Wiesiu zaś zrobił co miał robić, czyli utopił trupa w latrynie po czym powrócił do reszty towarzystwa. Po jego minie i ruchach widać było, że niedawny napad szału to już odległa przeszłość. Nawet świetlnego miecza nie miał ze sobą. Musiał go w sraczyku zostawić lub zgubić gdzieś po drodze. Widząc, iż goście wycofują się w ewidentnym popłochu zawołał. - Panowie, zapraszam na mały poczęstunek. Chyba nie pogardzicie dobrym, mocnym trunkiem? - spytał łagodnie, a wręcz pieszczotliwie. Tak inaczej, niż przy ścierwie akwizytora. Chłopaki mogli śmiało skorzystać z zaproszenia. W razie czego jest ich dwóch a Vel sam jeden.
__________________ Gargamel. I wszystko jasne |