powinniście państwo kupić, mąż będzie bardzo zadowolony, zresztą proszę spojrzeć - wskazał dłonią kupiec na Dotiana, który gapił się niemal otwierając usta.
- Jest piękna, tego naprawdę śliczna - wydukał wreszcie po chwili, kiedy język mu odkołaciał na tyle, żeby cokolwiek powiedzieć. Dziewczyna wyglądała odlotowo, zaś skąpo okrywająca jej ciało suknia tylko podkreślała naturalny wdzięk oraz seksapil. Mogła dostrzec, jak rozpalone spojrzenie wojownika przemierzało każdy fragment jej elfiego piękna.

Wzrok Dotiana sunący po jej ciele, był wystarczającym potwierdzeniem, że strój warto kupić. Podobało jej się to spojrzenie, podobało na tyle, że zaczęła się zastanawiać czy nie powinna jednak zrezygnować zanim będzie za późno. Wybrała więc rozwiązanie połowiczne - wróciła do przebieralni i założyła poprzedni strój. W brązowych spodniach i białej, rozpinanej koszuli nie wyglądała może tak olśniewająco, ale nie ściągała też za dużo uwagi.
- Poproszę ją - podała sukienkę gnomowi uśmiechając się do wojownika.
Strój zapakowany wylądował ponownie w jej rękach.
- Dziękuję - eladrinka skłoniła się sprzedawcy. - Idziemy dalej? - zapytała Dotiana najspokojniej w świecie.
- Dalej chętnie, tak właśnie, może pójdziemy tymczasem coś przekąsić przed dalszym kupowaniem oraz zwiedzaniem - odparł pewnie nie do końca tak opanowany, jak ona. Dziewczyna ewidentnie burzyła krew płynącą żyłami. Jej strumienie przemieniały się w rwące wartko potoki. Powodowały nie tylko rumieniec, ale też powodowały iż męskie myśli gnały nieokiełznane niby dzikie konie.
- Polecam państwu gospodę “U Fedelposta” - wtrącił handlarz zadowolony - niedaleko na lewo uliczka. Oferuje przyzwoite jedzenie oraz rozsądne ceny. Szczególnie polecam Iluskańskie owoce oraz Akajskie wino.
- Być może skorzystamy, dziękujemy panu. Do widzenia - rzucił jeszcze wychodząc.Wszak mikstury mogli kupić również gdzie indziej. Zdecydowanie ruch powodował, iż łatwiej było mu się jakoś opanować.
- Do widzenia - rzuciła zadowolona Estel wychodząc ze sklepu. Odwróciła się do Dotiana chcąc mu chyba coś powiedzieć, ale wpadła w tym momencie na przechodzącego obok wysokiego mężczyznę w kapturze, który od zderzenia z kapłanką zsunął się odsłaniając ciemnoszarą skórę, ostre rysy twarzy i szpiczaste uszy.
- Przeprasz… - zaczęła eladrinka, ale słowa zamarły jej na ustach, gdy ujrzała wpatrzone w siebie lodowate spojrzenie mrocznego.
- Uważaj gdzie leziesz elfia wywłoko - burknął tamten nasuwając z powrotem kaptur i odpychając ją mocno ruszył dalej w swoją stroną.
Dziewczyna stała jak sparaliżowana patrząc na jego oddalające się plecy.
- Coś się stało? - spytał dziewczynę Dotian, który moment dłużej spoglądał na mikstury oraz nie dostrzegł całej sceny nieco zamyślony. Dlatego zdziwił się, że dostrzegł elfkę niczym skamieniałą.
Otrząsnęła się jakby polana zimną wodą i spojrzała na wojownika.
- Nic… Przepraszam… - wzięła go pod ramię. - Chodźmy może coś zjeść, dobrze? - uśmiechnęła się troszkę blado i poprowadziła go między straganami. - Tylko nie tutaj… Może zejdziemy na dół? Tam z pewnością będzie większy wybór.
- Dobrze, jeśli chcesz - zaskoczony jej reakcjom przyglądał się bacznie. Powiedział coś głupiego, czy cokolwiek, jednak owo wzięcie pod ramię poprawiło mu humor. Uznał wreszcie, że może to jakaś chwilowa niedyspozycja oraz oddał uśmiech.

Przeszli się przestronnymi ulicami, na których przepiękne rezydencje mieszały się z ubogimi domkami. Wszędzie było jednak bardzo czysto i porządnie. W końcu trafili na postój powozów z pegazami.
- Witam szanownych Państwa - woźnica skinął uprzejmie głową na ich widok. - Dokąd zabrać?
- Chcielibyśmy się dostać do jakiejś cichej i w miarę możliwości taniej gospody. - odpowiedziała nieśmiało Estel ciągle trzymając się blisko Dotiana.
Powoźnik przyjrzał się im uważniej.
- Sądzę, że znam dobre miejsce - uśmiechnął się pod nosem. - Zajazd “Pod wielkim dębem” powinien się Państwu spodobać.
- Doskonała nazwa, wydaje się mocna oraz zapowiada dobre jadło - uznał wojownik. - Skierujemy się własnie tam, skoro taka jest porada.

W powozie kapłanka usiadła przy wojowniku i dopiero teraz mógł dostrzec jak bardzo była spięta do tej pory. Powoli jednak rozluźniała się i wracał jej lepszy nastrój. Lecieli nad miastem oglądając jego wspaniałość, choć faktem było, że poprzedni nastrój nieco uleciał. Także wojownikowi, który dostrzegł jakąś barierę, którą otoczyła się elfka. Pomimo całego piękna oraz wpływu miasta atmosfera zrobiła się nieco sztuczna. Nawet wtedy, kiedy nastrój Estel się nieco polepszył, Dotian dalej odczuwał średnio przyjemny dysonans. Znaczy wszystko wydawało się niby miłe, ale jednak to nie było to radosne uniesienie.

Nastrój uległ jednak znacznej zmianie w momencie, gdy wylądowali. Krew zaczęła szybciej krążyć w żyłach, humor powrócił, gdyż obok była druga osoba, z którą chciało się być jak najbliżej. Przyczyną tej natychmiastowej zmiany było, to iż Dotian z Estel zostali zawiezieni do dzielnicy Gorącego Serca, w której niepodzielnie panowała Sune.
Uliczki były węższe, pełne zakamarków, domy miały urokliwe balkoniki, ale i zasłonięte fantazyjnymi kotarami okna.



Kaczma przyjęła ich miłym zapachem potraw, lekko egzotycznych oraz natarczywym powitaniem ciemnoskórego mężczyzny. Niósł właśnie półmisek pełen wieprzowiny, ale jakimś sposobem zakręcił się zgrabnie kłaniając oraz witając gości.
- Dzień dobry, najlepsza obsługa w mieście wita szanownych gości. Moja oberża jest czysta jak tyłeczek elfiej panny oraz oferuje smaczne posiłki.



Poprowadził przybyłych do stolika pytając, jakie może przyjąć zamówienie.
- Szczególnie polecam owoce oraz doskonałe wino eldarińskie.

Estel rozglądała się oczarowana idąc z Dotianem pod rękę. Mężczyzna mógł czuć jak eladrinka delikatnie przyciska się do jego boku. Zaś wspaniała Sune uśmierzyła jego leciutką rezerwę, którą okazywał od dziwnego zachowania pięknej elfki.
- To ja poproszę sałatkę owocową - uśmiechnęła się do karczmarza. Wina nie potrzebowała, czuła się wystarczająco odurzona urokiem tego miejsca.
Natomiast siedzący obok wojownik chwilę myślał nie mogąc się zdecydować.
- Dla mnie pajdę chleba oraz jajecznicę.
- Jaja pajęcze, bycze, czy żółwie?
- Kurze proszę, po prostu kurze.
- Ależ szanowny panie, taki specyfik, taka ekstrawagancja - gospodarz uniósł dłonie - gdybym wiedział, że szanowni goście pragną takich orientalnych potraw, zamówiłbym dla państwa. Jednak mogłyby być żółwie, także są smaczne oraz dosyć podobne do kurzych.
- Proszę podać żółwie jaja usmażone oraz mocno pobełtane - ustąpił Dotian włodarzowi karczmy.
- Doskonale moje państwo - uśmiechnął się karczmarz. - Do picia polecam świeżą wodę z źródła samej Aretuzy. Doskonale gasi pragnienie, pobudza zmysły oraz orzeźwia ciało - zachęcał.
- Wobec tego prosimy - zgodził się wojownik uśmiechając się do Estel. Była niczym klejnot, zaś słodkie działanie Sune uświadamiało mu to coraz mocniej. Gdzie byłaś, kiedy cię nie było, mówiło jego spojrzenie delikatnie muskające jej piękne, zmysłowe ciało. Miała uderzający wdzięk, pełną uroku świeżość stanowiącą doskonałe połączenie kobiecej delikatności oraz prawdziwej siły wędrowca. Czyż dziwne więc, że Dotian był pod coraz większym urokiem dziewczyny czując coś niezwykle wyjątkowego oraz bardzo miłego.
- Właściwie jakie wyposażenie powinniśmy jeszcze kupi … - jakoś samo mu się przerwało, zaś racjonalną wypowiedź zastąpiły inne słowa pełne uczucia oraz trudno hamowanej namiętności - cieszę się, że cię spotkałem, Estel, cieszę się, że jesteśmy razem - jakoś samo popłynęło przez powietrze, przesiąknięte kwiecistą wonią bogini słodkiej miłości.
- Ja również się cieszę - odparła z łagodnym uśmiechem. - Cieszę się, że razem możemy podróżować. Wcześniej tylko się mijaliśmy - eladrinka obdarzyła wojownika powłóczystym spojrzeniem i delikatnie musnęła jego dłoń.
Gdzieś w zakamarkach umysłu pojawiło się pytanie czy powinna wykorzystywać okoliczności i urok tego miejsca, ale szybko zostało przegonione przez bardziej palące uczucia.

Czując niemal, iż zaschło mu w gardle, kiedy poczuł jej dotknięcie, chciał … właściwie chciał wszystko. Sto tysięcy rzeczy na raz. Chciał chwycić Estel w objęcia, całować upojnie jak szalony, chciał wykrzyczeć, co do niej poczuł, chciał ukraść ją, porwać, wywieźć do zamku na szklanej górze, aby tam samotni mogli się rzucić na siebie pogrążając wewnątrz morza wspólnej rozkoszy. Chciał właściwie tak dużo, że przez moment nie mógł nic powiedzieć, ani poukładać swych myśli. Tylko spojrzenie zabłysło mu wyrażając to, co czuł oraz jeszcze wiele wiele więcej.
- Chciałbym … - zaczął, lecz przerwało mu nagle gwałtowne chrząknięcie oraz ciemna głowa pomiędzy nimi.
- Ech przepraszam państwa, ale zamówione potrawy przyniosłem - powiedział gładko karczmarz pewnie świadomy takich sytuacji.
- Dziękujemy - wydukał próbujący się odnaleźć w sytuacji Dotian.
Karczmarz ułożywszy posiłek na stole nachylił się nad wojownikiem i szepnął:
- Pokoje również wynajmujemy.
Kapłanka w tym czasie zerkała na swoją sałatkę zastanawiając się czy w ogóle jest głodna, ale doskonały słuch sprawił, że i tak usłyszała o czym mowa. Na jej obliczu pojawił się delikatny uśmiech zadowolenia.

***

Kolacja, która przemieniła się magicznie w czarowne godziny oddania sobie sprawiła, że usnęli dopiero nad ranem. Właściwie niemalże spleceni swoimi ciałami tak we śnie, jak wcześniej na jawie. Ledwo zdążyli przebudzić się, zjeść śniadanie oraz przebiec przez bazar kupując mikstury zdrowia. Estel nabyła czwórkę takich czerwonych buteleczek, zaś Dotian, uboższy nieco, jeszcze kolejną. Potem ponownie wpadli na postój pegazowych karet i wreszcie na czas dotarli na sferyczny statek.

-----------------------
Obrazki:
1. Elven green dress by Estelar elven green dress by Estelar on deviantART
2. Jeden z obrazków znalezionych na Google.
3. Obrazek ze strony: http://www.oxpal.com/
 
Blaithinn jest offline