Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2014, 18:16   #27
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Gdy przyszedł dzień wyruszenia w morze, Ognisty Szafir bardzo się zaludnił. Trzonem załogi byli ludzie i genasi, których doprawdy zaskakująco wielu można było znaleźć na usługach wezyra Kareema. Wodni i powietrzni przedstawiciele swej rasy wydawali się wprost stworzeni do przemierzania astralnych przestworzy, nawet jeśli ich historia i pochodzenie niknęło w otchłaniach Żywiołowego Chaosu. Marynarze, kucharze, majtkowie i nawigator składali się na piętnastoosobową grupę, której zadaniem było jak najszybciej przepłynąć z portu A do portu B. Oprócz Dotiana i Gariona zatrudniono jeszcze ośmiu ochroniarzy, których mieli okazję poznać w pierwszych dniach rejsu. Kapitana Oatesa już znali z widzenia – miał rubaszną naturę i był z pewnością najbardziej towarzyskim ze wszystkich ochroniarzy. Ponadto pływał już z Marą-kai, która wybuchała wściekłością niczym wulkan, ilekroć mężczyzna odprawiał przy niej swe końskie zaloty. Musiał być naprawdę dobry w ochroniarskim fachu, w przeciwnym przypadku na pewno wyleciałby za burtę już dawno temu. Silas nie pracował jednak sam, jego partnerem, a może nawet prawdziwym przyjacielem, był krasnoludzki wojownik imieniem Kildrak Stonepick. Kildrak był rudobrodą masą mięśni, stali i broni o ogładzie tak szorstkiej, że można by nią heblować deski. Ale w jakiś sposób dogadywał się ze swym zupełnym przeciwieństwem w osobie Oatesa.



1

Kolejną parę tworzyło półelfie rodzeństwo – brat i siostra. Pełni gracji i siły, ich chód był sprężysty a zachowanie nad wyraz stoickie. Wspinali się po olinowaniu z gracją nie ustępującą ich elfiemu rodzicowi, przez co im przypadały warty na bocianim gnieździe. Miecze przy bokach nie pozostawiały złudzeń co do tego czym się parali, a nawet gdyby tak było mrukliwość i niechęć do jakiejkolwiek integracji rozwiewały wątpliwości, że półelfy trudniły się zabijaniem, a nie szukaniem przyjaciół.



2

Zespołu dopełniała artyleria. Od strony militarnej byli to dwaj łucznicy, Tom i Brendan, oraz kusznik Evan. Trójka ludzi wypadała charakterologicznie gdzieś pomiędzy przyjaznym Silasem, a niemal wrogim półelfim rodzeństwem. Wojaczka była ich życiem i nie mieli problemu, by przywalić komuś w mordę, ale z drugiej strony nie mieli uprzedzeń wobec nikogo, kto postawiłby kufel piwa. Ponadto, jeśli wierzyć w ich opowieści, widzieli niejedną potyczkę, a nawet walczyli z armiami Gruumsha w Chernoggarze, skąd wyszli z bliznami na resztę życia i złotem, które starczyło na setki kolejek w tawernach. Za magiczną siłę rażenia była zaś odpowiedzialna Kallkenash, dzikunka. Dziwaczna i egzotyczna istota, w wielu aspektach bardziej przypominająca roślinę niż istotę ludzką. Jej skóra wyglądała jak zielona łodyga kwiatu, na której widać było maleńkie żyłki, bardzo podobne do tych, które można zaobserwować na liściach. Jej włosy zaś był niczym bardzo długie, sosnowe igły. Mimo bardzo obcego wyglądu, Kallkenash była osobą bardzo otwartą i reagowała entuzjastycznie na wszelkie próby rozmów. Nie krępowały jej wcale pytania o pochodzenie, na które odpowiadała, że jej domem są dzikie ostępy Feywildu. Pomiędzy Estel, Dotianem i Garionem istota wywoływała, słusznie czy nie, skojarzenia z mchem, który mieli upolować.


3

Żadną miarą nie można było dziesiątki ochroniarzy nazwać zgraną ekipą, ale przynajmniej wewnątrz swoich małych grupek mogli na sobie polegać, a i wyglądało na to, że ifryt nie zatrudnił żadnych przypadkowych łapserdaków. Uśmiech szczęścia, biorąc pod uwagę fakt, że wezyr nie prowadził jakiejś wyjątkowej selekcji, jak dobrze pamiętało trio.
Całą tę gromadę zamykała dwójka pasażerów – Estel i ludzki mężczyzna, o mało atrakcyjnym, szczurowatym wyglądzie. To, że ubierał się w wykwintne stroje w żadnym stopniu nie poprawiało jego aparycji. Jak się okazało, to był to przedstawiciel Kareema, o którym mówiła umowa i to on właśnie miał wypłacać ochroniarzom złoto. Nazywał się Brandis Mikal Sevenstar i wydawał się być takim samym dupkiem, jak jego ognisty mocodawca.



Pierwsze dni podróży mijały spokojnie i szczerze mówiąc mozolnie. Pierwsza ekscytacja rejsem minęła po dobie i został jedynie nudny, nieskończony przestwór srebra. Najgorsze jednak było to, że po straceniu ze wzroku Księżycowej Bramy i jej barwnego woalu, nabrali wrażenia, że stoją w miejscu. Bez żadnych punktów orientacyjnych z żadnej strony i przez to, że żaglowiec poruszał się gładko jak po lodowej tafli, w ogóle nie odczuwało się ruchu. Tylko ustawiczne, wykrzykiwane przez panią kapitan rozkazy, dawały do zrozumienia, że wciąż płyną. W przeciwnym bowiem przypadku załoga nie krzątała by się jak w ukropie przy sterze, olinowaniu i żaglach.
No dobrze, prawdę mówiąc nie wszystkim rejs upływał spokojnie. Dla Estel monotonia Astralnego Morza była kojąca – pozwalała jej się uspokoić po nocnych koszmarach. We śnie eladrinka znajdowała się w lesie. Sam w sobie nie był on straszny, wprost przeciwnie. Przez prześwity i korony liści sączyło się światło gwiazd, które wystarczało bystrym oczom Estel do rozróżniania kształtów i kontrastów barw. Panował niepodzielnie spokój i cisza.



4

Spokój i cisza. Bezruch i brak dźwięków. Żaden podmuch wiatru nie wstrząsnął pojedynczym listkiem, żadna sowa nie ośmieliła się przeciąć nocy swym wołaniem. Jakby jakiś bóg nagle zatrzymał czas. Czy bogowie są zdolni do czegoś takiego? Czy potrafiliby zatrzymać Stworzenie jak jakiś niewyobrażalnie wielki obraz? A gdy tę stagnację zakłócił ruch, efekt nie był kojący – wprost przeciwnie. Na granicy wzroku pojawiały się i znikały mroczne sylwetki, krucza czerń na tle głębokiej szarości nocy. Bardziej cienie, sugestie ludzkich kształtów niż prawdziwe istoty. A gdy tylko zwracało się ku nim wzrok rozwiewały się jak mgła, pozostawiając po sobie jedynie niepewność - czy były tam naprawdę, czy były jedynie wytworem spragnionej ruchu wyobraźni?



5

Te migające istoty wyprowadzały eladrinkę z równowagi, ale to nie ich ruch zakłócający powszechny bezruch wzbudzał w niej przerażenie i wyrywał ze snu. To straszliwy krzyk rozrywający nocną ciszę sprawiał, że Estel budziła się wśród kolorowych bel materiału, zlana zimnym potem i rozdygotana. W jej uszach wciąż pobrzmiewał ten potworny wrzask, a przed rozbudzonymi oczami rozmywał się powidok monstrum, które go z siebie wydało.



6


Spokój, nawet na Astralnym Morzu, nie może trwać wiecznie. Czwarty dzień żeglugi zaczął się jak każdy inny – śniadaniem w mesie, zmianą warty wśród ochroniarzy i marynarzy. Potem przyszło nudne obserwowanie morza i zabijanie czasu. Aż do momentu, gdy półelfka zakrzyknęła z bocianiego gniazda:
-Statek! Statek na dziesiątej horyzontalnej, czwartej wertykalnej! – Morze Astralne miało coś, co zwano horyzontem. Była to płaszczyzna oddzielająca gęste srebrne chmury, od bardziej przejrzystej mgły. Niemniej nic nie stało na przeszkodzie, by płynąć w dowolnym kierunku, przez co astralni marynarze zwykli określać pozycję zaobserwowanych obiektów wedle dwóch zegarowych okręgów: jeden określał współrzędne w poziomie, a drugi w pionie. Dwunasta horyzontalna określała to, co znajdowało się przed dziobem, szósta za rufą. Analogicznie dwunasta wertykalna określała coś dokładnie nad pokładem, a szósta coś centralnie pod kilem.
Okrzyk obserwatorki sprowadził na pokład panią kapitan, która odkrzyknęła:
-Jaki statek?! Jak wygląda na ogon Asmodeusza?! – jak zwykle w głosie genasi pobrzmiewała nutka gniewu i zniecierpliwienia.
-Jak... jak żółw! Albo żuk! Nie dostrzegam żadnego pokładu! – odkrzyknęła półelfka.
Mara-kai zmełła pod nosem parę paskudnych przekleństw i ruszyła biegiem do sternika, wykrzykując na całe gardło rozkazy.
-Koniec opieprzania się! Wszystkie szczury na pokład! Githyanki w zasięgu wzroku! – Dotian był już na pokładzie, jako że akurat przypadała jego warta. Garion spędzał czas we wspólnej kajucie, gdy doszły go krzyki z pokładu. Estel z kolei spędzała czas w mesie na rozmowie z Kallkenash, która wydawała się szczerze zainteresowana opowieściami o bogini eladrinki.

-Próbujemy uciekać, pani kapitan? – zapytał sternik, gdy Mara-kai stanęła obok niego.
-Biorą nas od chmur idioto. Nie zdążymy się w nie zanurzyć, nim nie przetną nam kursu, a na otwartej przestrzeni nie przegonimy ich okrętu – odparła podniesionym głosem, ale jeszcze nie krzykiem. -Cała naprzód załoga! – ryknęła nagle, jak prawdziwy wilk morski. -Kurs na wrogi statek! A wy najmici nie dajcie się zabić nim nie wejdziemy z tą żółtą zarazą w zwarcie!-Nawet dla niedoświadczonych w marynarskim życiu, plan kapitan był jasny – chciała doprowadzić do abordażu. Twinklestar mógł mieć tylko nadzieję, że wie co robi.
Gdy już wszyscy ochroniarze złapali za swą broń i wyszli na pokład, Ognisty Szafir zdążył zmienić kierunek i w szybkim tempie zbliżał się do czegoś, co faktycznie bardziej przypominało robaka niż jakikolwiek okręt, jaki kiedykolwiek widzieli Dotian, Estel czy Garion. Ciężko opancerzona, zamknięta jednostka z czerwoną, krystaliczną kopułą zamiast dzioba sprawiała groźne wrażenie i zmierzała wprost na nich.



7

-Githyanki rzadko biorą jeńców. Nie liczcie na łaskę i żadnej nie okazujcie! - krzyczała kapitan.
Silas zaś podzielił się swoją radą:
-Chować się za burtami! My im możemy najwyżej tyłek pokazać, ale im nic nie stoi na przeszkodzie by zasypać na strzałami i magią. - I miał pewnie rację, bo im bliżej był wrogi statek, tym łatwiej było dostrzec w nim szczegóły. Chociażby takie, jak otwory strzelnicze.


_________________________________
1 - krasnolud autorstwa kerembeyit
2 - ilustracja elfów autorstwa MidnightTea7
3 - Wilden pochodzi z ilustracji ze strony Wizards of the Coast
4 - autora nie znam, chętnie poznam
5 - ilustracja z podręcznika Forgotten Realms - Opis Świata 3 ed.
6 - ilustracja z podręcznika Monsters Manual 4 ed.
7 - ilustracja autorstwa Scotta Schomburga
Wykorzystany w poście krzyk jest efektem dźwiękowym z gry Mass Effect 3
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 27-03-2016 o 22:47.
Zapatashura jest offline