W świecie Vela rzeczy nie działy się po jego myśli. Był w celi, jakiś zomowiec podawał się za ducha, a do tego w tym drugim świecie też był w celi. Nic to. Vel trzymał się nieźle swojej wersji wydarzeń starając się jak najdłużej podtrzymywać jakże inteligentą rozmowę. Niestety duch nie dał się zbyć od tak. Błyskawicznie przypierdolił pałą Vela w maskę tak, że ze złamanego nosa trysnęła farba.
- Odpowiadaj mi tu, kurwa, na pytania skurwysynu jeden! - rzekł charyzmatycznie rycząc Duch Świąt Przeszłych - W roku 1970 byłeś w celi. W tej co, kurwa, widzisz teraz. Przypomnij sobie czemu tu siedzisz i powiedz albo cię tu, kurwa, zakatuję i przewiniemy akcję do kolejnej części twojej przeszłości. Ryszard i Zdzich w tym czasie o dziwo mieli ułatwioną robotę. Mianowicie zbok osobiście pofatygował się w srebrnym, jedwabnym szlafroku i włochatych, oczojebnozielonych kapciach. Był umięśniony, a morda tak zrobiona, że mógłby robić za supermodelkę. Wydawało się również, że pod szlafrokiem ukrywa pałkę. Jeśli to jego pyta to mu zwisa za kolana, a jako że ma ponad metr osiemdziesiąt to powinien być wpisany do ginekologa, czy innego ginesa.
A czemu ułatwione? No bo podszedł do furtki trzymając w jednej ręce klucze i paralizator, a w drugiej kajdanki. Najpierw podał Ryszardowi kajdanki, a potem przełożył paralizator do lewej ręki. Uśmiechnął się.
- Wybacz, ale czasem tu jakieś agresywne świrusy przychodzą. - Ryszard w tle widział Zdzicha, który chwilę wahał się, czy od razu zaatakować tego poprańca, czy może cichcem przeczmychnąć do jego rezydencji przez otwarte drzwi. |