Walentynki.
Gdyby uznać, że w każdym dniu można powiedzieć osobie 'kocham Cię', równie dobrze moglibyśmy zlikwidować Boże Narodzenie (bo w każdym dniu można cieszyć się z narodzin Chrystusa), święto 11 listopada (bo w każdym dniu można cieszyć się z odzyskania Niepodległości), święto 3 Maja (bo tych konstytucji było już tyle, że przesada). Ale świętujemy. Dlaczego? Bo jest wolne! Czyste lenistwo.
Walentynki mają to do siebie, że mają swój urok. To, że są komercjalizowane, to jedna sprawa. Wiele rzeczy jest, a do tego wszystkiego doprowadzamy my sami. Nie oskarżajcie sąsiada Niemca czy wujka Amerykanina. To także nasza broszka, bo to my dopuszczamy to do siebie.
Inna sprawa, że ktoś nie lubi koloru różowego. Walentynki obfitują tym kolorem, a modna stała się pogarda różu. Bzdury... to jest bardzo ładna barwa.
Serduszka, misie, romantyczne piosenki... to bywa słodkie, jeśli jest dawkowane pojedynczym osobom w dobrych ilościach. I w pierwszorzędnej jakości.
Dicit,
Dysonans
ps. Tak, jestem singlem.
I lubię Walentynki mimo to.