Marco - Ufff...- sapnął Marco opadając na ławę - cały rok telepać się w drodze. Rzyć mi chyba na kamień stwardniała...
Zapach pieczystego zdawał się wprawiać go w dobry humor, co zbyt częste nie było.
- Co tam dobrego macie ? Prosiaczek się widzę piecze...- bardziej stwierdził niż zapytał. - To kapuśniak na świńskim ryju... i mięso potem i chleba... Takiego wiecie rumianego, jak to u was po wsiach pieką. Dość już mam sucharów którymi jak w krzaki rzucisz to zajączka jak nic ubijesz- zadysponował.
Towarzysze jego skinęli głowami, zasiedli i już po chwili stanęły przed nimi misy z parującymi daniami. Zanurzyli zgodnie łyżki w gęstej potrawie.
- Gospodarzu co to ? Marco przywołał na powrót karczmarza pokazując coś czarnego i małego pływającego w szerokiej łydze.
- Too ? Skwarek.
- Jaki skwarek ? Jaki skwarek ? Karakan.
- Nieee - szynkarz wydawał się szczerze oburzony - Skwarek.
- Taki czarny ? - łyga powędrowała pod nos właściciela zajazdu.
-A to ?- kulfoniasty nos gospodarza przybliżył się do obiektu sporu - To węgielek - orzekł autorytatywnie i dwoma paluchami wydobył owo coś, po czym bezceremonialnie rzucił na podłogę.
- Ot i po kłopocie szlachetni państwo - oświadczył zadowolony.
Marco westchnął wydobył własne "wiosełko" zza cholewy i powrócił do jedzenia raz na jakiś czas łypiąc tylko podejrzliwie na zawartość misy.
Dalej potoczyło się jak zwykle. Najpierw miejscowi rzucali na nich tylko zaciekawione i trochę podejrzliwe spojrzenia, potem zaczęli dopytywać co w szerokim świecie. Nic czego nie przeżyliby już ile razy ? Pięćdziesiąt ? Sto ?
Jakiś kundys i właściciel zapewne tysiąca i jeden pcheł położył mu pysk na kolanach i popatrzył nań miłośnie jednym okiem drugim chciwie zerkając na misy.
- Nie dość pchlarzu że jesteś paskudny to jeszcze zezowaty - mruknął cicho Raabe podsuwając mu kawał nie do cna obgryzionej kości. Pies chwycił ją w zęby i jednym chrupnięciem zmiażdżył w okaleczonej kiedyś szczęce.
Marco podsunął mu drugą, po czym podniósł się z ławy.
- Zajrzę do koni - rzucił towarzyszom i skierował się ku drzwiom przepychając przez ciżbę, która międzyczasie otoczyła ich już ciasnym wianuszkiem.
Ostatnio edytowane przez Halad : 15-01-2014 o 03:43.
|