-Karwas, jak go będziemy próbowali szantażować, każe nas zabić żołnierzom. Na pokład samolotu się nie wkradniemy- to nie splinter cell, a ja nie nazywam się Sam Fisher. Pieprzyć ich, musimy sobie sami radzić.- przez sekundę zawahał się, wydawało mu się że widzi na przed sobą jakiś ruch.-Potrzebne nam są rowery, to teraz chyba najlepszy środek transportu. Ale o szczegółach planu może porozmawiamy w mieszkaniu...- Widział pytający wzrok Kuby- nie ma sensu szukać jej na ślepo.
Jego moralność zaczęła uginać się pod ciężarem sytuacji. Skoro już wyszli z domu, może należało by poszukać czegoś przydatnego.
Poszukać to dobre, niegroźne słowo, ale tak na prawdę Michał chciał po prostu ukraść coś z opuszczonych miejsc.
Rozmyślał jeszcze chwilę, walcząc ze sobą.
-Potrzebujemy wody i jedzenia. No i tych cholernych rowerów.
Podrapał się po głowię zastanawiając się gdzie w pobliżu są sklepy z potrzebnymi rzeczami, po czym ruszył przed siebie. |