Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2014, 18:59   #46
Gargamel
 
Gargamel's Avatar
 
Reputacja: 1 Gargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumny
Tak, nie było wcale tak źle. Pole siłowe jakie utworzył zupełnie nieświadomie trzymało intruzów z dala. Co ciekawsze, ze szczątków rozmów Vel uświadomił sobie z niemałym trudem, że wszyscy ci ludzie tu zgromadzeni są podejrzani o tę samą zbrodnię. To było pokrzepiające, bo obawiał sięo swoją skórę. To wszystko, co przeżył tego dnia wyczerpało go. Moc była w nim silna, bo w końcu był adeptem Ciemnej Strony, jednak biologia, organizm, brak alkoholu sprawiały iż czuł się jeszcze gorzej. Może gdyby chlapnął sobie winka nabrałby wigoru? "Smoro nie tylko mnie zgarnęli kręcą się w kółko nie mogąc znaleźć sprawcy a to oznacza..." - rozmyślania przerwał mu niestety jeden z bardziej porywczych członków tej niedoli, na tyle odporny na trujące opary i na tyle silny chyba po Jasnej Stronie, że sforsował ów pole siłowe bez najmniejszego trudu. Co gorsza ów osobnik zamachnął się silnie i... Ostatnie co Vel pamięta to widok całej Galaktyki i myśl - To już jest koniec.

Wiesiek nagle ocknął się nabrawszy chciwie powietrza w płuca jak nurek bez butli przebywający długo pod wodą. Znajdował się w celi trochę innej niż ta, w której stracił przytomność. Nie był obsrany, choć śmierdział. Ze zdumieniem spojrzał na swoje dłonie i z jeszcze większym zdumieniem zobaczył, że nie są tak pomarszczone jak wcześniej. Krata stanowiąca jedną ścianę zniknęła, a na jej miejsce pojawiła się... no ściana. Z drzwiami metalowymi. Wiesiek zastanawiał się co się mogło stać i gdzie się znajduje. Nie było martwy, bo oddychał, czuł. Dlłonie, choć nie tak pomarszczone nadał relepały się jak przy chorobie Parkinsona, choć umysł miał jasny, czysty. Było to niepokojące. Vel zaczął się bać. "Czyżby znaleziono dowody iż to on jest zwyrodnialcem? Nie, to było niemożliwe. On, choć ciężko mu było to przed kimś a jeszcze ciężej przed sobą samym przyznać kochał swoich podopiecznych jak ojciec. Dla nich był gotów zaryzykować i zaryzykował zabijając akwizytora, wszystko. A może teraz, kiedy koniec był już bliski szukał jakiegoś głupio szlachetnego usprawiedliwienia swojej zbrodni?" Poczuł się winny. Winny i skalany. Żal przepełniał jego jestestwo. Żal za uciekającym życiem, żal za mord którego dokonał. Vel czuł jak jakaś niewidzialna ręka ściska jego gardło. Próbował. Próbował powstrzymać łzy cisnące się do oczu. Nie miał jednak tyle sił by to zrobić. Rozpłakał się. I wtedy za sobą usłyszał ciężkie buciory. Vel chlipiąc i smarkając, jak nie przystało na jego wiek obrócił się ku źródłu owego dźwięku. Nagle otworzyły się i stanęła w nich postać półprzezroczystego starca w stroju ZOMO. - Jestem Duchem Świąt Minionych! - powiedział zwyczajnie, choć trochę zbyt radośnie. Jakby był pijany. Wiesiek przez łzy widział ową postać a jej głos słyszał jak przez grubą szybę. Owy osobnik przy pasku miał przewieszoną pałkę, hełmu na głowie nie nosił, ale nosił kamizelkę kulloodporną. Na jego pytanie Vel wytrzeszczył oczy ze zdumienia. Umysł, przed chwilą jasny stał się nagle dziwnie zamulony. Jednak mimo to zdołał odnaleźć odpowiedź.
- Obecnie mamy rok 2013 - wydukał pochlipując. Zatkał sobie jedną dziurkę nosa palcem po czym smarknął potężnie, lecz nieszczęściem osmarkał sam siebie. Z cicha zaklął szpetnie. Tę samą cZynność powtórzył z drugą dziurką od nosa. Z tym samym rezultatem. - Ja wiem, że byłem niedobry, ale czy to mój koniec?
 
__________________
Gargamel. I wszystko jasne
Gargamel jest offline